44 kroki, 12 kontaktów z piłką, 10,6 sekundy, 52 metry - liczby opisujące tamtą akcję nie są w stanie oddać emocji, które wstrząsnęły światem. Slalom Diego Armando Maradony między Anglikami podczas turnieju Mexico'86 wielu jego rodaków traktuje do dziś jak zadośćuczynienie za śmierć 746 żołnierzy w wojnie o Malwiny. Zupełnie inaczej wspominają tamten dzień Anglicy. Dla nich mija właśnie ćwierć wieku od chwili, gdy wielki piłkarz zhańbił się oszukańczym golem zdobytym ręką, a po meczu jeszcze cynicznie bełkotał o pomocy bożej. Do dziś restauracja w angielskiej ambasadzie w Buenos Aires nosi ironiczną nazwę "Mano de Dios" (ręka boga). Argentyńczycy i Anglicy mogą w niej usiąść przy kieliszku, lub kawie wspominając bolesne chwile wspólnej historii. Spór o Falklandy (nazywane przez Argentyńczyków Malwinami) nie został rozwiązany do dziś. Położone 480 km od wybrzeży Argentyny wyspy są pod rządami brytyjskimi, Anglicy nie mają zamiaru nawet podjąć dyskusji na temat ich zwrotu. Argentyńczykom pozostało piłkarskie zadośćuczynienie,: czyli dwa gole Maradony i zwycięstwo 2-1 w drodze po tytuł mistrza świata w 1986 roku. Eksperci FIFA uznający drugą bramkę Maradony w tamtym spotkaniu za gola nr 1 w historii mundiali, musieli wyzbyć się wielu uprzedzeń. Nie ma człowieka, który byłby bardziej krytyczny wobec organizacji rządzącej światowym futbolem. Losy boskiego Diego były jednak przez ostatnie ćwierć wieku równie bujne i skandalizujące, jak historia organizacji wstrząsanej, co chwilę aferami korupcyjnymi. Większa część kibiców zmuszona jest wybaczać im jednak wszystko, by w zamian otrzymać swoją ukochaną, futbolową strawę. Bezdyskusyjnie jednak gol Maradony na 2-0 był arcydziełem. Komentujący tę akcję legendarny sprawozdawca i pisarz urodzony w Urugwaju Victor Hugo Morales dziękował Bogu "za futbol", "za Maradonę", za "te łzy szczęścia", które przeżył. Dziś największy bohater Argentyny jest trenerem w klubiku Al Wasl w Dubaju. Liga Emiratów Arabskich za 25 mln euro kupiła sobie na dwa lata najbardziej znaną twarz w dziejach piłki. Po porażce z reprezentacją Argentyny na mundialu w RPA, Diego wylądował na peryferiach wielkiego futbolu. Kłótnie na jego temat potrwają jeszcze latami. Co do jednego sporu nie ma: z piłką u nogi był gigantem. Gol Maradony z legendarnym komentarzem Moralesa: Gol Mardony z komentarzem angielskim: Bramka na 1-0, czyli "Mano de Dios": Dyskutuj o artykule z Darkiem Wołowskim!