- Zmiany są przesądzone - stwierdził na łamach "Sportu" Antoni Ptak. Właściciel szczecińskiego klubu potwierdził, że najchętniej widziałby na ławce trenerskiej Pogoni szkoleniowca z Czech. - Kierunek czeski drążymy od dawna. Już przed sezonem widziałem Wernera Liczkę w Pogoni, prowadziliśmy nawet rozmowy, byliśmy bliscy porozumienia, ale w końcu odradzono mi ten ruch. Dziś wiem, że był to mój błąd, miałem nie patrzeć na opinię publiczną. Teraz Liczka ma już wstępną umowę z Wisłą, wyrwać go już z Krakowa nie ma szans - powiedział. Krótką przygodę z "Portowcami" miał Pavel Malura. Jednak szybko został zwolniony. - Z Malury byłem zadowolony, choć w układzie z Bogusławem Baniakiem nie miał szans. Nie przekreślałbym go zupełnie, bo może jest jeszcze za młody na samodzielną pracę. Jako asystent pewnie by się sprawdził - tłumaczył Ptak. - Już przed mistrzostwami Europy stawiałem na Czechów. I oni w Portugalii pokazali najbardziej efektowny, widowiskowy futbol. Przede wszystkim potrafią świetnie przygotować motorycznie zespół, górują nad naszymi trenerami taktycznymi nowinkami i rozwiązaniami - wyjaśnił. Jeszcze niedawno Ptak zapowiadał, że odejdzie z Pogoni, jednak przynajmniej na razie "nie zwija interesu". - Krytykanci i mądrale zawsze się znajdą i tak na zdrowy rozum powinienem wszystko zostawić i wyjechać stąd. Nie wykluczam i takiego rozwiązania, bo zawsze mówiłem, że jeśli jest chętny, by wszystko poprowadzić, to ustąpię pola. Zdarzają się więc chwile załamania. Z drugiej strony zostawić wszystko, co tutaj zrobiliśmy, byłoby ciężko. Jest w Szczecinie ogromne zapotrzebowanie na piłkę, są kibice i chyba tak szybko nie zwinę interesu - dodał.