Siedem lat temu Brazylijczycy zapowiedzieli mundial na dwunastu obiektach. Na rok przed rozpoczęciem turnieju mieli jednak gotowych zaledwie sześć stadionów. Teraz doszły kolejne dwa. Najtrudniejsza sytuacja jest w Sao Paulo. Obiekt, na którym 12 czerwca ma zostać rozegrany mecz otwarcia pomiędzy Brazylią i Chorwacją, będzie gotowy najwcześniej 15 maja. W ubiegłym roku na budowie zginęło tam dwóch robotników. Równie duże opóźnienie gospodarze mają na stadionie w położonej w południowej części kraju Kurytybie. W ubiegłym tygodniu zastrajkowali tam pracownicy. Każde kolejne opóźnienie FIFA określa jako stąpanie po bardzo cienkim lodzie. Z drugiej strony na Arenie de Baixada mają się odbyć tylko cztery mecze fazy grupowej. Tyle samo spotkań ma zostać rozegranych na stadionie w Cuiabie, który też nie jest jeszcze gotowy. W tym przypadku w grę wchodzą jednak tylko prace wykończeniowe. Z kolei stadion w Manaus ma zostać otwarty w najbliższą niedzielę. Otwarcie obiektu nie jest jednak równoznaczne z końcem problemów, o czym przekonano się ostatnio w Belo Horizonte. W miniony weekend, na kilka godzin przed meczem, fragment dachu zawalił się na trybuny. - 100 dni to wciąż długo, ale i krótko, biorąc pod uwagę brazylijskie problemy. Wydaje się jednak, że w tej chwili wszystko mamy pod kontrolą - powiedział w wywiadzie zamieszczonym na stronie FIFA jej szef Sepp Blatter. Kamery zarejestrowały jednak, jak po jednej z konferencji prasowych, w prywatnej rozmowie mówił do grupy osób, by modliły się, każdy do swojego Boga, żeby wszystko się udało. Autor: Kacper Merk