Shiltona polskim kibicom bliżej przedstawiać nie trzeba. To właśnie on popełnił jeden z najbardziej kosztownych błędów w historii angielskiej piłki, przepuszczając futbolówkę pod pachą po strzale Jana Domarskiego podczas meczu eliminacji do mistrzostw świata, który rozgrywany był na Wembley. Pomijając tę wpadkę, Shilton uznawany jest za klasowego golkipera. Debiutował w dorosłej piłce w 1966 roku, a karierę zakończył... 31 lat później! W tym czasie rozegrał w barwach kilku klubów 1249 meczów. Do niedawna był pod tym względem rekordzistą. 11 listopada 2017 roku musiał jednak ustąpić miejsca szerzej nieznanemu jegomościowi. Wynik Shiltona pobił 47-letni Bastock, który co prawda o grze w pierwszej reprezentacji Anglii mógł tylko pomarzyć, ale wytrwałości i miłości do futbolu mogą zazdrościć mu wszyscy. - Poczułem się jakbym brał udział w programie X-Factor. Sam Peter Shilton gratulował mi osiągnięcia - mówił po swoim 1250. meczu weteran, obecnie strzegący bramki w półamatorskim Wisbech Town. Choć Bastock przekręca swój licznik w jednej z niższych lig w Anglii, to o pobiciu rekordu Shiltona mówiła i pisała cała Anglia. Nie będzie wielkim nadużyciem stwierdzenie, że był to jeden z szerzej komentowanych tematów w ostatnich dniach. Czysto informacyjnie - Bastock na pierwszy stronach gazet znalazł się po meczu FA Vase z Thetford Town (4-1 dla Wisbech). Dawno, dawno temu... Kariera Bastocka rozpoczęła się bardzo obiecująco. W 1987 roku młodzieżowy zespół Coventry City zdobył Puchar Anglii w swojej kategorii wiekowej. Między słupkami tej drużyny stał "Bazza". "Sky Blues" w finale pokonali Southampton, w którego ataku brylowali młodzi Alan Shearer i Matt Le Tissier. - Pamiętam, że już wtedy dało się zaobserwować, że w niedalekiej przyszłości mogą oni przebić się do reprezentacji. Wyróżniali się na tle innych - wspomina w rozmowie z Eurosport.interia.pl Bastock. Shearer przez lata był postrachem bramkarzy na całym świecie, natomiast Le Tissiera uznaje się z jednego z najlepiej wyszkolonych technicznie angielskich piłkarzy. Jak rozwinęła się kariera Bastocka? Po tym sukcesie młodemu bramkarzowi nie udało się zaczepić w wyższej lidze i po odejściu z Coventry City na krótko trafił do czwartoligowego Cambridge United, gdzie został kolegą klubowym startującego do wielkiej kariery Diona Dublina. - Diona wspominam bardzo dobrze. Wielki profesjonalista i świetny kolega - mówi Bastock. To właśnie grę dla Cambridge United 47-letni obecnie bramkarz uznaje za jedno ze swoich największych osiągnięć. Co ciekawe, obok tego stawia również reprezentowanie Anglii w drużynie C, która składała się z najlepszych półamatorów w kraju. Jestem Legendą Tułaczka Bastocka po peryferiach wielkiego futbolu trwała. Po odejściu z Coventry City i grze dla Cambridge United, zawodnik zaliczył epizody w lidze malezyjskiej (Sabah FC), Cheltenham Town, Fisher Athletic, Kettering Town i Aylesbury United. W końcu, w 1992 roku, trafił do Bostonu United. W ekipie "The Pilgrims" pozostał na kolejne 12 lat. W 2005 roku przez widzów BBC został wybrany Piłkarzem Wszech Czasów tej drużyny. Absolutnie nie może to dziwić. W barwach United Bastock, licząc wyłącznie rozgrywki ligowe, wystąpił w 501 meczach. Miano "Legendy" jest jak najbardziej zasłużone. I nie chodzi tylko o boiskowe wyczyny. Będąc zawodnikiem Bostonu Bastock pracował także jako opiekun starszych osób. Przez wiele lat gry w klubie z York Street spotkał się tam z takimi piłkarzami jak m.in. Neil Redfearn i sam Paul Gascoigne. - "Redders" to jeden z najlepszych piłkarzy z jakimi miałem okazję grać, ale wyżej niego muszę oczywiście postawić "Gazzę", dla którego Boston United był ostatnim klubem w karierze. Bardzo angażował się w to, by pomóc młodym kolegom. Pomimo tego, że był to koniec jego piłkarskiej drogi, na treningach wyprawiał z piłką niebywałe rzeczy. Techniki się nie zapomina - opowiada Bastock. W 2002 roku "The Pilgrims" osiągnęli największy sukces w historii - wygrali rozgrywki Football Conference i awansowali do League Two. Jednym z członków tamtej drużyny był oczywiście Bastock (rozegrał wtedy 41 z 42 meczów w lidze). Opuścił on United w 2004 roku, gdy nie był w stanie wygrać rywalizacji ze ściągniętym z Hayes Nathanem Abbeyem. Na siedem sezonów trafił do St Albans (z epizodami w Dagenham & Redbridge i Rushden & Diamonds). Na York Street powrócił w 2011 roku, jednak po rozegraniu półtora sezonu znów zdecydował się na zmianę otoczenia. Statystykę występów poprawiał w takich drużynach jak m.in. Worksop, Royston Town czy Corby Town. Nauczyciel Kilka lat po odejściu Bastocka z Bostonu, do zespołu United dołączył polski bramkarz Maksymilian Stryjek. W 2015 roku został on wypożyczony z Sunderlandu. Dla "The Pilgrims" rozegrał 12 spotkań w Conference North. Okazuje się, że Bastock przyglądał się grze Polaka. - Zapamiętałem głównie to, że mimo młodego wieku, Stryjek bardzo dobrze potrafił kierować linią defensywną. Nie bał się ustawiać starszych kolegów. To materiał na solidnego bramkarza, warto śledzić jego rozwój - mówi Bastock. Akurat na ocenie potencjału 47-latek zna się bardzo dobrze. Grę w Wisbech Town łączy ze szkoleniem. Jest on jednym z trenerów w szkółce bramkarskiej Peak Elite (jest to również firma, dostarczająca ekwipunek dla bramkarzy). Obok niego zajęcia prowadzą tam tacy zawodnicy jak: Adam Bartlett, Barry Richardson i Barry Roche. - Mam już pewne sukcesy na tym polu. Pomogłem szesnastu młodym bramkarzom dostać się do akademii w profesjonalnych klubach. Dwóch z nich podpisało już swoje pierwsze kontrakty, jeden z Grimsby Town, drugi z Chesterfield Town - opowiada "Bazza". "Starość nie radość" Licznik Bastocka ciągle się kręci. Do końca sezonu pozostało jeszcze kilka kolejek, choć trzeba zauważyć, że przychodząc do Wisbech Town Bastock miał być zastępcą dla młodszego o 26 lat Sama Vince’a. To on jest bramkarzem pierwszego wyboru w zespole "The Fenmen". Rekord stał się jednak faktem. Co dalej? Choć wydawać by się mogło, że gra do 50-tki jest teraz głównym celem dla Bastocka, on sam tonuje nastroje. - Nie, to już nie dla mnie. Jestem na to za stary. Teraz muszę się skupić na mojej grze w golfa. Mam duże braki - żartuje. Mateusz Kalina