Girona jest jednym z tych zespołów, które w tym sezonie w Europie najbardziej zachwycają. Zespół z Katalonii kompletnie nieoczekiwanie włączył się do walki o mistrzostwo Hiszpanii i mówienie o "hiszpańskim Leicester City" nie wydaje się już przesadzone. Na dziś śmiało można stwierdzić, że ekipa dowodzona przez Michela znajduje się w sytuacji, w której wypadnięcie ze strefy europejskich pucharów będzie dużą niespodzianką. Z każdym kolejnym spotkaniem z pewnością w Katalonii rosną apetyty na osiągnięcie historycznego sukcesu, którym będzie wygranie La Liga w sezonie 2023/2024. Jak na razie trener Girony wszystkich uspokaja, ale ta wizja naprawdę nie wydaje się już oderwana od rzeczywistości. Obecnie jedynie Real Madryt może zagrozić Gironie, bo zarówno FC Barcelona, jak i Atletico Madryt są wyraźnie niestabilne, a to ta cecha jest kluczem do sukcesu w rozgrywkach ligowych. Wielka szansa dla Realu Madryt. Girona traci punkty w Sevilli Trzeba przyznać, że filozofia Adama Małysza "oddać dwa równe skoki" w przypadku Girony działa wręcz wybitnie. Przed 18. kolejką La Liga jasne było, że wszystko jest w rękach zawodników Michela. Zwycięstwo oznaczało, że przezimują na pozycji lidera ligi, a być może nawet odskoczą "Los Blancos". W ostatniej kolejce tego roku przyszło im się jednak mierzyć z bardzo trudnym rywalem, którym był Real Betis. Kilkanaście dni wcześniej na stadionie w Sevilli punkty stracił właśnie Real Madryt. To spotkanie zapowiadało się naprawdę bardzo ekscytująco. Nie będzie nawet przesadą, jeśli powiemy, że hitowo. Pierwsza połowa jednak niewiele miała wspólnego z hitem. Nie widzieliśmy zbyt wielu składnych ofensywnych akcji, niesamowitych parad bramkarzy, czy innych spektakularnych zagrań. Kluczowy w tej fazie gry okazał się rzut karny, który sędzia podyktował za faul na Savinho. Do piłki podszedł Dovbyk i w 39. minucie spotkania wyprowadził Gironę na prowadzenie. Ten stan nie zmienił się już do przerwy. W drugiej połowie wyraźnie obudził się Betis, który starał się bardzo często atakować. Girona pod naporem gospodarzy cofnęła się we własne pole karne, ale przez bardzo długi czas graczom z Sevilli brakowało konkretów. Gazzaniga nie musiał się dwoić i troić między słupkami. W 89. minucie Betis w końcu wykorzystał swoją okazję. Gospodarze dostali rzut rożny, po którym stworzyło się wielkie zamieszanie w polu karnym Girony. Najlepiej odnalazł się w nim German Pezzella. Argentyńczyk intuicyjnie dołożył stopę i doprowadził do remisu. Taki wynik oznacza, że po pierwsze zespół z Katalonii może stracić pozycję liderów na koniec tego roku. Wystarczy, żeby Real Madryt w wieczornym meczu pokonał na wyjeździe Deportivo Alaves. Dodatkowo są to także dobre wieści dla FC Barcelony, która wygrywając mecz z Almerią zmniejszyła swoją stratę do Girony do "zaledwie" siedmiu oczek. Być może "Dumy Katalonii" z Robertem Lewandowskim na czele nie należy jeszcze skreślać.