Niższe polskie ligi mają swój niepowtarzalny klimat. Niestety nie brakuje im też wad, a jedną z nich jest nieprzewidywalne zachowanie kibiców. Chociażby w październiku doszło do dwóch sporych skandalów. Na początku miesiąca informowaliśmy o burdach podczas potyczki Stoczniowca Gdańsk z KS Sokół Bożepole Wielkie. Na trybuny w pewnym momencie wtargnęła grupka chuliganów. Pobili oni sympatyków gości. W sprawę zaangażowano policję, nie obyło się niestety bez transportu poszkodowanych do szpitala. Wśród nich znalazło się dziecko. Spokój nie potrwał długo. Tym razem o sobie dała znać mazowiecka B-Klasa, gdzie na szczęście nie oglądaliśmy podobnego dramatu, ale było naprawdę blisko rękoczynów. Zagrożony poczuł się główny arbiter spotkania Walka Kosów - SEMPA Ursynów. Hubert Pułapa po zakończeniu pierwszej połowy udał się w stronę samochodu. Meczu nie wznowiono. Kibice masowo zaczęli zadawać sobie pytanie "co się stało?". W końcu głos na łamach TVP Sport zabrał sam zainteresowany. Autor materiału donosi również o policji wezwanej na stadion. Sędzia czekał na patrol przez kilkadziesiąt minut we własnym samochodzie. Pomoc zaoferował mu wtedy jeden z miejscowych działaczy, który jest również strażakiem. Arbiter pozostał nieugięty i na boisku z gwizdkiem się już nie pojawił. "W trakcie próby połączeń wcześniej wspomnianego strażaka z policją, agresor odepchnął mężczyznę i wyrwał mu telefon z ręki. Po tym incydencie Pułapa zdecydował się opuścić boisko w Kosowie" - czytamy w tekście Jakuba Kłyszejko. Klub nie zgadza się z arbitrem. MZPN ma twardy orzech do zgryzienia Swoje oświadczenie, jeszcze w piątek, wydała Walka Kosów. "Przez 48 minut pierwszej połowy oraz czas przerwy i po niej: nikt nieuprawniony nie przebywał/nie wtargnął na murawę, nikt z zespołu Walki Kosów, ani sztabu trenerskiego nie znieważył sędziego, kibice obu drużyn kibicowali wspólnie na trybunach i nikt ani w trakcie, ani po zakończeniu zawodów nie informował, że czuł się zagrożony, zawodnicy drużyny gości i sztab trenerski nie czuli się zagrożeni - czuli się zagubieni i pozostawieni przez sędziego, zawody nie zostały przerwane w żadnym momencie przez sędziego. Zostały porzucone" - przekazał klub na Facebooku. Sprawą zajmie się teraz Mazowiecki Związek Piłki Nożnej. Na pewno nie obejdzie się bez kar.