- Minęły dwa tygodnie od momentu, gdy na zlecenie władz miasta zespół prawników rozpoczął audyt w ŁKS. Wczoraj mieliśmy okazję zapoznać się z wieloma szczegółami tych prac. Wkrótce miasto otrzyma cały dokument. Będzie to dość gruba księga. Dzisiaj do akcjonariuszy ŁKS kierujemy zapytanie, czy wyrażą zgodę na upublicznienie wszystkich informacji zawartych w tym opracowaniu. Wcześniej wyrazili zgodę na przeprowadzenie audytu i wierzymy w to, że teraz zgodzą się również na upublicznienie jego wyników - powiedział Tomaszewski. Wiceprezydent Łodzi nie odpowiedział jednak na pytanie, czy władze miasta wiedzą już, kto rzeczywiście jest akcjonariuszem piłkarskiej spółki ŁKS. Ustalenie tego miało być jednym z priorytetów audytu. Przed jego rozpoczęciem przewodniczący komisji sportu rady miejskiej w Łodzi Witold Skrzydlewski powiedział, że aktualnie pewne jest tylko to, że 1 procent akcji należy do Stowarzyszenia ŁKS. - Poza tym nic nie jest pewne. Każdy kto przychodzi rozmawiać o spółce przedstawia się, że jest jej właścicielem. I co najważniejsze wszyscy mają papiery. Jakie to są papiery, trudno to ocenić - mówił Skrzydlewski. W środę Tomaszewski i Skrzydlewski nie chcieli jednak poruszać kwestii własnościowych spółki. Wiceprezydent powiedział tylko, że pytanie o zgodę na upublicznienie wyników audytu władze miasta skierują "do zarządu spółki i wszystkich potencjalnych udziałowców". - W tej chwili nie mamy prawa do tego, by mówić ilu jest właścicieli w spółce. Nie chcemy też nikogo zrazić, bo potrzebna jest nam współpraca z każdej strony. Najważniejsze jest to, byśmy na końcu osiągnęli sukces, jakim będzie znalezienie inwestora, który poprowadzi ŁKS i być może wybuduje nowy stadion oraz jego zaplecze. Będziemy mieli wówczas w Łodzi dwa silne kluby, na które jest miejsce w naszym mieście. Oba muszą grać w ekstraklasie" - dodał Skrzydlewski. Zdaniem wiceprezydenta Łodzi i przewodniczącego komisji sportu łódzkiego magistratu wyniki audytu dają nadzieję na to, że uda się uratować piłkę nożną w ŁKS. Obaj podkreślili, że są zaskoczeni wynikami kontroli. - Uważałem, że będzie dużo, dużo gorzej. Teraz wszystko zależy jednak od właścicieli spółki i od tego, czy wyrażą zgodę na upublicznienie audytu i posługiwanie się jego wynikami przez władze miasta - powiedział Skrzydlewski. W ŁKS od dłuższego czasu o władzę walczą trzy osoby. Przez wiele lat klubem jednoosobowo rządził Daniel Goszczyński, który oficjalnie był przewodniczącym rady nadzorczej i pełnomocnikiem swojej żony Ilony, do której należało 99 procent akcji spółki. Połowę tych akcji nabył ponad półtora roku temu Litwin Algimantas Breikstas. Kolejną osobą uważającą się obecnie za współwłaściciela klubu jest Grzegorz Klejman, który kilka miesięcy temu pożyczył ponad 2,5 mln zł na spłatę zadłużenia wobec piłkarzy, ZUS i Urzędu Skarbowego. Zastawem pożyczki miało być 49,5 procent akcji należących do Ilony Goszczyńskiej. Pożyczka miała być spłacona do 31 sierpnia, jednak Klejman do dzisiaj nie odzyskał pieniędzy. Nie udało mu się również przejąć akcji należących do Goszczyńskiej. W maju br. pojawiały się natomiast informacje, że Klejman kupił 49,5 procent akcji od Breikstasa. Ten ostatni jednak temu zaprzecza twierdząc, że nadal jest akcjonariuszem spółki.