Bayer Leverkusen jest największą sensacją obecnego sezonu w całej europejskiej piłce na najwyższym poziomie. Przed sezonem wielu ekspertów twierdziło, że Xabi Alonso ze swoimi piłkarzami może zająć miejsce w czołowej czwórce Bundesligi, ale z pewnością nikt nie spodziewał się, że Bayer kompletnie zdominuje rozgrywki i wygra tytuł już na pięć kolejek przed końcem. Dodatkowo zespół Hiszpana śrubuje rekord meczów bez porażki, który przekroczył już dawno 40 takich spotkań. Kluczowe wzmocnienie FC Barcelona. Xavi marzy o jednym piłkarzu, to były kolega Lewandowskiego Zawodnicy z Leverkusen po wygraniu Bundesligi mają przed sobą jeszcze dwa wielkie cele. Pierwszym jest wygranie Ligi Europy, do czego są z pewnością faworytami. Droga do tytułu wiedzie jednak przez Rzym, a konkretnie AS Romę, która poprzedni sezon zakończyła porażką w finale, a w półfinale pokonała wówczas... Bayer Leverkusen jednym golem. Nie ma jednak wątpliwości, że w tym sezonie obie ekipy znajdują się na zupełnie innych biegunach i w zdecydowanie lepszej formie jest Bayer. Emocjonująca pierwsza połowa. Fatalny błąd i Bayer na prowadzeniu Trudno bowiem tak naprawdę wskazać drużynę, która na przestrzeni całego sezonu jest w lepszej dyspozycji od Bayeru. W związku z tym niemiecki klub do tegorocznego dwumeczu półfinałowego podchodził w roli faworyta do awansu do finału. Roma, chcąc liczyć na wygraną w tym dwumeczu, musiała zbudować sobie poważną zaliczkę w pierwszym meczu, przed własnymi kibicami. Atmosfera na trybunach oczywiście była imponująca. Fani starali się nieść swoich idoli do wygranej. Jedynie na ławce to spotkanie rozpoczął Nicola Zalewski. Wychodzą na jaw kulisy wielkiego zwycięstwa Wisły. Tak zachował się trener w kluczowym momencie Początek meczu faktycznie wskazywał na to, że Roma może to spotkanie wygrać. Zespół z Rzymu wyraźnie w założeniu na to spotkanie miał mocne wejście w mecz. Pierwsze klarowne sytuacje pojawiły się właśnie pod bramką gości, ale raz uratował ich bramkarz Kovar, a potem "na straży" stała poprzeczka, która zatrzymała strzał głową Romelu Lukaku. Od tego momentu do gry realnie włączyło się Leverkusen, które wykorzystało pierwszy błąd obrony gospodarzy. Konkretnie zrobili to Ci, po których można było się tego spodziewać. Piłkę po złym wyprowadzeniu przechwycił w okolicach pola karnego Alejandro Grimaldo. Hiszpan podniósł głowę i podał do ustawionego w "szesnastce" Floriana Wirtza. Niemiec miał przed sobą tylko bramkarza Romy i wpakował futbolówkę do siatki. Później Leverkusen miało jeszcze przynajmniej dwie wielkie okazje, ale obie zepsuł niespodziewanie Frimpong, który zdecydowanie nie do tego przyzwyczaił fanów. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się wynikiem tylko 0:1. Arcydzieło. Cudowny strzał Andricha Druga połowa wyglądała nieco gorzej z perspektywy neutralnego widza. Nie działo się tak wiele. Aż do 73 minuty, gdy Leverkusen wyszło z błyskawiczną kontrą. Ta zakończyła się absolutnie zjawiskowym strzałem z dystansu w wykonaniu Roberta Andricha. Piłkarz, który przez lata utożsamiany był z rzemieślniczą piłką nożną u Xabiego Alonso rozwinął się niesamowicie i już kilka razy pokazał, że potrafi kopnąć z dalszej odległości. Tak też stało się i tym razem. Lewandowski z kamieniem milowym. "Zawsze może być lepiej" Niemiec dostał piłkę na 20. metrze od bramki AS Romy i kopnął w jej stronę. Strzał był idealny, futbolówka wpadła dokładnie za kołnierz Svilara, a ten mógł tylko patrzeć, jak traci drugiego gola w tym meczu. Już w tamtym momencie stało się jasne, że Bayer nie przegra kolejnego meczu w tym sezonie. To już 47. potyczka, w które podopieczni Xabiego Alonso nie zaznają goryczy porażki. Do wyrównania absolutnego europejskiego rekordu Benfiki Lizbona z lat 1963 - 1965 pozostało już nie przegrać jedynie dwóch następnyc pojedynków. Jednym z nich będzie rewanż z AS Romą, w którym rzymianie będą musieli rzucić wszystkie siły do ataku, a to może być doskonałe środowisko dla Bayeru.