Prowadzenie w tabeli stracił w końcu Górnik Łęczna, czego należało się spodziewać. Oczekiwać też należało, że przełamie się wreszcie Odra Wodzisław i stało się to właśnie w meczu z beniaminkiem z Łęcznej. ASY Dariusz Kubicki (trener Legii Warszawa) Kubicki, krytykowany za poprzedni epizod przy Łazienkowskiej, udowadnia, że należy mu się poważny kredyt zaufania. Prowadzony przez niego zespół jako jedyny w lidze nie przegrał jeszcze meczu, a w piątek rozbił "Białą Gwiazdę". Legia pod wodzą tego młodego szkoleniowca gra niezwykle solidnie w tyłach (tylko trzy stracone gole w sześciu kolejkach) i potrafi wygrywać mecze nawet wówczas, gdy mecz się nie układa (np. w derby z Polonią). Paweł Kryszałowicz (Amica Wronki) Popularny "Kryszał" robi we Wronkach to, czego od niego oczekiwano. Napastnik reprezentacji został ściągnięty do Amiki, by rozstrzygać mecze i właśnie to uczynił w Warszawie, gdzie honory gospodarzy pełnił Świt. Napastnik Amiki trafił do siatki rywali już w 35. sekundzie. Gol okazał się zwycięski i zapewnił podopiecznym Stefana Majewskiego pozycję lidera. Mariusz Nosal (Odra Wodzisław) Gol tego 29-letniego napastnika przerwał wspaniałą serię Górnika Łęczna w ekstraklasie. Nosal, który ostatni raz cieszył się z bramki w lidze dwa lata temu, umiał znaleźć się we właściwym czasie oraz właściwym miejscu i zdobył prowadzenie dla Odry, które "ustawiło" mecz. Lubos Michel (sędzia ze Słowacji) Arbiter ze Słowacji swoją postawą w meczu na szczycie Legia - Wisła udowodnił, że pomysł PZPN ze sprowadzaniem na ważne spotkania sędziów z innych krajów jest strzałem w "10". Słowak prowadził mecz bezbłędnie i nie jest przypadkiem, iż niedawno oglądano go w Mediolanie podczas pojedynku LM AC Milan - Ajax Amsterdam. Kibice warszawskiej Legii Już raz fani Legii (przy okazji meczu z Polonią) znaleźli się wśród Cieniasów. Tym razem jednak zasługują na pozytywne wyróżnienie. Ich doping podczas meczu Legia - Wisła niczym nie ustępował europejskim przykładom, dodajmy tym dobrym. Miejmy nadzieję, że nasi kibice częściej będą dawali powody do tego, by ich chwalić. CIENIASY Wisła Kraków Wiemy o tym, że leżącego się nie bije, ale znokautowanym piłkarzom Wisły Kraków, musimy przyznać cieniasa numer 1. Pogrom, jakiego doznali gracze Kasperczaka oraz styl tej porażki kwalifikuje mistrza Polski do Cieniasa sezonu. Tak źle jak Wisła, na Łazienkowskiej nie grał Górnik Łęczna, a nawet Lech Poznań. Inna sprawa, że wiślacy trafili na bardzo dobrze dysponowanego rywala. Z drugiej strony to tylko ligowa porażka (raczej nie ostatnia), która o niczym nie przesądza, ale potwierdza kryzys w krakowskim zespole. Na Reymonta przydałyby się jesienne porządki... Waldemar Fornalik (Górnik Zabrze) Duży potencjał Górnika nijak nie przekłada się na ligowe punkty. W 6. kolejce zabrzanie przegrali z Wisłą Płock, która również dysponuje sporym potencjałem, ale przynajmniej zaczęła zdobywać punkty. Winę za słabą postawę Górnika kładziemy na barki trenera Fornalika, który jakoś nie może poukładać gry zespołu. Jeszcze jedna porażka i rodzina Koźmińskich może stracić cierpliwość i sięgnąć po innego trenera. Piotr Dziurowicz (prezes GKS-u Katowice) Włodarz katowickiej drużyny popełnił bardzo dużo błędów. Do kilku się już przyznał (zatrudnienie Lorensa), a do innych może przyzna się wkrótce, gdy nazwa sponsora klubu przestanie być wymieniana we wszystkich mediach. Dziurowicz, wprowadził takie rygory bezpieczeństwa na stadionie, że dziennikarze nie mogą przepytać piłkarzy po zakończonym meczu. Prezes GKS-u musi zacząć myśleć przy podejmowaniu decyzji, lub zmienić doradcę... Defensywa Górnika Polkowice Jak w masło wchodzili w obronę Górnika zawodnicy Groclinu. Skończyło się na stracie przez polkowiczan tylko 4 bramek, ale spokojnie mogło być ich dwa razy więcej. Beniaminek musi szybko poprawić grę w obronie, bo traci za dużo goli. Jeszcze kilka kolejek, a z taką defensywą Górnik będzie "czerwoną latarnią" ligowej tabeli. Na razie jest przedostatni. Krzysztof Zdunek (sędzia z Łodzi) Szósta kolejka ekstraklasy była raczej dobra dla sędziów. Wyjątkiem był tylko arbiter Zdunek, który zapomniał zabrać na mecz czerwonej kartki. Może on do tego się nie przyzna, ale jak inaczej wytłumaczyć fakt, że nie odesłał do szatni Jurkowskiego (Wisła Płock), który mając już na koncie żółtą kartkę, "wyciął" w polu karnym Makarieva (Górnik Zabrze). Czerwień należała się nawet bez drugiej żółtej, ale jak ją pokazać skoro została w szatni?