"Białą Gwiazdę" miała szansę wyprzedzić Legia, ale na stadionie przy ulicy Reymonta nie wywalczyła nawet punktu, choć - przyznajmy - była tego w końcówce meczu bardzo bliska. Zapraszamy do lektury naszego cotygodniowego podsumowania. ASY Mauro Cantoro (Wisła Kraków) Według nas najbardziej niedoceniany piłkarz krakowskiej Wisły. W meczu z Legią Argentyńczyk nie miał łatwego zadania, bowiem w walce o środek pola musiał rywalizować aż z pięcioma pomocnikami stołecznej drużyny. Cantoro spisał się jednak doskonale. To głównie dzięki niemu na murawie stadionu przy ulicy Reymonta nie pograli sobie zbyt wiele Surma, Vukovic, Sokołowski, czyli reżyserzy gry warszawskiej ekipy. Argentyńczyk z włoskim paszportem, harując na całej długości boiska, naprawiał także błędy w defensywie mistrzów Polski. Choć to nie on wypracował, czy też strzelił zwycięskiego gola, to jednak to jego postać najbardziej błyszczała w ligowym klasyku. Artur Sarnat (Polonia Warszawa) Bramkarz "Czarnych Koszul" już po raz drugi w tym sezonie gości wśród Asów. Sarnat bronił w meczu z Dospelem w wielkim stylu, a Muszalik i Pluta nie raz chwytali się za głowę po swoich strzałach, które jakimś cudem nie trafiały do siatki. - Cofnęliśmy się zbyt głęboko i utrzymanie korzystnego rezultatu jest głównie zasługą bezbłędnie interweniującego Artura Sarnata - powiedział po meczu trener Polonii Mirosław Broniszewski. Nic dodać, nic ująć... Janusz Wójcik (trener Świtu) Już przed tygodniem, może trochę na zapas, były selekcjoner trafił na listę wyróżnionych. Teraz - po remisie Świtu we Wronkach - są do tego jeszcze poważniejsze powody. Choć niektórzy dopatrują się w "zmartwychwstaniu" ekipy z Nowego Dworu nieczystych zagrań, to my - nie mając żadnych dowodów na takowe - musimy pochwalić szkoleniowca. Wielką zasługą Wójcika jest choćby to, iż zupełnie rozbita drużyna potrafiła w ostatnich dwóch meczach zdobyć 4 punkty, a we Wronkach wybiegła na murawę z jasnym pomysłem na grę i walczyła z determinacją. Tomasz Frankowski (Wisła Kraków) W trzecim kolejnym meczu popularny "Franek" strzela bramkę, która zapewnia Wiśle ligowe punkty. Ulubieniec krakowskich kibiców udowadnia tym samym, że należy mu się miejsce w podstawowej jedenastce mistrzów Polski, bowiem trafia do siatki rywali kto wie czy nie w najważniejszych spotkaniach sezonu. To jego gol odwrócił losy konfrontacji z Amiką, to jego gol uratował wiślakom punkt w Płocku, wreszcie to jego gol pozwolił krakowskiej ekipie pokonać stołeczną Legię. - On jest niesamowity - powiedział o Frankowskim jego kolega z drużyny Mariusz Kukiełka. Ireneusz Jeleń (Wisła Płock) - Jestem ze swojego występu bardzo niezadowolony - powiedział Ireneusz Jeleń po meczu z Górnikiem Zabrze (1:1). As napastnikowi Wisły Płock należy się już za samą skromność, bowiem to nie kto inny, a właśnie Jeleń zdobył przy ulicy Roosevelta gola na wagę remisu dla gości. W dodatku dla piłkarza Wisły był już szósty gol zdobyty w rundzie wiosennej. - Mój czas nadejdzie za dwa-trzy lata - dodał Jeleń. Czy wówczas po strzelonym golu też będzie tak wybrzydzał... CIENIASY Górnik Polkowice Po dwóch pierwszych meczach rundy wiosennej - przegranym w Krakowie z mistrzem Polski 1:2, ale po bardzo przyzwoitej grze, i zwycięstwie na własnym boisku z Górnikiem Zabrze 3:1 - wydawało się, że drużyna Mirosława Dragana nie będzie się musiała martwić w tym sezonie o ligowy byt. Wzmocniona trzema zawodnikami wypożyczonymi z krakowskiej Wisły: Danielem Dubickim, Łukaszem Nawotczyńskim i Grzegorzem Paterem powinna spokojnie utrzymać się w ekstraklasie. No właśnie, powinna... Cztery kolejne porażki (wyjazdowe nie są niespodzianką, bo polkowiczanie to jedyny zespół z ligi bez punktu na obcych stadionach) i Górnik znalazł się w strefie spadkowej, z której będzie mu bardzo trudno wybrnąć, gdyż ma już siedem punktów straty do "bezpiecznej" Polonii Warszawa. Dimitar Makriew (Górnik Zabrze) Był jednym z pierwszych piłkarzy, których do Zabrza sprowadzał na jesieni nowy właściciel Górnika Marek Koźmiński. Na Roosevelta Bułgar trafił z Interu Mediolan. Włosi wypożyczyli wysokiego napastnika i płacą mu pensję, by ograł się w słabszej lidze, a potem ewentualnie wrócił na San Siro i został gwiazdą "nerazzurri", tak np. Brazylijczyk Adriano. To jednak bardzo mało prawdopodobne. Makriew ma bowiem duże problemy z dobrym wykonywaniem swojego zawodu, nie tylko strzelaniem bramek, ale także prostym kopnięciem piłki i raczej nic oraz nikt nie jest w stanie tego zmienić. Nawet nowy trener zabrzan Werner Liczka. W meczu przeciwko Wiśle Płock Makriew nabawił się kontuzji w 24. minucie i musiał zejść z boiska. To dobra wiadomość dla Górnika, który w tej rundzie zdobył dopiero trzy gole. Teraz może będzie ich więcej, już bez Bułgara w składzie. Boris Pesković (Świt Nowy Dwór Maz.) Słowak bardzo długo czekał na debiut w polskiej ekstraklasie. Był jednym z głównych bohaterów afery barażowej pomiędzy Szczakowianką i Świtem z końca poprzedniego sezonu (to głównie dzięki jego zeznaniom wymierzono kary) i potem musiał odcierpieć pół roku dyskwalifikacji. Następnie przegrywał walkę o miejsce w składzie z Arkadiuszem Malarzem i dopiero przyjście do Nowego Dworu Janusza Wójcika odmieniło sytuację. Tylko jednak na chwilę. Pesković zadebiutował w pierwszej lidze w spotkaniu z Amiką we Wronkach, ale zagrał tam tylko 40 minut. Za faul poza polem karnym na Tomaszu Dawidowskim sędzia słusznie pokazał mu czerwony kartonik. Teraz znowu czeka go, przynajmniej dwumeczowa, przerwa. Piotr Świerczewski (Lech Poznań) Miał decydować o grze drugiej linii Lecha Poznań. Takie były złożenia. I co? I ostatnio nie wychodzi nawet w podstawowej jedenastce "Kolejorza". Tak było w spotkaniu z Widzewem, gdy "Świr" na boisku pojawił się dopiero w 71. minucie. Trener poznaniaków Czesław Michniewicz wprowadzając Świerczewskiego liczył pewnie, że piłkarz poderwie kolegów do walki o zwycięstwo i być może strzeli decydującego gola. Zapomniał chyba, że były lider kadry bardzo rzadko zdobywa bramki w naszej lidze. Ma ich na koncie dopiero cztery, a rozegrał już ponad 110 meczów. Mariusz Muszalik (Dospel Katowice) Dospel Katowice przegrał w Warszawie z Polonią 0:1, ale wcale tak nie musiało być. Goście, szczególnie w drugiej połowie, mieli kilka znakomitych okazji na zmianę rezultatu, ale żadnej z nich nie wykorzystali. Trzy świetne sytuacje miał Muszalik, ale dwa razy fenomenalnie bronił Artur Sarnat, a raz piłka po strzale pomocnika GKS-u poszybowała ponad poprzeczką. - Mogliśmy ten mecz nawet wygrać, jednak fatalnie kilka razy zmarnowałem szanse i głównie przeze mnie tak się nie stało - powiedział samokrytycznie Muszalik przed kamerami Canal + Sport. Cytat kolejki: "Nie przegrałem pojedynku z Frankowskim. On po prostu wybiegł zza pleców i mnie uprzedził. Jacek Zieliński też nie sięgnął piłki, ale przede wszystkim Dickson Choto za długo biegł przy "Żurawiu". Powinien wcześniej przerwać akcję i wtedy byłoby po kłopocie" - Obrońca Legii, Marek Jóźwiak o sytuacji z 45. minuty meczu z Wisłą.