Przez 22 lata prowadził piłkarzy Arsenalu. Stadion Emirates był jego domem, a zawodników często traktował jak synów. Z londyńskim klubem pożegnał się 1,5 roku temu i nie podjął innej pracy. Jak jednak powiedział ostatnio - nie ma dnia, by nie myślał o futbolu. "Jak się budzę, moje pierwsze myśli zawsze idą w kierunku piłki nożnej. Zastanawiam się, czy jest jakiś interesujący mecz do obejrzenia i jeśli jest, uznaję mój dzień za uratowany" - przyznał w wywiadzie dla Sky Sports. Wenger dodał, że wprawdzie ma 70 lat, ale to nie oznacza, że nie czuje głodu powrotu do futbolu. On sam czuje, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i nie wyklucza powrotu na trenerską ławkę. "Dostałem już kilka propozycji pracy, ale ze względów osobistych musiałem wszystkie odrzucić. Po prostu cieszyłem się na parę miesięcy wolnego. Przez 37 lat byłem trenerem i nie miałem nawet chwili dla siebie. Nie wiedziałem, co to czas wolny, więc teraz korzystałem z tego pełnymi garściami" - powiedział. Najpierw Wenger pracował jako trener młodzieży w takich klubach jak Racing Strasburg i Cannes. Potem objął posadę w AS Nancy, to był 1984 rok. Przez siedem lat zajmował się też piłkarzami AS Monaco, a na początku lat 90. zainteresował się nim Bayern Monachium. Pozostał jednak wierny Monako, ale po nieudanym starcie w sezon 1994/95 został zwolniony. Wówczas zdecydował się na przyjęcie posady w... Japonii. "To był dla mnie ważny okres. Nie rozumiałem, co ludzie do mnie mówią, nie wiedziałem, co piszą o mnie w gazetach. Wtedy właśnie zrozumiałem, że ważne jest to, co ja sam czuję, a nie inni. Z nową motywacją wróciłem do Europy i przyjąłem ofertę Arsenalu" - wspominał. Gdy 22 września 1996 roku przedstawiono go jako nowego trenera "Kanonierów", w Anglii wszyscy się dziwili. "Arsene, kto?" - napisano w "Evening Standard". Kibice, ale nawet sami zawodnicy, nie kryli irytacji, że zatrudniono kogoś bez większego doświadczenia. Tym bardziej, że jako menedżer dostał także kontrolę nad transferami i kontraktami. Ale Wenger nie potrzebował zbyt wiele czasu, żeby do siebie przekonać. Wprowadził nowe metody szkoleniowe i doskonałą atmosferę do zespołu. To dało wymierne efekty w postaci dobrych wyników. "Wenger nie tylko lubi się śmiać, ale często robi to z samego siebie" - chwalił go legendarny piłkarz Arsenalu Tony Adams. Na duże sukcesy nie trzeba było długo czekać. Po dwóch latach ekipa z Londynu sięgnęła po dublet - mistrzostwo i Puchar Anglii. W sumie pod wodzą francuskiego szkoleniowca "Kanonierzy" wywalczyli trzy razy tytuł i siedem razy sięgnęli po puchar. Niesamowity był zwłaszcza sezon 2003/04 - Arsenal nie przegrał wówczas w Premier League ani jednego meczu. Do tej pory nie udało się tego wyczynu nikomu powtórzyć. Krytycy zarzucają mu jednak co innego - że nigdy nie udało mu się zaistnieć z drużyna na arenie międzynarodowej. Nie wygrał ani jednego tytułu, mimo że - jak uważają niektórzy eksperci - miał do tego odpowiedni skład. W jego ostatnich dwóch sezonach nie zdołał nawet awansować do rozgrywek Ligi Mistrzów. Teraz Wenger zastanawia się nad przyjęciem propozycji FIFA, która chciałaby, żeby objął stanowisko dyrektora technicznego. "Czemu się zastanawiam? Bo mnie bardziej kręci kierowanie drużyną przy linii bocznej" - przyznał. Tym samym zasugerował, że jego powrót na ławkę trenerską nie jest wcale wykluczony.