Bayern Monachium przez osiem długich sezonów nie musiał martwić się o pozycję numer dziewięć. Na szpicy grał Robert Lewandowski, który podczas swojej kadencji w stolicy Bawarii rozwinął się na tyle mocno, że zasłużył na miano jednego z najlepszych piłkarzy świata. Był skuteczny i powtarzalny, a do tego omijały go kontuzje. W lipcu zeszłego roku Polak postanowił jednak podjąć nowe wyzwanie. Jako doświadczony, 34-letni piłkarz opuścił strefę komfortu i ruszył w nieznane, zamieniając Monachium na Barcelonę. W stolicy Katalonii stara się przywrócić dawny blask swojej nowej ekipie. Tymczasem Bayern nie sprowadził w letnim okienku transferowym żadnego piłkarza, który mógłby być nazwany wprost następcą Lewandowskiego. W sensie marketingowym kimś takim miał być zapewne Sadio Mane, natomiast w kontekście czysto sportowym to jednak zupełnie inny zawodnik. Bazuje na szybkości, dryblingu i przebojowości, często schodzi do skrzydeł, nie jest dziewiątką w klasycznym tego słowa rozumieniu. Bayern Monachium szykuje hitowy transfer Zdaniem dziennikarzy "Sport Bilda", włodarze niemieckiego hegemona doszli do wniosku, że potrzebują silnego, bramkostrzelnego napastnika. Znamiona te wyczerpuje Choupo-Moting, ale ma 33 lata i raczej trudno spodziewać się, aby na dłuższą metę Bayern opierał na nim swoją ofensywę. Jak poinformowali żurnaliści, monachijczycy poważnie przyglądają się Dusanowi Vlahoviciowi z Juventusu. To 23-letni zawodnik, który w Turynie występuje od roku. "Stara Dama" zapłaciła za niego ponad 80 milionów euro Fiorentinie, w barwach której przebojem wdarł się do Serie A. Wcześniej napastnik grał jedynie w Partizanie Belgrad. Vlahović w Juventusie nie prezentuje tak wysokiej formy, jakiej spodziewali się kibice i działacze. Już jakiś czas temu zaczęły pojawiać się głosy, według których klub byłby gotów sprzedać Serba. Mówiono jednak o kwocie zbliżonej do 80 milionów euro - tyle, ile turyńczycy zapłacili Fiorentinie. W obliczu ostatnich wydarzeń wokół "Starej Damy" suma transferu będzie jednak znacznie niższa. Przypomnijmy, że Juventusowi odjęto 15 punktów w tabeli. To kara za nieprawidłowości administracyjne i fałszowanie wartości kontraktów zawodników. Zespół drastycznie obsunął się w klasyfikacji Serie A, a to może nie być jeszcze koniec problemów. Prokurator domaga się odjęcia kolejnych punktów, a także ukarania klubu wysoką grzywną. W tej sytuacji - bez awansu do europejskich pucharów - Juventus musi szukać alternatywnych źródeł dochodu. Jednym z nich mają być właśnie transfery. Sytuację chce wykorzystać Bayern, który - według niemieckich mediów - zaproponuje znacznie mniej niż 80 milionów. Pozycja negocjacyjna Juventusu będzie bowiem bardzo słaba. Do transakcji ma dojść podczas najbliższego letniego okienka. Jakub Żelepień, Interia