Drużyna GKS-u Katowice przyjechała do Pruszkowa osłabiona. Tuż przed spotkaniem klub poinformował, że jego dwóch piłkarzy zachorowało na koronawirusa. W składzie gości zabrakło dwóch podstawowych dotąd piłkarzy, Tomasza Rogali oraz Szymona Kiebzaka. - Przyjechaliśmy z zamiarem wywiezienia z Pruszkowa trzech punktów, ale mecz wyglądał jak wyglądał. Szkoda, że nie udało się chociaż zremisować. To było wyrównane spotkanie. Niestety, nie uniknęliśmy błędów w defensywie, czego efektem był gol dla Znicza. W ofensywie nie graliśmy tak jak bym sobie tego życzył. Ciężko było nam przejąć inicjatywę na boisku. Dopiero w ostatnich dwudziestu minutach zagraliśmy w miarę dobrze. Czeka nas analiza tego spotkania. Kolejny mecz już w środę i musimy się do niego jak najlepiej przygotować - powiedział na konferencji prasowej po meczu szkoleniowiec zespołu z Katowic. - Mimo porażki zachowujemy spokój. Będziemy na pewno dalej pracować wedle swojego cyklu. Oby tylko zdrowie nam pozwoliło na to, żebyśmy mogli kontynuować swoją pracę tak jak byśmy sobie tego życzyli. Niestety, choroby przed tym meczem trochę wybiły nas z rytmu. Dlaczego od początku nie zagrali Adrian Błąd i Arkadiusz Woźniak? Taka była moja decyzja. Cała nasza kadra, która wygląda bardzo dobrze na zajęciach i w trakcie całego mikrocyklu treningowego, walczy o to, żeby grać. Taki też mieliśmy pomysł na to spotkanie, stąd takie a nie inne decyzje - odpowiadał na pytania Interii trener GKS-u Katowice. W najbliższej ligowej kolejce GKS Katowice już w najbliższą środę podejmie na własnym stadionie Olimpię Elbląg. Trwa passa Znicza Tymczasem Znicz Pruszków zanotował trzecie z rzędu zwycięstwo. Cenna wygrana nad liderem rozgrywek pozwoliła drużynie spod Warszawy awansować na bezpieczne 14. miejsce w tabeli. - Los oddaje nam to co zabrał w pierwszych kolejkach tej rundy. Podobnie jak w innych spotkaniach nastawiliśmy się na to, że chcemy na boisku rozdawać karty, a nie przeszkadzać. Stąd właśnie nasz wysoki pressing. Staraliśmy się długo utrzymywać przy piłce, kreować sytuację. Grupa wartościowych piłkarzy zrealizowała to co chcieliśmy i konsekwencją tego jest nasze zwycięstwo. Od jutra zapominamy już jednak o tej wygranej i zaczynamy się przygotowywać do kolejnego meczu. Jest z czego się cieszyć, ale tabela naszej ligi jest bardzo spłaszczona i trzeba walczyć o kolejne wygrane. Życie nie koncentruje się na tym, co było wczoraj, ale na tym, co będzie jutro. Dlatego już myślimy o meczu z rezerwami Lecha Poznań - powiedział na konferencji prasowej trener Znicza Piotr Kobierecki. Trzecia wygrana z rzędu pozwoliła Zniczowi złapać nieco oddechu przed trudną walką o pozostanie na szczeblu centralnym. Do zakończenia sezonu pozostało jeszcze dwanaście kolejek. - Czuję duże wsparcie w klubie na każdym kroku. Na pewno nie jesteśmy tak słabi jak pokazywał początek rundy wiosennej ani tak dobrzy jak to, że wygraliśmy ostatnie trzy mecze. Prawda leży pośrodku Mam do dyspozycji grupę wartościowych piłkarzy, ale ostatnią rzeczą jaka powinna się nam przytrafić to, gdybyśmy się zachłysnęli tymi zwycięstwami. W trakcie meczu z GKS-em moi piłkarze poruszali się w określonych sektorach boiska, tak jak bym tego chciał. Widziałem, jak dużo wkładają serca w to, żebyśmy wygrali. Cieszę się, że ta praca została nagrodzona. Ambicją i dobrą organizacją gry potrafiliśmy się skutecznie przeciwstawić liderowi rozgrywek, który ma w swoim składzie bardzo dobrych piłkarzy - odpowiedział na pytania Interii Piotr Kobierecki. GKS Katowice pozostał liderem rozgrywek. Ma dwa punkty przewagi nad Górnikiem Polkowice, który jednak dopiero jutro rozegra mecz 24. kolejki w Siedlcach z Pogonią. Do 1. Ligi awansują bezpośrednio dwa najlepsze zespoły. Drużyna z Górnego Śląska ma sześć punktów przewagi nad trzecią Chojniczanką Chojnice. Zbigniew Czyż