Matty Cash ostatnio w Aston Villi miał pewne problemy z regularnym graniem od pierwszych minut. Polak stracił miejsce w składzie rzecz Konsy, który występował na jego pozycji, jako nominalny stoper, co dużo mówiło o tym, jak spadło zaufanie Unai'a Emery'ego do naszego kadrowicza. Cash na swoje szanse musiał czekać głównie do meczów FA Cup, gdzie Hiszpan, stosując rotację w składzie znajdował okazję do wystawienia od początku Casha. Kamil Glik szczerze o pieniądzach. "To może zabrzmi nieskromnie" Taką okazję Polak dostał niedawno w pierwszym meczu 1/16 finału FA Cup, gdy Aston Villa na wyjeździe mierzyła się z rozbitym Chelsea. Cash zaprezentował się naprawdę dobrze i dał swojemu trenerowi argumenty za stawianiem na niego w kolejnych starciach. Tamto spotkanie zakończyło się wynikiem 0:0, co oznaczało, że Aston Villa będzie musiała zagrać jeszcze rewanż na własnym stadionie. Wydawało się, że to będzie ta łatwiejsza część zadania. Aston Villa odpada z FA Cup. Matty Cash nie pomógł W starciu rewanżowym znów zobaczyliśmy Casha na murawie od pierwszej minuty. Trudno powiedzieć, aby Polak spełniał pokładane w nim oczekiwania, ale na pewno nie był najlepszym z zawodników na murawie, choć w jego drużynie znalazłoby się przynajmniej kilku, którzy zaprezentowali się wyraźnie gorzej. Niemniej jednak trudno jest chwalić kogokolwiek po takim meczu, jaki rozegrała Aston Villa z rozbitą po ostatnich meczach Chelsea. Już po zaledwie 11 minutach Chelsea uciszyła rozśpiewane od pierwszych sekund Villa Park. Gola na 1:0 dla gości strzelił Connor Gallagher, który z zimną krwią wykorzystał sytuację na skraju pola karnego. Już dziesięć minut później kolejne tragiczne zachowanie w Nicolas Jackson, który w tym sezonie jest piekielnie nieskuteczny. Aston Villa próbowała się odgryzać, ale na bardzo niewiele się to ostatecznie zdało, bo do przerwy było 0:2. Szykują się wielkie zmiany w Barcelonie. To jest już nieuniknione Zostało więc ledwie 45 minut na odrobienie strat. Unai Emery nie zdecydował się na dokonanie żadnych zmian. Być może to był błąd, bo Aston Villi wciąż niewiele wychodziło. Z drugiej zaś strony Chelsea tego wieczoru bardzo niewiele potrzebowała na osiągnięcie sukcesu. Nie inaczej było także w drugiej połowie. Wystarczył jeden rzut wolny, aby właściwie zamknąć wynik. W 54 minucie do piłki ustawionej około 25 metrów od bramki Aston Villi podszedł Enzo Fernandez. Argentyńczyk, wokół którego mnóstwo było ostatnio plotek o ewentualnym odejściu uderzył perfekcyjnie. Piłka wpadła w samo okienko bramki gospodarzy i Chelsea uspokoiła już ten mecz do poziomu maksymalnego. Jasne stało się, że to spotkanie wygrają goście i sprawią swego rodzaju małą niespodziankę, bo na pewno za taką trzeba uważać wynik, gdy 11. drużyna Premier League ogrywa ekipę plasującą się tuż za podium. Aston Villę stać było jeszcze jedynie na gola honorowego w samej końcówce. W ocenie występu Casha trudno wydać jednoznaczny wyrok. Nie było to ani świetne, ani fatalne spotkanie, ale po 1:3 trudno jest chwalić obrońcę.