Decyzja Macieja Rybusa o pozostaniu w Rosji, zwłaszcza w kontekście wojny w Ukrainie, wywołała nad Wisłą ogromne kontrowersje. Oliwy do ognia dolał agent piłkarza. Mariusz Piekarski, w rozmowie z portalem Meczyki.pl, sugerował, że "Ryba" i jego rodzina są bezpieczniejsi w kraju rządzonym twardą ręką przez Władimira Putina niż w Polsce i przyrównał sytuację swojego klienta do losów... Pawła Adamowicza. Później, w wywiadzie dla Interii, wyjaśniał, że żałuje wypowiedzianych wcześniej słów. "Nie miałem tego na myśli, źle się wyraziłem. Dziś wiem, że niepotrzebnie przyjąłem zaproszenie do studia, niepotrzebnie poszedłem tam na gorąco" - wyjaśniał. Sprawa transferu Rybusa z Lokomotiwu do Spartaka Moskwa wykroczyła poza sportowy świat. Głos zaczęli zabierać też politycy. Wiceszef MSZ Marcin Przydacz ocenił, że zawodnik zarabia w Rosji "krwawe pieniądze", a szef BBN Paweł Soloch ostrzegał sportowca, że jego ruch zapewne zostanie wykorzystany przez rosyjską propagandę. Teraz okazuje się, że niedawny reprezentant Polski mógł wpaść z deszczu pod rynnę. Wokół jego klubu wybuchła w Rosji afera. Maciej Rybus i reprezentacja Polski. Para wybitnie niedobrana Afera wokół Spartaka Moskwa. Legenda klubu ujawnia: "W Spartaku trwają ciągłe zmiany trenerów, konflikty, bojkoty" Zapalnikiem była sensacyjna decyzja Zelimchana Bakajewa o przejściu ze Spartaka do Zenitu Sankt Petersburg. Sprawa jest w Rosji bardzo paląca. Transfery między oboma tymi klubami są rzadkością (poprzednia taka sytuacja miała miejsce 7 lat temu i należała do nielicznych wyjątków), a przez kibiców z Moskwy została odebrana jako wielki cios, a nawet zdrada. Tym bardziej, że Bakajew jest wychowankiem ich ukochanej drużyny. "Smaczku" sytuacji dodaje fakt, że - w obliczu wojny w Ukrainie - 30-letni zawodnik zasili szeregi klubu, którego właścicielem jest rosyjski gigant gazowy Gazprom, powiązany z kremlowską władzą i samym Władimirem Putinem. Sam zainteresowany wyjaśniał, że został niejako popchnięty do opuszczenia Spartaka, ponieważ jego włodarze rzekomo nie podjęli z nimi negocjacji kontraktowych. Takie postawienie sprawy rozzłościło nieformalną współwłaścicielkę, żonę Leonida Feduna. "Nie jest prawdą, że w sprawie Bakajewa nie było negocjacji. Zaczęły się 14 października, ale szybko przystopowały. Początkowo oczekiwania były zbyt dalekie od możliwości finansowych klubu jeszcze przed wydarzeniami z 24 lutego. (...) Najbardziej skandalicznym żądaniem była 'premia za lojalność wobec klubu'. To był niski cios, jak splunięcie w twarz. (...) Przez całą wiosnę narastała histeria. Liczenie minut meczu, dyskusje o zmianach, ciągłe pytania do trenera – nikomu to nie pomogło. Ani klubowi, ani samemu Zelimchanowi" - tłumaczyła Zarema Salichowa w swoim felietonie. Rosjanie reagują na aferę z Rybusem, spore zamieszanie. "To nasz człowiek" Odgryzł się jej agent Bakajewa. "Lubię czytać artykuły pani Salichowej. Zawierają wiele ciekawych rzeczy, ważnych dla naszego futbolu, ale też sporo kontrowersyjnych. Czasem nawet skandalicznych, kłótliwych. Każdy ma prawo do własnej interpretacji tego, co się wydarzyło, ale nie można bawić się faktami" - ocenił. Spór zachęcił legendę Spartaka do ujawnienia tego, jak funkcjonuje klub. Z jego wiedzy wynika, że Fedun i pozostali włodarze szczędzą pieniędzy na wynagrodzenia. Panuje też dość niezdrowa, mało stabilna atmosfera. "Myślę, że odejście Bakajewa jest spowodowane tym, że poprosił o podwyżkę pensji. Taka jest polityka klubu. W Spartaku trwają ciągłe zmiany trenerów, konflikty, bojkoty. Nie powinno tak być. Odejście Bakajewa to właśnie taka historia. Szuka, gdzie otrzyma zapłatę. Cała wina za jego odejście spoczywa na kierownictwie Spartaka" - powiedział cytowany przez "Sport-Express" Jewgienij Łowczew, który przez lata grał w moskiewskiej drużynie, a następnie ją trenował. Dodał, że obcokrajowcy mogą liczyć na nieco lepsze warunki. Ale raczej też bez większych rewelacji, bo "Spartak włączył tryb ekonomiczny". Wedle medialnych doniesień Maciej Rybus, przechodząc do Spartaka, miał zgodzić się na obniżenie wynagrodzenia. "Jego pensja ma wynosić ok. 500 tysięcy euro rocznie, czyli o połowę mniej niż w Lokomotiwie" - zdradził Iwan Karpow cytowany przez sports.ru. Prezydent Duda komentuje sprawę Rybusa. Odnosi się do argumentu o rodzinie