Oglądając finał Champions League w Rzymie musiał pękać z dumy. Messi, Xavi, Iniesta, Eto'o i pozostali koledzy z Barcelony brali spektakularny rewanż na Manchesterze United za półfinał poprzedniej edycji. Tamten mecz w Manchesterze rozstrzygnięty przez błąd Zambrotty i wspaniały strzał Scholesa będzie dla Gabiego Milito bolesnym wspomnieniem już zawsze. 13 maja 2008 roku przeszedł operację więzadeł krzyżowych prawego kolana i od tamtej pory walczy o powrót na boisko. Stracił najlepszy sezon w historii klubu, a jeszcze ból go w tym czasie na chwilę nawet nie opuszczał. Na początku lipca okazało się, że konieczna jest kolejna artroskopia kolana. Przeszedł ją w Buenos Aires. A potem znów tygodnie ćwiczeń i rehabilitacji. 9 września wrócił do Barcelony. Dziś na treningu pierwszy raz dotykał piłki. Nikt nie wie, kiedy wróci na boisko. Na razie otarł się tylko o kolegów wybierających się na ligowy mecz do Santander. Historia Milito jest czymś niewiarygodnym nawet jak na futbolowe standardy. W 2002 roku zdobył z Independiente mistrzostwo Argentyny i niedługo później miał zostać piłkarzem Realu. Badania medyczne wykazały jednak zły stan prawego kolana operowanego w 2001 roku. Decyzję o rezygnacji z Gabriela podjął jego rodak Jorge Valdano, dyrektor klubu z Madrytu. Milito trafił do Saragossy, gdzie zagrał we wszystkich meczach ligowych i Pucharu Króla, w którym jego zespół okazał się najlepszy. A Valdano, jak na ironię, kupił za 20 mln euro Anglika Jonathana Woodgate, który nękany przez kontuzje zadebiutował w Realu dopiero w następnym sezonie (wrzesień 2006). I grał fatalnie, aż do odejścia z klubu. Pół Europy śmiało się z lekarzy zatrudnianych na Santiago Bernabeu. Gaby Milito grał w Saragossie cztery lata, ze starszym bratem napastnikiem Diego (dziś Inter Mediolan). W 2007 roku za 17,5 mln euro kupiła go Barcelona mająca dopłacić jeszcze 3 mln gdyby została mistrzem Hiszpanii, lub wygrała Ligę Mistrzów. W rewanżowym meczu z Manchesterem prawe kolano Gabriela nie wytrzymało. Niedawno, gdy o sprawę Milito zapytano wracającego do Madrytu Valdano powiedział, że czas przyznał mu rację. Szybko się jednak zreflektował i przeprosił. "Rozgrywanie" dramatu piłkarza zabrzmiało wybitnie nietaktownie. Wszyscy są już zmęczeni oczekiwaniem, sam Milito kilka razy słyszał rady, że powinien zmienić zawód, ale walczyć nie przestał. Wciąż jednak nie może być pewny zwycięstwa. DYSKUTUJ O ARTYKULE Z DARKIEM WOŁOWSKIM!