Refleks uratował Messiego i spółkę. Mogło skończyć się naprawdę źle
"Albicelestes" trzeci raz w historii zdobyli puchar świata. W finale pokonali Francję. Później było wielkie świętowanie na boisku i w szatni. Piłkarzy w ojczyźnie powitały tłumy kibiców. Podczas zwycięskiego przejazdu zespołu miała miejsce niecodzienna sytuacja. Zawodnicy musieli ratować się... przed wiszącymi kablami.

Podopieczni Lionela Scaloniego zrobili wielkie show w Katarze. Po emocjonującym meczu z "Trójkolorowymi" wywalczyli złoty puchar i zapisali się na kartach historii światowego futbolu. Leo Messi w końcu zdobył upragnione trofeum. Świętowaniu tego sukcesu nie było końca. Do Dohy przybyło wielu sympatyków "Albicelestes", którzy wspólnie z drużyną cieszyli się z wygranej.
Największe wrażenie robią jednak zdjęcia z Argentyny. Ludzie wyszli na ulice wielkich miast i celebrowali tryumf piłkarzy na mundialu. Zawodnicy przybyli do Buenos Aires kraju we wczesnych godzinach porannych. To zupełnie nie przeszkodziło kibicom w powitaniu sportowców. Odbyła się również przejażdżka autokarem. W pewnym momencie jazda stała się jednak niebezpieczna. Wszystko przez jeden szczegół.
Argentyńczycy cudem uchronili się od tragedii. To nie wyglądało dobrze
Sieć obiegły nagrania z lotniska i przejazdu autokarem. Podczas jazdy prawie doszło do tragedii z udziałem bohaterów tegorocznego mundialu. Zawodnicy, którzy siedzieli na dachu mogli... stracić głowy albo spaść na ziemię. W gronie zagrożonych był kapitan reprezentacji, Leo Messi, Angel Di Maria i Rodrigo De Paul.
Mężczyźni w ostatniej chwili zareagowali na wiszące przed nimi kable i schylili głowy. Na szczęście nic nikomu się nie stało.
20 grudnia zostanie zapamiętany przez wielu Argentyńczyków. Obywatele kraju dostali dzień wolny. Mogą więc bez przeszkód świętować sukces podopiecznych Saloniego.












