Zobowiązał się w niej do zapłacenia, w przypadku skazującego go prawomocnego wyroku sądu, kary w wysokości 300 tysięcy euro oraz dodatkowego odszkodowania w kwocie miliona złotych na wskazany przez PZPN lub Ekstraklasę SA cel. "Jestem niewinny i zrobię wszystko co w ludzkiej mocy, żeby oczyścić swoje imię i wrócić do piłki nożnej. Jestem z nią związany od 22 lat, to moje życie. Zarzutami korupcyjnymi byłem zdruzgotany. Teraz oddaję się do dyspozycji moich przełożonych i opinii publicznej" - powiedział w poniedziałek na konferencji prasowej. Wróbel zdaje sobie sprawę, że podpisany w poniedziałek dokument ma znacznie wyłącznie symboliczne. "To oczywiście symbol, który ma mi pomóc udowodnić swoją niewinność. Lawina korupcyjna zabrała ze sobą również uczciwych ludzi. Chcę wrócić do sędziowania, a na oczyszczający wyrok sądu mogę czekać jeszcze kilka lat" - ocenił 29-letni arbiter, który karierę sędziego rozpoczął w 1998 roku. Jak zaznaczył, nie jest milionerem i ewentualność wypłacenia kar doprowadziłaby go do bankructwa. "Po podpisaniu tej deklaracji można mnie uznać albo za niewinnego, albo za wariata" - dodał. 28 marca prowadząca śledztwo w sprawie korupcji prokuratura we Wrocławiu postawiła mu zarzuty. Pod groźbą kary zabroniono mu ujawniania szczegółów. Prokuratorzy zgodzili się jedynie by zarzuty poznał szef Kolegium Sędziów Sławomir Stempniewski. "Nie otrzymałem od prokuratury zakazu prowadzenia spotkań. Kolegium Sędziów zawiesiło mnie jednak do czasu wydania postanowienia przez Wydział Dyscypliny. Nie mogę brać udział w meczach, ani szkoleniach. Decyzję tę zaskarżyłem, gdyż z powodu tego zakazu nie będę w odpowiedniej dyspozycji po oczyszczeniu z zarzutów" - wyjaśnił arbiter, który w sezonie 2007/08 debiutował w najwyższej klasie rozgrywkowej. "Z punktu widzenia prawnego ten dokument nie ma dla nas większego znaczenie - bardziej zainteresowany będzie nim Wydział Dysycpliny. To właśnie w gestii tego organu leży teraz sprawa Marcina Wróbla. My musimy stosować obowiązujące przepisy, a na mocy uchwały zarządu PZPN wszystkie osoby, które mają postawione zarzuty, muszą być zawieszone do czasu zakończenia postępowania przed WD. Osobiście trzymam jednak kciuki za pana Wróbla" - powiedział PAP przewodniczący Kolegium Sędziów. W maju sąd zrezygnował ze stosowania wobec Wróbla środków zapobiegawczych - nie musiał wpłacać poręczenia majątkowego i może w dowolnej chwili opuścić kraj. Jak podkreślił Wróbel, mogła mu zaszkodzić wieloletnia obecność w środowisku piłkarskim. W przeszłości był zawodnikiem i wielu graczy pierwszoligowych zna osobiście, na stopie koleżeńskiej. "Zdarzało mi się słyszeć dwuznaczne propozycje lub znajdować się w nietypowych sytuacjach - na przykład działacz zbyt długo przebywał w pokoju sędziów. Takie przypadki częściej działy się w niższych klasach. Nigdy im jednak nie uległem. Nie zdarzyło się również, żeby ktoś jednoznacznie zaproponował mi konkretną kwotę za odpowiedni wynik" - zapewnił Wróbel. Wróbel złożył w prokuraturze wniosek o wyłączenie jego sprawy z ogólnego śledztwa, co mogłoby przyspieszyć decyzję sądu, ale nie otrzymał jeszcze odpowiedzi. Sędzia przyznał się podczas przesłuchań do wręczania upominków obserwatorom. "W grę wchodziły drobiazgi, na przykład perfumy. Traktowałem to jako podziękowanie podobne do tego składanego lekarzom przez zadowolonych pacjentów. Prokuratorzy zapewnili mnie, że nie jest to uznawane za korupcję" - wyjaśnił. Wróbel nie wykluczył, że w przyszłości pozwie do sądu swoich przełożonych i będzie się domagał odszkodowania. Nie zamierza jednak w tej sprawie podejmować pochopnych decyzji. "Na pewno nie będę skarżył prokuratury albo CBA. We Wrocławiu posiadłem taką wiedzę, że nie mogę mieć do nich pretensji. Warunki, jakie tam są, sprawiają, że nikt kto ma coś na sumieniu nie wyjdzie bez przyznania się do winy" - zapewnił Wróbel.