Arkadiusz Onyszko: Dziś nie miałbym z tym problemu Zbigniew Czyż: Całkiem niedawno australijski piłkarz Josh Cavallo ujawnił, że jest gejem. Nie byłoby może w tym nic sensacyjnego, gdyby nie fakt, że jest czynnym piłkarzem i jest to pierwszy taki przypadek na świecie. Zaskoczyło pana publiczne zwierzenie Cavallo? Arkadiusz Onyszko: - To jest niewątpliwie wielka odwaga coś takiego powiedzieć. Na pewno coming-out wiąże się też z dużą presją i oczekiwaniami wobec zawodnika, który to ujawni. Tym bardziej go podziwiam, że był w stanie publicznie opowiedzieć o swojej orientacji. Uważa pan, że Australijczyk będzie miał teraz trudniej w zespole? - Żyjemy już w takich czasach, kiedy jest to normalne. Szatnia piłkarska jest owszem bardzo hermetyczna, jeśli jednak piłkarz jest dobrym zawodnikiem, dobrym kolegą, jest lubiany wśród pozostałych graczy, to ja uważam, że tutaj nie ma absolutnie żadnego problemu, żeby go zaakceptowano. Uważam, że w takiej sytuacji on będzie dalej funkcjonował tak jak robił to do tej pory. - Jeżeli ktoś ma ochotę powiedzieć o swojej seksualności, cały czas gryzie się z takimi myślami, przeszkadza mu to w pracy, w funkcjonowaniu i może chciałby się otworzyć, mieć swojego partnera oficjalnie, to jak najbardziej jestem za tym, żeby powiedział. Myślę, że dlatego właśnie geje chcą o tym mówić, bo te sprawy ich ograniczają. Jeśli jednak ktoś nie chce mówić, to należy to uszanować. Teraz świat poszedł tak do przodu, że nie jest jakąś wielką sensacją, że ktoś ma upodobania homoseksualne. Myślę, że to jest od wielu, wielu wieków tak naturalne, że nie ma z tym żadnego problemu. Czyli świat się na tyle zmienił, że zmieniły się też poglądy Arkadiusza Onyszki na pewne sprawy? W książce "Fucking Polak" wypowiedział pan wiele mocnych słów, jak chociażby to, że nienawidzi gejów, że to obrzydlistwo oraz, że w futbolu nie powinno być dla nich miejsca. - To było niestosowne z mojej strony. Nie można mówić o drugiej osobie, że się jej nienawidzi. Z perspektywy czasu, jestem coraz starszy, mam 47 lat, jeszcze raz chcę powiedzieć, że to było niestosowne mówić tak otwarcie, że się kogoś nienawidzi. Gdyby pan dziś dalej był bramkarzem i dowiedział się, że kolega w szatni jest gejem, to jak by zareagował? - Normalnie, nie miałbym z tym żadnego problemu. Wie pan może o gejach w polskiej piłce, że są tylko z obawy przed różnymi konsekwencjami się ukrywają? - Nie, nie słyszałem o takich przypadkach, jestem szczery. W swojej karierze bramkarskiej też nie doświadczyłem, że w drużynie w której grałem ktoś był homoseksualistą. "Cały Lublin czeka na mecz z Legią" Zmieniając temat, Motor Lublin, w którym jest pan trenerem bramkarzy zagra 1 grudnia w 1/8 finału Pucharu Polski z Legią Warszawa. Jak przyjęliście wynik losowania? - Chcieliśmy wylosować Legię z kilku powodów. Nie patrzymy jednak na to losowanie w ten sposób, że Legia jest w dołku, bo my także mamy pewną zadyszkę w rozgrywkach drugiej ligi. Chodzi bardziej o to, że to będzie fajne widowisko piłkarskie. Piękny stadion Arena w Lublinie, komplet widzów, świetna murawa. Będzie znakomita atmosfera, jak wiadomo Legia przyciąga na trybuny wielu kibiców, każdy chce zobaczyć w akcji mistrzów Polski, teraz także uczestników Ligi Europy. Dla nas na pewno to też będzie dobre doświadczenie zmierzyć się z tak renomowanym i utytułowanym przeciwnikiem. Wietrzycie swoje szanse w rywalizacji z Legią? - Puchar Polski rządzi się swoimi prawami. Nie stawiamy się na pozycji straconej, na pewno powalczymy i tanio skóry nie sprzedamy. Jestem przekonany, że ten mecz wyzwoli u naszych zawodników dodatkowe pokłady ambicji i siły. Na pewno Legia Warszawa nie będzie z nami miała łatwo. Już teraz u swoich piłkarzy widzi pan dużą mobilizację na to spotkanie, czy jeszcze jest trochę za wcześnie? - Ona na pewno jest, podświadomie czekamy na ten mecz, ale dla nas najważniejsza jest w tym momencie liga. Przed nami małe derby regionu, zagramy w sobotę z Wisłą Puławy. Odległość między Lublinem a Puławami to zaledwie 45 kilometrów. Ostatnio złapaliśmy lekką zadyszkę i będziemy się starali w tym meczu podnieść. Czeka nas na pewno ciężkie spotkanie. Jako trener bramkarzy Motoru bardziej będzie pan przestrzegał swoich podopiecznych przed Mahirem Emrelim, czy Thomasem Pekhartem? - Nie wiadomo, czy Emreli zagra przeciw nam od pierwszej minuty, bo wiadomo, że w Pucharze Polski trenerzy próbują często innych rozwiązań. W lidze Legii nie za bardzo idzie więc mecz z nami może być dla niej taką ostatnią szansą na przedłużenie swoich szans, żeby w przyszłym sezonie zagrać w europejskich pucharach. Dlatego też podejrzewam, że przeciwko nam zagrają raczej pierwszym składem. W swoich szeregach Legia ma wielu bardzo dobrych zawodników, dlatego my nie koncentrujemy się tylko na jednym czy dwóch piłkarzach. Będziemy analizować grę Legii i spróbujemy się pod względem bramkarskim przygotować jak najlepiej do mocnych stron tej drużyny. Będziemy też szukać swojej szansy w słabszych elementach w grze Legii. Na pewno czeka nas bardzo ciekawe spotkanie. Cały Lublin już nie może się go doczekać. Z Arkadiuszem Onyszką rozmawiał Zbigniew Czyż