Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego stadion Geoffroya Guicharda w Saint-Etienne spowił się dymem. W ruch poszły race, które na murawę zostały rzucone przez chuliganów mieniących się najzagorzalszymi kibicami gospodarzy. Fani w ten sposób chcieli zaprotestować przeciw fatalnej kondycji ich drużyny, która okupuje ostatnie miejsce we francuskiej ekstraklasie. Żeby nie było wątpliwości, na trybunach pojawił się transparent, adresowany do wszystkich, wskazanych jako winni zaistniałej sytuacji.Gdy policjanci pilnowali, by nie doszło do zamieszek i wtargnięcia kibiców na plac gry, sędziowie rozpoczęli rozmowy z delegatami Francuskiego Związku Piłki Nożnej. St. Etienne - Angers. Zadyma przed meczem, ultrasi w akcji Walkowerem zapachniało, gdy piłkarze drużyny gości, wraz z trenerem Geraldem Baticlem, w asyście stróżów prawa opuścili boisko. Po pewnym czasie jednak wrócili na plac gry i mecz, który miał rozpocząć się o godz. 21, zaczął się ze znacznym, prawie godzinnym opóźnieniem. Na boisku faworyt długo nie pozostawiał wątpliwości, kto walczy o jakie cele. Goście wyszli na prowadzenie w 28. minucie po golu Ismaela Traore, a wynik podwyższyli w 56. minucie (Angelo Fulgini). Gospodarzy odpowiedzieli kontaktową bramką pięć minut później za sprawą Wahbiego Khazriego. Gdy wydawało się, że zespół z Saint-Etienne poniesie siódmą w sezonie porażkę, już w trzeciej minucie czasu dodatkowego bohaterem miejscowych został Mickael Nade, doprowadzając do remisu. Ta bramka dała gospodarzom piąty remis w sezonie, lecz po stronie zwycięstw ciągle widnieje okrągłe "zero".