Gdy Xabi Alonso przychodził do Bayer Leverkusen, przejmował klub znajdujący się w strefie spadkowej. Od października 2022 roku wykonał jednak tak wielką pracę, że ze strefy spadkowej "Aptekarze" przesunęli się aż do strefy europejskich pucharów, dzięki czemu w tym sezonie mają szansę walczyć o Ligę Europy. Nie ma wątpliwości, że działania Xabiego sprawiły, że dziś Leverkusen jest jedną z najbardziej widowiskowo grających w piłkę ekip. Tę drużynę zwyczajnie bardzo dobrze się ogląda. Sensacja w meczu ze Szczęsnym i Milikiem. Spadkowicz zaskoczył Juventus Z samych aspektów wizualnych nikt nie byłby jednak zadowolony, gdyby nie wyniki oddające piękno gry. Te są jednak chyba jeszcze lepsze niż gra. Leverkusen rozgrywa sezon spektakularny, taki, którego europejski świat piłki nie widział dokładnie od lat 60 XX wieku, choć wówczas Benfika swoje wybitne osiągnięcie podzieliła na dłuższy okres. W miniony czwartek drużyna prowadzona przez Xabiego Alonso pobiła legendarny wynik Benfiki Lizbona, nie przegrywając już 49. spotkania z rzędu. Bayer jest wielki, pękła "pięćdziesiątka". Niesamowity rekord trwa To wszystko musiało się oczywiście przełożyć na konkretne sportowe osiągnięcia. Podstawowym celem na ten sezon z pewnością było zdobycie mistrzostwa Niemiec i sprawienie olbrzymiej sensacji, zabierając je Bayernowi Monachium. Ta sztuka udała się już w 29. kolejce Bundesligi, gdy Bayer przypieczętował tytuł. Od tego momentu wszystkie spotkania w niemieckiej lidze były jakby sparingowe, ale nikt nie zapominał o rekordzie. W 33. kolejce Bundesligi Bayerowi przyszło mierzyć się z VFL Bochum. To o tyle istotne, że ostatnia porażka Bayeru miała miejsce właśnie w starciu z Bochum, dokładnie 27 maja 2023 roku, gdy "Aptekarze" przegrali 0:3. Od tego momentu goryczy porażki nie zaznali. Dziś od tego wydarzenia mijał dokładnie 351 dni i nikt nie wyobrażał sobie, aby seria Bayeru nie została przedłużona o kolejny pojedynek bez porażki. Każdy inny wynik niż zwycięstwo Bayeru byłby tu traktowany jak olbrzymia sensacja, nawet mimo tego, że Xabi mocno zamieszał składem. Arsenal ujarzmił "Diabły". Szalona walka na czele Premier League Pierwsze minuty tej rywalizacji niespodziewanie należały jednak do gospodarzy, którzy bardzo dobrze weszli w to spotkanie i starali się atakować gości. Nic z tych ataków jednak nie wyszło, a pierwsza próba kontry Bayeru zakończyła się... czerwoną kartką dla gracza Bochum. Już w 15. minucie spotkania sytuacja Bochum z trudnej zrobiła się wybitnie skomplikowana. 75 minut w osłabieniu przeciwko Bayerowi brzmiało dosłownie, jak piłkarski wyrok na drużynę. Od tego momentu oczywiście mecz dla Bayeru stał się łatwiejszy, a każda akcja płynniejsza. Piłkarze gości aż trzykrotnie padali w polu karnym rywali, ale tylko raz arbiter zdecydował się podyktowanie rzutu karnego, choć wydaje się, że naprawdę mógł zrobić to trzy razy. Wcześniej jednak swojego naprawdę pięknego gola po strzale z półwoleja strzelił Patrick Schick. Z kolei "jedenastkę" w doliczonym czasie gry wykorzystał wracający do formy Victor Boniface i Leverkusen schodziło na przerwę z prowadzeniem 2:0. Druga połowa zdawała się formalnością. Bochum poza wybitnym tego dnia Riemannem między słupkami nie miało absolutnie żadnego argumentu, aby pokonać gości. Druga połowa to był już tak naprawdę proces dobijania rywala, który i tak ledwo trzymał się na nogach. Pierwszy cios zadał Amine Adli dopiero w 76. minucie spotkania. Następny wymierzył Josip Stanisić, a całą rywalizację golem na 5:0 zamknął Alejandro Grimaldo wprowadzony wcześniej z ławki. Bayer wziął bardzo srogi rewanż za porażkę 0:3 z poprzedniego sezonu i jest o jeden mecz od całego sezonu Bundesligi bez porażki, co nie udało się nikomu w historii. Co więcej, jeśli "Aptekarze" wygrają Ligę Europy i Puchar Niemiec, to cały sezon zakończą bez choćby jednej przegranej, co brzmi wręcz irracjonalnie.