W minionym sezonie Ferreira zdobył 14 bramek dla FC Dallas, zaliczył siedem asyst i wpadł w oko menedżerom z kilku europejskich klubów. Dobrą postawą zapracował sobie na to, by spróbować sił w mocniejszej lidze, choć akurat MLS czyni stopniowy progres. Najwięcej konkretów wykazał Spartak Moskwa. Włodarze rosyjskiego klubu zaoferowali 13 milionów dolarów, na co zespół z Teksasu przystał i pozwolił piłkarzowi na negocjowanie nowego kontraktu. Według dziennikarzy w USA napastnik także porozumiał się z ekipą z Moskwy. Wydawało się, że transfer jest przesądzony, ale wtedy do akcji wkroczyły władze MLS. Amerykanie pogardzili milionami z Rosji Włodarze MLS w swojej opinii, przekazanej klubowi i zawodnikowi zaznaczyli, że istnieje duże ryzyko dla amerykańskich podmiotów gospodarczych prowadzących interesy z podmiotami rosyjskimi. Od czasu inwazji na Ukrainę, jeżeli jest to tylko możliwe, amerykańskie przedsiębiorstwa unikają kontaktów z Rosjanami, nawet, jeśli mowa o transferach sportowców. MLS ma prawo wstrzymać transfer, ponieważ działa w dość złożonej i zupełnie innej od europejskich standardów formie, wynajmując licencję klubom, czy opłacając wynagrodzenie zawodników. Ma też dużo do powiedzenia w kwestii transferów i jak widać, czasem blokuje ruchy, które są niezgodne z wartościami ligi. FC Dallas odmówił komentarza dziennikarzom "The Athletic", którzy jako pierwsi poinformowali o sprawie. To nie pierwsza blokada. W USA nie boją się strat Urodzony w Kolumbii, choć reprezentujący USA Ferreira to nie pierwszy zawodnik, którego transfer do Rosji został przez władze MLS zablokowany. Rok wcześniej Cristian Casserea, zamiast do Lokomotiwu Moskwa trafił finalnie do Toulouse FC. Francuski klub zapłacił co prawda cztery miliony dolarów mniej, niż oferowali Rosjanie, ale kwestia finansowa zeszła w tym przypadku na dalszy plan. Jak widać w USA nie obawiają się potencjalnych strat finansowych, wyżej stawiając poszanowanie zasad, według których budują swój produkt, bo tak traktowana jest liga MLS.