Weekend był pechowy dla drużyn z Wielkopolski (trzy porażki), a szczęśliwy dla Warszawy (dwa zwycięstwa). Radośnie było również w Krakowie i Zabrzu. W tak ciekawej kolejce szybko znaleźliśmy Asów i Cieniasów do naszego cotygodniowego podsumowania. Cieszyć może frekwencja kibiców na stadionach, a dla potrzeb takich meczów jak Lech - Legia i Wisła - Amika, szybko powinny powstać 40-tysięczne stadiony. ASY Ireneusz Jeleń (Wisła Płock) Wisła Płock długo nie zachwycała grą, a przez pierwsze kolejki rundy rewanżowej jej piłkarze nie mogli trafić do siatki rywali. Przełamanie nastąpiło dopiero w spotkaniu z Lechem, w którym obie drużyny trafiały do siatki aż czterokrotnie. W Polkowicach nie było już ani festiwalu bramek, ani dobrej gry, ale Ireneusz Jeleń wyraźnie wyróżniał się na tle pozostałych piłkarzy. Napastnik Wisły robił na boisku co chciał i w zasadzie tylko jego postawie i dwóm strzelonym przez niego golom goście zawdzięczają zwycięstwo. Paweł Sobczak (Polonia Warszawa) Napastnik Polonii Warszawa na długo zapamięta spotkanie z Groclinem Grodzisk Wielkopolski. Od początku sezonu "Czarne Koszule" były chłopcem do bicia, a po meczach z Amiką czy Legią chyba każdemu odechciałoby się piłki. Tymczasem Groclin poległ na Konwiktorskiej 1:3, a dwa gole zapisał na swoim koncie właśnie Sobczak. Kto wie, może to będzie przełomowy mecz dla Polonii, która nie składa broni w walce o utrzymanie w lidze. Piotr Włodarczyk (Legia Warszawa) Piotr Włodarczyk w barwach Widzewa Łódź nie zachwycał, jednak już zainteresowanie Wisły Kraków świadczyło, że jego potencjał piłkarski jest duży. Ostatecznie piłkarz wylądował w Legii, gdzie szybko się zaaklimatyzował. Co prawda skutecznością do tej pory przewyższał go Marek Saganowski, jednak w meczu z Lechem jedyne trafienie było dziełem właśnie Włodarczyka. Trzy, jakże cenne w kontekście walki o mistrzostwo, punkty pojechały do Warszawy. Jeśli Włodarczyk utrzyma swoją regularność, to o kolejne "oczka" legionistom będzie na pewno łatwiej. Sebastian Szałachowski (Górnik Łęczna) Zagrać w pierwszej lidze i strzelać bramki - to marzenie wielu piłkarzy. Spełnia się ono jednak tylko nielicznym, a jednym ze szczęśliwców jest młody piłkarz Górnika Łęczna, Sebastian Szałachowski. W 87. minucie meczu z Widzewem Łódź Szałachowski pojawił się na boisku, debiutując tym samym w ekstraklasie. Już minutę później cieszył się z pierwszego trafienia, w dodatku decydującego o zwycięstwie beniaminka 2:1. Lepszego debiutu chyba nie sposób sobie wyobrazić... Tomasz Frankowski (Wisła Kraków) Napastnik krakowskiej Wisły stracił miejsce w podstawowym składzie na rzecz Damiana Gorawskiego. "Franek" pojawił się jednak na boisku w drugiej połowie meczu z Amiką i to dzięki jego postawie Wisła zdołała odnieść cenne zwycięstwo. To właśnie legendarnemu już sprytowi w polu karnym Frankowskiego, wiślacy zawdzięczają wyrównującego gola i przełamanie niemocy strzeleckiej. Frankowski udowadnia, że nie przez przypadek nazywany jest lisem pola karnego, a przez kibiców "łowcą bramek". CIENIASY Mariusz Liberda (Groclin Grodzisk Wlkp.) Stara piłkarska prawda mówi, że pierwszy gol ustawia mecz. Nie inaczej było w Warszawie, gdzie Polonia zdobyła pierwszą bramką i w efekcie pokonała faworyzowany Groclin 3:1. Olbrzymi udział przy pierwszej straconej bramce miał właśnie bramkarz gości, który w prostej sytuacji nie trafił w piłkę przed polem karnym. Sobczak pewnie trafił do pustej bramki, a Liberda musi pamiętać, że nikt nie położy się na murawie i nie odda punktów za darmo. W następnych spotkaniach wskazana jest większa koncentracja... Wojciech Górski (Odra Wodzisław) Byłemu kapitanowi zespołu (od wiosny funkcję tę pełni Jan Woś) nie przystoi takie bezmyślne zachowanie, jakim popisał się Wojciech Górski. Piłkarz Odry w 30. minucie meczu z Dospelem "spiął się" z Sebastianem Kęską, a następnie teatralnie upadł na murawę, za co sędzia bez namysłu ukarał go czerwoną kartką. Całe szczęście, że Odra mimo tego odniosła zwycięstwo. Jednak trener Wieczorek nie pozostawił na eks-kapitanie swojej drużyny suchej nitki - i słusznie. Dospel Katowice W ostatniej kolejce piłkarze Katowic, jako pierwsi w tym sezonie, dali się pokonać Świtowi Nowy Dwór. Okazją do rehabilitacji był mecz w Wodzisławiu, goście jednak w żaden sposób nie mogą zaliczyć go do udanych. Nie dość, że przegrali, to nie potrafili strzelić gola, chociaż przez godzinę grali z przewagą jednego zawodnika. Dospel jeszcze zajmuje bezpieczne miejsce, ale z taką grą i tak szczupłą kadrą, to już długo może nie potrwać... Widzew Łódź Jeden punkt w czterech meczach - to bilans Widzewa Łódź w wiosennych zmaganiach pierwszoligowców. Nawet przyjście do klubu Franciszka Smudy praktycznie nic nie zmieniło. Owszem, Widzew zagrał trochę lepiej niż w poprzednich meczach, ale znów przegrał i już cicho puka do bram 2. ligi. Nie chcemy martwić łódzkich kibiców, ale tym razem nawet Smuda może nie zdziałać cudu. Materiał piłkarski - zwłaszcza w ofensywie - Widzew ma żenująco słaby, a bez strzelania bramek trudno myśleć o utrzymaniu w ekstraklasie. Sędzia Leszek Gawron (Rzeszów) - Grało ich więcej niż jedenastu - powiedział, po pechowo przegranym meczu z Górnikiem Zabrze, zawodnik Świtu Nowy Dwór Mazowiecki Jerzy Wojnecki. Miał rację. Zabrzanie grali w trzynastu. Dwunastym zawodnikiem była jak zwykle publiczność, a trzynastym arbiter Leszek Gawron. To właśnie trzynasty (pechowy dla Świtu) zawodnik wypracował Górnikowi sytuację, po którym zdobył on zwycięską bramkę. Sędzia z Rzeszowa odgwizdał bardzo, ale to bardzo, wątpliwe przewinienie w polu karnym Kaliciaka na Chałbińskim i gospodarze mieli rzut karny, który na bramkę zamienił Popiela. - Dzięki Bogu jest z nami sędzia - mówili po meczu kibice.