Polska na mundialu 2022 to nie temat dla mediów, ale dla literatury
Mecze, takie jak ten z Argentyną, i dni takie jak 30 listopada w zasadzie wymykają się już ujęciu dziennikarskiemu. Aby dobrze opisać wszystko, co się przez te dwie godziny wydarzyło i cały kontekst tych wydarzeń, potrzeba już raczej literatury. Historia awansu polskiej drużyny do 1/8 finału mundialu w Katarze to temat dla pisarzy, filozofów, dla maturalnych rozpraw.

Mamy wszak do czynienia z dylematem natury moralnej, który dzieli nie tylko Polskę, ale nawet pojedyncze serca i umysły jej mieszkańców. Awans kontra styl. Sukces kontra jałowość polskiej gry. Romantyczne uniesienie po awansie kontra turpizm futbolu, jaki prezentujemy.
Nie tylko wczoraj, nie tylko dzisiaj, ale przez całe lata - więcej, przez całe dekady będziemy roztrząsali ten dzień, te mecze i ten awans na gruncie zderzenia wartości. Tego, co ważniejsze i co determinuje postawy - radość z osiągniętego celu czy świadomość jego okoliczności. Zachwyt nad dokonaniem, na które nie stać było dwa pokolenia graczy czy niesmak związany z tym, że na polską grę nie da się patrzeć. Na obronę Częstochowy z księdzem Kordeckim w bramce, na te liczone kartki i litościwą Argentynę, która w końcówce meczu z Polską przypomniała sobie, że Meksyk ją wkurzył.
Przez całe dekady będziemy roztrząsali ten dzień, te mecze i ten awans na gruncie zderzenia wartości.
To nie są proste sprawy. Potrafię sobie wyobrazić ludzi, którzy jednocześnie cieszą się i są zniesmaczeni. Sam przecież jestem jednym z nich.
Mundial 2022. Trudno machnąć ręką na awans po 36 latach
Na awans czekałem od mundialu Mexico’86, zatem przez 36 lat - większość swojego życia, zatem nie potrafię tak łatwo machnąć na niego ręką i powiedzieć: "nie no, w takim stylu to żaden awans i dzięki pomocy regulaminu, Argentyny, Arabii Saudyjskiej to też nie awans". To nie byłoby w porządku wobec tych wszystkich lat spędzonych na marzeniu o tym, że kiedyś się uda, a obłędna triada "meczu otwarcia, o wszystko i o honor" zostanie w końcu przerwana. Że Polska wyrwie się z kieratu bezustannych porażek, przez które jej występy na mundialach stopniowo traciły smak.
Potrafię sobie wyobrazić ludzi, którzy jednocześnie cieszą się i są zniesmaczeni. Sam przecież jestem jednym z nich.
Zarazem nie potrafię też powiedzieć "mniejsza o styl", bo dalej idące stwierdzenie, że za kilka lat nikt o tym stylu pamiętać nie będzie mógłby wygłosić tylko dureń, nieświadomy tego, że mecze z Argentyną z 1974 czy 1978 roku albo pamiętną wspaniałą porażkę 0-4 z Brazylią z 1986 roku rozpamiętujemy do dzisiaj.
Mecze tego formatu nigdy się nie kończą. Będą trwały zawsze i przez dziesięciolecia, a piłkarze oraz Czesław Michniewicz zapewne są tego świadomi. Nie ma w futbolu nic głupszego niż twierdzić, że o stylu się zapomina i krótko po meczu nikt już go nie pamięta. Potworna ignorancja.
Całą ta historia z meczami Polski z Argentyną i Meksyku z Arabią Saudyjską pokazuje, że futbol jest bardziej złożony niż proste zdania na Twitterze czy w komentarzach pod tekstem. Nie da się go opędzić jednym stwierdzeniem, więcej - jednym stanem emocjonalnym. To mieszanina zdarzeń, rozterek, myśli.
Polska na mundialu 2022 to temat na szkolną lekcję
Historia Polski na mundialu w Katarze wymyka się prasowym tekstom i zaczyna żyć własnym życiem. Godna jest rozprawek, szkolnych lekcji, literackich odniesień i metafor. W 90 minut skumulowała bowiem więcej niż niekiedy potrafimy sobie wyobrazić przez miesiące.
Zarazem to historia, który zostawi nas na zawsze rozdartych i podzielonych, wśród których ja zawsze będą ze zdumieniem patrzył na ludzi gotowych w tak niejednoznacznej moralnie sytuacji sformułować w kilka sekund tak jednoznaczne sądy. Tak jakby za tym meczem nie szły nierozstrzygalna refleksja i nierozwiązywalny dylemat.