- Pierwsze momenty piłkarza w nowym klubie nie są łatwe, tym bardziej dla obcokrajowca. Z czasem jest już jednak coraz lepiej - mówi Jarosław Bieniuk, były piłkarz tureckiego Antalyasporu.
INTERIA.PL: Jest pan zaskoczony tym, że największe gwiazdy polskiej ligi wyjeżdżają do Turcji?
Jarosław Bieniuk, piłkarz Widzewa Łódź: Liga turecka jest mocną ligą. Grają tam coraz lepsi zawodnicy, więc nic dziwnego, że piłkarze z Polski otrzymują oferty występów w tym kraju. Jeżeli chodzi o poziom rozgrywek, to jest on wyższy, niż u nas.
Skąd, pana zdaniem, taka nagła moda?
- Turcy dostrzegli w naszym kraju dobrych zawodników, w tym m.in. Marcina Robaka (kolega Bieniuka z Widzewa - przyp. red). Ci otrzymali szansę wyjazdu do mocniejszej ligi, a przy tym dobre kontrakty. Nie zapominajmy jednak, że w Turcji grało już sporo Polaków, a więc nie są to pierwsi piłkarze, którzy wyjechali do tego kraju.
W chwili obecnej wyjazd do Turcji to spory awans finansowy. Jakie są różnice w zarobkach w lidze polskiej a tureckiej?
- Trafiłem do Antalyasporu w wieku 27 lat i nie ukrywam, że Turcy zaproponowali mi bardzo dobry kontrakt. Był kilkakrotnie wyższy od tego, który miałem, grając wówczas w Amice Wronki.
Dla Brożków, Grosickiego czy Robaka to dobry kierunek rozwoju?
- Wszystko zweryfikuje boisko. Są to dobrzy zawodnicy, mający szansę na szybkie wkomponowanie się w te rozgrywki. Życzę im jak najlepiej.
Jak pan wspomina swój pobyt w Turcji?
- Bywały lepsze i gorsze momenty. Generalnie okres gry w Turcji wspominam jednak dobrze.
Ciężko się tam zaaklimatyzować?
- Wszystko zależy od danego zawodnika. Na pewno pierwsze momenty piłkarza w nowym klubie nie są łatwe, tym bardziej dla obcokrajowca. Z czasem jest już coraz lepiej. Jestem pewien, że taki zawodnik jak Robak da sobie radę.
W Turcji wielu piłkarzy i trenerów ma spore problemy z kibicami. To chyba na porządku dziennym?
- Turcy są przyjaźni i otwarci. Na początku wszyscy obcokrajowcy mają u nich czystą kartę, jest czas na polubienie się, a także przekonanie do własnej osoby. Nie można jednak zapomnieć, że miejscowi ludzie są także impulsywni.
A płynność finansowa? Tureckie kluby mają z nią problemy?
- Zawodnikiem tureckiego klubu przestałem być już dawno. Nie wiem więc, jak to dziś wygląda. W swoim pierwszym sezonie gry w tym kraju otrzymałem wszystkie pieniądze na czas. Później zaczęły pojawić się pewne zaległości.
Rozmawiał Piotr Tomasik