W siedmiu meczach weekendowej serii spotkań padło aż 27 goli, co daje świetną średnią prawie czterech bramek (dokładnie 3,8) na jedno spotkanie. Nic więc dziwnego, że wśród naszych Asów na pierwszy plan wybijają się napastnicy. ASY Piotr Reiss (Lech Poznań) To jest prawdziwy bohater ostatniego weekendu. Reiss zdobył trzy gole w Lubinie, praktycznie sam odwracając losy spotkania. Napastnik "Kolejorza" był ostatnio jakby nieco zapomniany, ale przypomniał o sobie w bardzo ważnym momencie, gdy los trenera Lecha Czesława Michniewicza był bardzo niepewny. Zawodnika ekipy z Poznania powinno więc ucieszyć nasze wyróżnienie, ale chyba bardziej raduje go stwierdzenie trenera Zagłębia Drażena Beska: - Zagraliśmy bardzo dobry mecz, ale nie mamy takiego gracza jak Reiss. Duszan Radolsky (trener Groclinu Grodzisk Wlkp.) Słowacki szkoleniowiec ma patent na Legię. Także tym razem obmyślona przez niego strategia okazała się skuteczna. Groclin wygrał przy Łazienkowskiej 2:0. - Udało się nam wyeliminować z gry bocznych obrońców Legii - Tomasza Sokołowskiego II i Tomasza Kiełbowicza - wyjaśnił Radolsky. - Poza tym zrealizować kolejne zadanie, jakim było szybkie strzelenie bramki. Graliśmy z kontry i mieliśmy okazje na kolejne trafienia. Nic dodać, nic ująć. Grzegorz Piechna (Kolporter Korona Kielce) Piłkarze Korony Kielce odnieśli pierwsze w historii zwycięstwo w ekstraklasie. Bez wątpienia największy wkład w pokonanie Polonii Warszawa (3:2) miał Grzegorz Piechna, który strzelił wszystkiego gole dla gospodarzy. Już w 4. minucie Piechna znalazł sposób na bramkarza gości. - Odblokowałem się na początku i wiedziałem, że dalej będzie z górki - mówił po spotkaniu. I rzeczywiście. Jeszcze przed przerwą napastnik kielczan zdobył swoją drugą bramkę w tym spotkaniu, a końcówce spotkania zapewnił trzy punkty Koronie, wykorzystując rzut karny. Piechna był królem strzelców w drugiej, trzeciej i czwartej lidze. Teraz czas na ekstraklasę? Z taką skutecznością jak w sobotę jest to bardzo realne. Edward Cecot (GKS Bełchatów) Podobnie jak Korona pierwsze zwycięstwo w ekstraklasie odniósł inny beniaminek - GKS Bełchatów i stało się to zupełnie niespodziewanie w Łęcznej. Bardzo dobre zawody rozegrał doświadczony obrońca bełchatowian, Edward Cecot. 31-letni piłkarz strzelił bramkę dającą prowadzenie gościom, a także zupełnie wyłączył z gry Andrzeja Kubicę. Napastnik Górnika starał się jak mógł, ale Cecot był tego dnia nie do przejścia. Paweł Kryszałowicz (Amica Wronki) Paweł Kryszałowicz po raz kolejny udowodnił jaką wartość stanowi dla zespołu z Wronek. Przekonali się o tym boleśnie piłkarze Pogoni Szczecin, przegrywając na stadionie przy ulicy Leśnej aż 1:4. Akcje Kryszałowicza, wspieranego przez Jacka Dembinskiego i kolegów z linii pomocy, sprawiały ogromne kłopoty "Portowcom". Były reprezentant Polski udokumentował swoją dobrą grę golem,a także miał duży udział przy trzeciej bramce dla Amiki (Sandro Rosa sfaulował Kryszałowicza w polu karnym). Po tym efektownym zwycięstwie Amika została nowym liderem. Na jak długo? CIENIASY Kierownictwo Legii Warszawa Co z tą Legia? - zastanawiają się kibice w całej Polsce. Według nas winę za słabą postawę drużyny ponoszą włodarze warszawskiego klubu - właściciel Mariusz Walter i prezes Piotr Zygo, którzy odkąd pojawili się przy Łazienkowskiej, udowadniają, że o piłce nie wiedzą nic, a może jeszcze mniej. Bo tylko w ten sposób można tłumaczyć zatrudnienie w klubie Jacka Zielińskiego, Jacka Bednarza i Marka Jóźwiaka. To osoby zasłużone dla Legii, ale za zasługi można przyznawać medale, a nie posady w jednym z najbardziej zasłużonych polskich klubów. I tak trenera Zielińskiego zżera trema za każdym razem, gdy ma zasiąść na ławce rezerwowych, a jego zmiany wprowadzają więcej zamętu niż pożytku w szeregach archaicznie grającej drużyny. Dyrektora sportowego Bednarza można wręcz podejrzewać o sabotaż - za kolosalne kwoty ściąga piłkarzy, którzy na boisku snują się jak dzieci we mgle, a poszukiwacz talentów Jóźwiak wkrótce stanie się poszukiwaczem antytalentów, jeśli zawodnicy pokroju Rzeźniczaka będą grać tak, jak w sobotnim meczu z Groclinem. Ale podobno Mariusz Walter liczy, że sukcesy przyjdą za trzy lata. Obawiamy się jednak, że do tego czasu cierpliwość fanów może się wyczerpać... Artur Bugaj (Pogoń Szczecin) Panie Arturze! Wiemy, że zaraz po meczu trudno obiektywnie ocenić pracę sędziów, tym bardziej jeśli schodzi się z boiska jako pokonany. Wykazując jednak nawet maksimum dobrej woli nie sposób dopatrzyć się udziału prowadzącego to spotkanie Marcina Borskiego w porażce "Portowców" z Amiką 1:4. - Zagraliśmy bardzo słabo - skomentował porażkę trener ekipy ze Szczecina Bogusław Pietrzak. Tak, właśnie słaba gra spowodowała porażkę we Wronkach. Powtarzamy - słaba gra, panie Arturze. Drażen Besek (Zagłębie Lubin) - Zagraliśmy bardzo dobry mecz - powiedział po spotkaniu z Lechem Poznań szkoleniowiec Zagłębia Lubin Drażen Besek. Czyżby? Chcielibyśmy trenerowi przypomnieć suche boiskowe fakty. Po pierwsze - Zagłębie przegrało 4:5. Po drugie - strata pięciu goli w jednym meczu, to nie najlepsze świadectwo dla linii obronnej, jak i całego zespołu. Po trzecie - jego podopieczni nie potrafili utrzymać dwubramkowej przewagi (2:0, 3:1). Czy są zatem powody do optymizmu? "Cienias" na opamiętanie. Andrzej Bledzewski (Górnik Łęczna) Głupota - tak jedynie można określić to co zrobił Andrzej Bledzewski w spotkaniu z GKS Bełchatów. W doliczonym czasie gry bramkarz zespołu z Łęcznej sfaulował Rafała Berlińskiego za co otrzymał czerwoną kartkę, a sędzia podyktował także rzut karny dla gości, który wykorzystał Janusz Dziedzic, pieczętując zwycięstwo GKS-u. Bledzewski przyczynił się do porażki, a na dodatek osłabił swój zespół w kolejnych spotkaniach. Bramkarz Górnika nie zagra na pewno w dwóch meczach. Kontuzję leczy Robert Mioduszewski i wszystko wskazuje na to, że bramki Górnika strzegł będzie 18-letni Przemysław Tytoń. Ciężkie czasy czekają podopiecznych Bogusława Kaczmarka... Goran Janković (GKS Bełchatów) Sześć minut - tyle zaledwie przebywał na boisku Goran Janković. W 67. minucie pojawił się na placu gry zastępując Grzegorza Kmiecika, a w 73. minucie wyleciał z boiska. Serb zarobił w tak krótkim czasie dwie żółte kartki - to chyba klubowy rekord. Trener Mariusz Kuras będzie musiał przeprowadzić z Jankoviciem poważną rozmowę, bo w innym wypadku marny z niego będzie pożytek. Na szczęście dla serbskiego pomocnika bełchatowianie wygrali i jego "wyczyn" pewnie szybko pójdzie w zapomnienie.