Zaczęło się zgodnie z planem. Piątkowy hit w Grodzisku Wielkopolskim, gdzie mistrz Polski wygrał z wicemistrzem, był bardzo dobrym widowiskiem. W następnych spotkaniach wcale nie było gorzej, a kolejkę zakończył interesujący pojedynek w Szczecinie. Dlatego tym razem zdecydowaliśmy wybrać się aż sześciu asów i tylko czterech cieniasów, mając nadzieję, że zawsze będziemy mieli nadmiar w tej pierwszej kategorii. Tomasz Frankowski (Wisła Kraków) Dwie bramki zdobyte przez "Franka" w meczu z Groclinem, może nie były jakiejś szczególnej urody, ale zostały strzelone w odpowiednim czasie, bo przy stanie 1:2. Pan Tomek znów błyszczy na boiskach Idea Ekstraklasy i tylko dziw bierze, że nikt go jeszcze nie kryje indywidualnie i nie ma przy sobie stale jakiegoś obrońcy. Gdybyśmy to my byli rywalami Wisły, to jeden z naszych obrońców chodziłby krok w krok za Frankiem, nawet gdy ten udaje się do linii bocznej po bidon z napojem. Frankowskiemu wraz z Asem przesyłamy gorące życzenia, aby we wtorek trafił choć raz do bramki Panathinaikosu. Marcin Klatt (Legia Warszawa) Młody napastnik Legii błysnął talentem w meczu z Bełchatowem. Klatt strzelił trzy bramki w 7 minut i aż nie chce się wierzyć, że mecz rozpoczął na ławce rezerwowych. W przypadku bramek Pawła Brożka zalecaliśmy ostatnio rozwagę przed gloryfikowaniem młodziaków. W przypadku Klatta również radzimy zachować spokój, bo jak strzeli jeszcze kilka bramek w kolejnych meczach, to mogłoby nam zabraknąć przymiotników do chwalenia piłkarza. Swoją drogą wierzymy, że i Legia i może kiedyś reprezentacja, będą miały z tego skromnego chłopaka pociechę. Edi (Pogoń Szczecin) 31-letni Brazylijczyk wprowadził do gry Pogoni Szczecin powiew południowoamerykańskiego futbolu. Piękne zwody, wspaniałe panowanie nad piłką i efektowne bramki - to wszystko pokazał Edi w meczu z Koroną Kielce. Drugi gol Brazylijczyka pretenduje do miana bramki miesiąca w naszym Magazynie Ligowym i był naprawdę przepiękny. Liczymy, że nawet jak zrobi się w Polsce chłodniej, to powiew brazylijskiego futbolu wciąż będzie rozgrzewał serca kibiców Pogoni. Piotr Reiss (Lech Poznań) Kapitan z krwi i kości - tak o Piotrze Reissie mogą mówić koledzy z Lecha Poznań. "Reksio", mimo upływu lat wciąż jest najlepszym piłkarzem w drużynie "Kolejorza". To on zdobył w sobotę zwycięską bramkę przeciwko Wiśle Płock, zaliczając w ten sposób 100. trafienie w barwach Lecha. - Cieszę się, że tego setnego gola zdobyłem w takim momencie, bo po dwóch kolejkach nasza sytuacja była niewesoła - wyznał po meczu Piotr, od którego postawy zależy los trenera w poznańskim klubie. Jeżeli nie daj Boże Reiss złapie jakiś uraz, Michniewicz będzie musiał poszukać nowego pracodawcy, bo kto będzie zdobywał bramki dla Lecha na wagę trzech punktów? Jacek Dembiński (Amica Wronki) Jacka Dembińskiego pamiętamy od czasów gdy jako junior nosił piłki w Lechu Poznań za Juskowiakiem, Podbrożnym, czy Araszkiewiczem. Dziś "Dembina" to najjaśniejsza postać w polskiej lidze i najmocniejszy punkt w Amice Wronki. Dembiński jest prawdziwym profesorem we wronieckiej drużynie, pod jego bokiem - i czujnym okiem - rozwija się całe grono młodych piłkarzy, którzy zamierzają pójść jego śladami . W 3. kolejce Jacek poprowadził Amikę do zwycięstwa nad Odrą Wodzisław (4:0) i to właśnie jego chcemy nagrodzić Asem, mimo że zasłużyła na niego cała drużyna z trenerem Skorżą na czele. Marek Wleciałowski (trener Górnika Zabrze) - Nie mam sposobu na Cracovię, to jakiś mit. Po prostu zagraliśmy dzisiaj bardzo konsekwentie - powiedział po sobotnim spotkaniu Marek Wleciałowski. Jego podopieczni pokonali faworyzowane "Pasy" aż 3:0 i niespodziewanie są na trzecim miejscu w tabeli. W meczu z Cracovią piłkarze Górnika zagrali mądrze taktycznie i wykorzystali prawie wszystkie sytuacje podbramkowe, jakie udało im się stworzyć. Ta wygrana to duży sukces szkoleniowca, który udowodnił, że z piłkarzy, którzy w większości nie znaleźliby zatrudnienia w innych klubach, można zrobić dobrze rozumiejący się kolektyw. CIENIASY Radek Mynar (Groclin Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski) Główny winowajca piątkowej porażki z Wisłą. Gdyby nie jego błąd, po którym Frankowski strzelił bramkę na 2:2, to kto wie jak zakończyło by się szlagierowe spotkanie w Grodzisku. Przy prostopadłym podaniu Brożka do "Franka" rozkojarzony Mynar potknął się i piłka bez problemów dotarła na stopę napastnika Wisły, który nie zwykł marnować tak wybornych sytuacji. Z pewnością Mynar nie jest złym obrońca, ale za takie wpadki jak ta piątkowa, trzeba srogo karać, bo cała drużyna pracuje na sukces, a jeden nieskupiony obrońca psuje jej wysiłek. Piotr Świerczewski (Lech Poznań) "Świr" to naprawdę niezły świr i z tego już pewnie nigdy nie wyrośnie. Piotr Świerczewski - bo o nim mowa - podczas meczu Lech-Wisła najpierw w bezdennie głupi sposób sfaulował szarżującego Ireneusza Jelenia, a następnie próbował udusić Patryka Rachwała. Boiskowe chamstwo Świerczewski demonstrował już nie raz i wydaje się, że nic nie uczą go kolejne kary i napomnienia. Panie Piotrze! Może w trosce o zdrowie rywali powinien już Pan zawiesić buty na kołku? Marcin Cabaj (Cracovia) - Chciałbym przypomnieć się trenerowi Pawłowi Janasowi - mówił przed spotkaniem w Zabrzu bramkarz Cracovii. Cabaj musi teraz mieć nadzieję, że "Janosik" nie widział go w akcji w tym meczu, bo wtedy droga do kadry zamknęłaby się przed nim na bardzo długo. Bramkarz "Pasów" nie popisał się, mówiąc delikatnie, przy dwóch z trzech puszczonych goli. W jednym wypadku źle wyszedł z bramki, co wykorzystał Joao Paulo (wcześniej pojedynek z Brazylijczykiem przegrał Marek Baster), a w drugim źle ustawił mur przy rzucie wolnym i Krzysztof Bukalski zdołał zmieścić piłkę między słupkiem, a rękami Cabaja. Waldemar Fornalik (trener Odry Wodzisław) - Znam drużynę Amiki bardzo dobrze - powiedział przed sobotnim meczem Waldemar Fornalik, który jeszcze niedawno pracował we Wronkach będąc asystentem Macieja Skorży. - Moja wiedza o rywalu to jedno, a sposób jej wykorzystania przez piłkarzy, to zupełnie co innego - stwierdził już po spotkaniu. Piłkarze Odry musieli chyba w ogóle nie słuchać swojego trenera, gdyż przegrali bardzo wyraźnie, tracąc cztery bramki, a nie zdobywając żadnej. Całe szczęście, że wodzisławianie z Amiką grają tylko dwa razy w sezonie...