PZPN był współorganizatorem XIV konferencji "Bezpieczny Stadion" na terenie Targów Kielce. Boniek wymieniał się podczas tego spotkania argumentami z szefem policji - Markiem Działoszyńskim i doradcą ministra sportu - Adamem Gierszem. Spotkania takie jak to w Kielcach doprowadzi do zmiany prawa, gdyż szykowana jest zmiana Ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. Na początek fakty. - Ponad 50 procent meczów w Ekstraklasie, w sezonie 2013/2014, odbyło się bez kibiców gości. Z wielu przyczyn m.in. zakazy, braki infrastrukturalne (np. stadion w rozbudowie). - Podążając za swoimi drużynami fani pokonali w zeszłym sezonie ponad 200 tys. km, zabezpieczało ich 32 tys. policjantów, co pochłonęło 3,5 mln zł z pieniędzy podatników. - Uświadommy podatników, że tyle ich to kosztuje - podkreśla komendant główny Marek Działoszyński. - Obowiązująca ustawa wyprowadziła ze stadionów policję, choć UEFA zaleca jej obecność. - Kierownicy ds. bezpieczeństwa w polskich klubach twierdzą, że panująca Ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych przeszkadza im w pracy. - Szykowana jest jej nowelizacja, która przewiduje m.in. przywrócenie miejsc stojących na stadionach, ale też będą zaostrzenia - zakazy stadionowe będą groziły kibicom nie tylko za wybryki stadionowe, ale też za złe zachowanie podczas wyjazdów na mecze, co wywołuje kontrowersje. Zlikwidowane będą karty kibica, do wejścia na stadion wystarczy dowód osobisty, bądź inny dokument z PESEL-em. Dlaczego Boniek i komendant policji nie wejdą na mecz Wisła - Lech? - Dziś z szefem policji - panem Markiem Działoszyńskim, jeśli nie zostaniemy rozpoznani jako VIP-y, to nie wejdziemy na mecz Wisła - Lech, bo nie mamy kart kibica, nie jesteśmy z Krakowa ani z Poznania - zwraca uwagę na absurdy obecnej ustawy prezes Zbigniew Boniek. - Nie róbmy ustawy, która pomoże chuliganom, tylko normalnym ludziom, których w Polsce jest 99,9 procent - apeluje. Szef polskiej piłki lobbuje za zmianą Ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, a nawet o napisanie nowej, takiej która byłaby życiowa i dotyczyła tylko polskiej piłki, bo obecne przepisy tak naprawdę tylko jej dotykają. - Mecze w Polsce są absolutnie bezpieczne - podkreśla Boniek. - Jeśli ktoś chce iść na mecz się pobawić, to bezpiecznie może to zrobić. Owszem, czasem znajdzie się ktoś, kto chce porozrabiać i w każdej dyscyplinie sportu taki delikwent może się zdarzyć. 99 procent problemów związanych z meczami dotyczy środków pirotechnicznych i ja jestem szalenie dumny, bo to jest sztuczny problem. - Kiedyś policja wjeżdżała na stadiony z ciężkim sprzętem, dziś tego nie musi robić. Owszem, trochę jest za dużo wulgaryzmów, ale młodzież ma swoje prawa, trzeba przymknąć na to oko. Do nas ci ludzie mają zaufanie, rozmawiają z nami. Mecze w Ekstraklasie i w innych rozgrywkach szczebla centralnego są meczami bezpiecznymi i to również dzięki prewencji policji - podkreślał prezes PZPN. Boniek przypomniał, że kibice do wejścia na każdy stadion najwyższej ligi potrzebują wyrobienia karty kibica, która jest powieleniem dowodu tożsamości i jej wyrobienie pochłania koszty. Policja: To restrykcyjna ustawa poprawiła bezpieczeństwo Obecnych przepisów bronili doradca ministra sportu - Adam Giersz i szef policji Marek Działoszyński, którzy również wzięli udział w panelu dyskusyjnym w Kielcach. Obaj używali argumentu, że to właśnie dzięki Ustawie o bezpieczeństwie imprez masowych stadiony w Polsce stały się bezpieczne. Obaj też zgodzili się, że nadeszła pora na zmodyfikowanie przepisów. Zostaną one złagodzone w tym sensie, że na polskich stadionach zostaną przywrócone miejsca stojące. Z drugiej strony jednak na kibica będą czyhały nowe pułapki - za złe zachowanie podczas wyjazdu na mecz, będzie mu groził zakaz stadionowy, który dotychczas dotyczył tylko wybryków stadionowych. - To bez sensu, jeśli Kowalski narozrabia w pociągu, to niech idzie do więzienia, a nie dostaje zakaz stadionowy - sprzeciwia się modyfikacji Boniek. Giersz i Działoszyński bronili tego pomysłu, twierdząc, że ułatwi on dyscyplinowanie zorganizowanych grup kibicowskich, którym zdarza się terroryzować w pociągu, czy w inny sposób przekraczać prawo. Adam Giersz zaatakował Bońka o to, że opowiada się za używaniem rac na stadionach, choć nie tylko polskie prawo, ale nawet UEFA tego zabrania. - Race są głównym zarzewiem konfliktu z kibicami w tej chwili. Jest on podsycany przez niejednolite stanowisko wobec rac organów państwa i PZPN-u - tłumaczył Giersz. - To kogo ja mam posadzić na trybunach, samego pana? - odparł Boniek i zaapelował, by w sprawie rac zachować się racjonalnie i inteligentnie. - Race? Na razie prawo ich zabrania, ale jeśli pirotechnika byłaby używana w sposób cywilizowany, na przykład przez przeszkolone osoby, na płycie boiska, to będziemy popierać taki pokaz mający być elementem oprawy. Na żużlu pokazy po meczu są robione dla kibiców i w sposób porządny - powiedział pojednawczo komendant główny policji Marek Działoszyński. Odpowiedzialność zbiorowa standardem? Spore emocje wywołało zdanie Adama Giersza: - Odpowiedzialność zbiorowa to standard w świecie piłki. Ostro zaprotestował moderujący dyskusję red. Roman Kołtoń z Polsatu Sport, zresztą przedstawiający stanowisko UEFA w sprawach bezpieczeństwa Marc Timmer (szef Departamentu Stadionów i Bezpieczeństwa) podkreślił, że należy karać sprawców za ich występki, a nie wszystkich kibiców z danej trybuny, czy stadionu. Pocieszający wniosek z konferencji "Bezpieczny Stadion" jest taki, że na szczeblu centralnym PZPN, Ekstraklasa SA współpracują z policją i wojewodami na tyle dobrze, że wojewodowie nie orzekają już o zamykaniu trybun, czy całych aren. Jeśli jakiś organizator popełni błąd, to takie kary stosuje Komisja Ligi, znajdująca się pod auspicjami PZPN-u i Ekstraklasy. W minionym sezonie (2013/2014) 33 razy trybuny, bądź całe stadiony były zamykane, a 19 takich decyzji wydali wojewodowie. - W Ustawie o sporcie daliśmy maksymalną autonomię polskim związkom sportowym. W sprawach zagrożeń dla bezpieczeństwa i uczciwości rozgrywek skuteczna działalność jest tylko przy współpracy klubów i związków z organami państwa - uważa Adam Giersz. - Najważniejsze by ta współpraca na każdym szczeblu była tak dobra, jak prezesa Bońka z komendantem Działoszyńskim. A jeśli chodzi o Ustawę o bezpieczeństwie imprez masowych, rozluźniamy rygory, bo jest wyraźny postęp w bezpieczeństwie po Euro 2012. - Jesteśmy resortem siłowym, ale zależy nam przede wszystkim na prewencji. Wyznajemy zasadę trzy razy "t": tolerancja, troska i tłumienie. Stawiamy na troskę i tolerancję, choć na tłumienie też jesteśmy gotowi - podkreślił komendant Marek Działoszyński. Naprawdę warto rozmawiać Ministerstwo sportu i policja mają jeden problem - stowarzyszenia kibiców nie chcą z nimi współpracować, przez co na razie nie można zaoszczędzić na np. zabezpieczaniu przejazdów grup kibicowskich. - A jesteśmy otwarci na dialog - zapewnia Działoszyński. Ministerstwo prowadzi nawet program "Kibice razem" i każde kibicowskie stowarzyszenie, które w nim uczestniczy, otrzymuje 60 tys. zł rocznie. - Na razie w tym projekcie bierze udział sześć stowarzyszeń. Chcemy zacieśnić współpracę z PZPN-em. Chcemy stworzyć silny ruch kibicowski gotowy do dialogu, do współpracy. Tak jak zrobili to Niemcy w 1992 roku i teraz mają efekty, choć i u nich zdarzają się ekscesy - porównywał Giersz. Boniek przyznał, że PZPN nie ma najmniejszych problemów we współpracy z kibicami. - Na zaufanie trzeba sobie zapracować. Potrzebny jest dialog, łaskawe spojrzenie, a nie od początku wytaczanie przeciw kibicom aparatu agresji - uważa szef PZPN-u. Z Kielc Michał Białoński