Arsenal już w poprzednim sezonie Premier League prezentował się naprawdę bardzo dobrze. Przed sezonem trudno było wierzyć, że "Kanonierzy" mogą zagrozić Manchesterowi City w walce o zwycięstwo w tych rozgrywkach, a tak się faktycznie stało. Ostatecznie zakończyło się to jedynie drugim miejscem, ale drużyna prowadzona przez Mikela Artetę zbudowała sobie fundamenty do tego, aby w kolejnych rozgrywkach ruszyć po odzyskanie tytułu z rąk zespołu Pepa Guardioli. Nie obciążajmy "Grosika" zbawianiem kadry Trzeba jednak uczciwie przyznać, że rola Jakuba Kiwiora w tamtym niewątpliwym sukcesie była niewielka. Polak przyszedł do klubu zimą i nie zdołał zbudować sobie pozycji gracza wyjściowego składu. W końcówce sezonu grał dużo, ale tylko dlatego, że kontuzjowany był William Saliba. Polak Francuza zastępował naprawdę godnie, ale nie zdołał wywalczyć sobie zaufania u trenera, w związku z tym latem za duże pieniądze do Arsenalu trafił konkurent Kiwiora - Timber, który jednak szybko doznał bardzo poważnej kontuzji. Arsenal z Kiwiorem nie składa broni. Ważna wygrana z Brentford W nowy sezon Arsenal wszedł więc wzmocniony i personalnie zdecydowanie lepszy niż w poprzednich rozgrywkach. Kiwior na swój czas musiał jednak bardzo mocno zapracować i długo poczekać. Polak od początku rozgrywek był jedynie rezerwowym. Rok 2024 jest jednak dla niego znakomity, podobnie, jak dla całego Arsenalu. Nasz kadrowicz stał się kluczowym piłkarzem i gra naprawdę dobrze, a z Kiwiorem na boisku Arsenal gromił kolejnych rywali. Nie mogło więc dziwić, że Polak wybiegł od pierwszych minut na murawę Emirates w meczu 28. kolejki Premier League z Brentford. To spotkanie w kontekście mistrzostwa mogło być bardzo ważne. Dzień później bowiem bezpośredni mecz ze sobą rozegrać mieli Manchester City oraz Liverpool, a więc główni rywale w walce o tytuł. Pierwsza połowa tego spotkania dla Arsenalu zaczęła się wybitnie. Już w 19 minucie doskonale z drugiej linii w pole karne wbiegł Declan Rice, który głową wykończył dośrodkowanie swojego kolegi z zespołu. Wszystko dla Arsenalu układało się bardzo dobrze, gdy Aaron Ramsdale uznał, że spróbuje przedryblować rywala. Ten się jednak nie dał i wystawiając stopę, zablokował wybicie bramkarza, a piłka wturlała się do siatki. Dzięki temu do przerwy mieliśmy 1:1, ale na pewno nie z winy Kiwiora. Haaland ma wielkie marzenie. Cel Norwega jest jasny. "Klucze do przyszłości" Patrząc na tabelę, na zwycięstwie bardziej musiało zależeć oczywiście "Kanonierom", dla których te trzy punkty mogły okazać się bezcenne. Widać to było na murawie w drugiej połowie. Arsenal napierał na bramkę gości, którzy musieli nawet wybijać piłkę z linii. Brentford się odgryzało i swoje umiejętności pokazał kilka razy także ten, który gola w końcówce pierwszej połowy gościom podarował. Gola jednak przez długi czas strzelić się nie udało, w związku z tym Mikel Arteta postawił na bardziej ofensywną opcję na lewej obronie i zdjął Jakuba Kiwiora w 80 minucie. Dla Polaka na pewno nie był to wybitny występ, ale nie był też słaby. W skali szkolnej zakręciłby się pewnie gdzieś koło czwórki. W 86 minucie wynik na tablicy rezultatów w końcu się jednak zmienił. Doskonałą akcją popisał się Arsenal. Świetnym podaniem linię defensywy gości przeciął Odegaard, doskonale dośrodkował Ben White, a wykończył to wszystko głową Kai Havertz. Arsenal wyszedł na upragnione prowadzenie, a zwycięstwo było już naprawdę bardzo blisko. W doliczonym czasie gry zespół Artety domagał się karnego za próbę zdjęcia spodenek Gabrielowi, ale nic takiego się nie wydarzyło. Karnego nie było i więcej goli również nie zobaczyliśmy. Arsenal po tym meczu ma 64 punkty. Drugi Liverpool 63, a trzecie City 62. Rozpoczyna się kluczowa faza sezonu w walce o tytuł.