- Jeszcze w pierwszej kolejce, kiedy graliśmy z Hannoverem 96 nabawiłem się tej, wydawało się, niegroźnej kontuzji. Okazało się jednak, że mam stan zapalny torebki stawowej i wykluczony jest nawet mój udział w treningach - powiedział Wichniarek w "Przeglądzie Sportowym". - Można powiedzieć, że część okresu przygotowawczego poszła na marne. Lekarze i masażyści zrobią wszystko, żebym do treningów wrócił już w najbliższy wtorek, ale przecież nie dam rady wskoczyć od razu do pierwszego składu - dodał. - Zawodnicy Herthy pojechali w bojowych nastrojach. Mecz w Monachium to szansa żeby się pokazać. Poza tym wszystkim zależy, żeby zmazać plamę, jaką niewątpliwie był nasz mecz w Pucharze Niemiec w zeszły weekend. Jako jedyny z pierwszoligowców tak długo męczyliśmy się z naszym rywalem. TuS Koblenz przegrał dopiero po dogrywce - stwierdził Wichniarek.