34-latek porwany przez kiboli GKS-u. Media: Oprawca ujawnił makabryczne szczegóły
Ta zbrodnia wstrząsnęła całą Polską. Kilka dni temu w mediach pojawiły się informacje o odnalezieniu ciała 34-letniego Marka Kubaczki, który został porwany 19 września. Zgromadzony materiał dowodowy wskazywał, że za porwaniem miała stać grupa kiboli GKS-u Katowice. "Gazeta Wyborcza" przekazała najnowsze ustalenia w tej sprawie. Jeden z porywaczy miał przyznać się do winy oraz ujawnić makabryczne szczegóły tej zbrodni.

Pierwsze informacje o zaginięciu 34-letniego Marka Kubaczki pojawiły się 19 września. To bowiem tego dnia mężczyzna miał zostać uprowadzony spod bloku, w którym na co dzień mieszkał. Z relacji świadków wynikało, iż Kubaczka został skrępowany oraz siłą wepchnięty do samochodu przez grupę nieznanych sprawców.
Przez kolejne tygodnie polska policja, we współpracy z czeskimi organami ścigania, prowadziła intensywne poszukiwania mężczyzny. 2 grudnia, na łamach portalu "Gazeta Wyborcza", pojawiły się informacje o odnalezieniu ciała 34-latka. Zwłoki zlokalizowane zostały na cmentarzu w małej miejscowości w okolicach Radomska.
Już wtedy pojawiły się doniesienia, jakoby za zbrodnię odpowiedzialni byli kibole GKS-u Katowice. Policja miała bowiem aresztować mężczyznę, który zacierał ślady po porwaniu Kubaczki.
Aresztowany mężczyzna przyznał się do porwania. Przekazał służbom makabryczne szczegóły
Po kilku dniach od przekazania informacji o znalezieniu ciała Kubaczki, "Gazeta Wyborcza" poinformowała opinię publiczną o nowych ustaleniach w tej sprawie. Z doniesień wynika, że aresztowany mężczyzna przyznał się do udziału w porwaniu 34-latka. Co więcej, zdradził on funkcjonariuszom makabryczne szczegóły wydarzeń, które miały miejsce tuż po uprowadzeniu mężczyzny. Kubaczka miał zostać skatowany przez porywaczy, a jego śmierć nastąpiła jeszcze tego samego dnia.
"Z wyjaśnień złożonych przez uczestnika porwania wynika, że tej samej nocy sprawcy najpierw wywieźli ofiarę do lasu i tam zaczęli ją bić. Potem przewieźli 34-latka do pustostanu i tam katowali, kopiąc, używając kijów, a także paralizatora. To musiała być długa i bardzo bolesna śmierć. [...]. Po śmierci Kubaczki pustostan został podpalony, aby ogień zatarł ślady" - mówi "Gazecie Wyborczej" osoba zaznajomiona ze szczegółami tej sprawy.
Krew w żyłach mrozi również kolejny informacja, przekazana przez dziennikarzy "Gazety Wyborczej". Z ich ustaleń wynika bowiem, że Kubaczka nie był jedynym "celem" wspomnianej wyżej grupy kiboli GKS-u. Z relacji aresztowanego mężczyzny wynika, że "ekipa chciała zrobić na mieście >>porządki<< i planowała porwania jeszcze kilku innych osób".











