Najpierw dał się poznać jako sympatyk silnego patriarchatu i zapowiedział, że gdyby to od niego zależało, to kobiety nie mogłyby mieć prawa jazdy. Później wzgardził londyńskimi stylistami i fyzjerami, a swojego ulubionego "mistrza nożyczek", Denisa Wołkowa zaprasza do siebie ilekroć on lub jego żona zapragną zmienić fryzurę. W międzyczasie małżonka Arszawina, Julia, przyznała, że przeraża ją szarość Londynu, fatalne jedzenie i pozbawione dobrego smaku Brytyjki. Teraz z kolei Arszawin przyznał, że jego piłkarskim wzorem i idolem z młodzieńczych lat jest... Paul Gascoigne. Szokujące nie jest to, że ulubieńcem Rosjanina jest, mówiąc dyplomatycznie, postać kontrowersyjna, ale to, że był on związany głównie z Tottenhamem Hostpur, czyli największym rywalem Arsenalu w mieście... - Lubiłem Gascoigne'a. On był nadzwyczajny na boisku, jak i poza nim - stwierdził Arszawin, niezrażony tym, że jego faworyt jest postacią krystalicznie wątpliwą. - Zawsze miał swoje zdanie. Według mnie to podstawa u mężczyzn - wyjaśnił Arszawin. O ile nie dziwią opinie na temat piłkarskich umiejętności "Gazzy", który okres świetności przechodził właśnie w czasie dojrzewania Arszawina - Italia 90' oraz EURO 96', to o pozaboiskowych ekscesach Anglika było głośno na całym świecie. Arszawin przyznał po raz kolejny, że brakuje mu atmosfery rodzinnego miasta, St. Petersburga. - Tęsknię za moim miastem. Jeślibym mógł, to zabrałbym tutaj je całe. Znam tam każdą małą uliczkę, każdy mały zakątek, każde ustawienie świateł drogowych - wyliczał. - Poza tym miałem tam pewne przywileje w życiu codziennym - dodał były gwiazdor Zenitu.