Incydent być może nie ujrzałby światła dziennego, gdyby nie zawodowi łowcy sensacji wyposażeni w sprzęt fotograficzny. W nocy z soboty na niedzielę byli świadkami zdarzenia, w którym pierwszoplanową postacią okazał się Piotr Mosór, były zawodnik Legii Warszawa. To on znalazł się w roli poszkodowanego. Wraz z Michałem Żewłakowem i Jakubem Wawrzyniakiem - swego czasu również legionistami, reprezentantami Polski - wybrał się po ligowym meczu z Górnikiem Zabrze "na miasto". Po wspólnej biesiadzie jako pierwszy postanowił wrócić do domu. Po wejściu do taksówki sprawy nie potoczyły się jednak pomyślnie. Żewłakow i Wawrzyniak pomogli zaatakowanemu koledze. "Mocno gazem po oczach" - Byłem trochę wypity, wsiadłem do taksówki, pewnie powiedziałem coś, co nie spodobało się kierowcy i dostałem mocno gazem po oczach. Co ja mogę więcej dodać? Nie będę kłamać, że mnie tam nie było, skoro wszystko jest na fotkach - oznajmił Mosór w rozmowie z "Super Expressem". Jak się okazuje, mógł liczyć na natychmiastową pomoc dwójki kompanów. - Dokładnie nie wiem, co tam się wydarzyło w taksówce, ale Piotrek nie czuł się najlepiej, więc trzeba było pomóc koledze. Ogarnęliśmy mu inny transport do domu i tak to się skończyło - to relacja Żewłakowa, również cytowanego przez "SE". Finalnie trzej byli piłkarze bezpiecznie wrócili do domów. Dopiero kilka dni później historia stała się medialna. Do kierowcy taksówki nie udało się jednak dotrzeć, nieznana pozostaje zatem jego wersja zdarzeń. Mosór bronił barw Legii w latach 1994-95 i 1996-99. Grał w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Na krajowej arenie sięgnął po tytuł mistrzowski oraz Puchar (dwukrotnie) i Superpuchar Polski. Jego syn Ariel jest obecnie zawodnikiem Rakowa Częstochowa.