Ten bardzo ciekawy wywiad ukazał się na łamach poważanego francuskiego dziennika "Le Parisien", a jego główną osią jest przyszłość Neymara. Rozmowa zaczyna się jednak od pytania o niesubordynację gwiazdora, który w poniedziałek nie stawił się na pierwszym treningu zespołu mistrza Francji. Neymar postąpił tak bez zgody swojego pracodawcy, o czym klub poinformował w krótkim oświadczeniu. Do postawy 27-latka odniósł się Leonardo. - Neymar wiedział, że musi się stawić na treningu, ale tego nie uczynił. Przeanalizujemy, jakie środki należy podjąć, tak jak postąpilibyśmy wobec wszystkich pracowników i uczynimy to - zapowiedział dyrektor, do niedawna pełniący tę funkcję w AC Milan, z którym rozstał się za obopólną zgodą. Te słowa to jasny komunikat, że coraz bardziej krnąbrny piłkarz nie uniknie kary za lekceważenie obowiązków. Następnie padło pytanie, czy Neymar otwarcie wyraził pragnienie odejścia. Odpowiedź Leonardo nie pozostawiła wątpliwości, co jest wolą jego rodaka. - Jest to jasne dla wszystkich. Ale w piłce nożnej dzisiaj mówisz jedną rzecz, a jutro drugą... To niesamowite, ale tak własnie jest - powiedział. Być może po cichu liczy, że Neymar na końcu zda sobie sprawę, że czas rozstrzygnąć dylemat: psuć atmosferę od środka i wciąż wymuszać transfer, czy nadal wypełniać obowiązki we Francji, by z piłkarza najwyższego formatu powoli nie stawać się graczem odcinającym kupony od sławy. - Po swoim powrocie do PSG już rozmawiałem z Neymarem, ale nie chcę opowiadać o wszystkich szczegółach rozmowy. Rozmawialiśmy też z jego otoczeniem. Każdy wie wszystko. Stanowisko jest jasne dla stron, ale konkretem jest dzisiaj jedna rzecz: piłkarz nadal ma z nami trzyletni kontrakt. A ponieważ nie otrzymaliśmy oferty, nie możemy o niczym rozmawiać - stwierdził Leonardo. Okazuje się jednak, że do wstępnych zapytań już doszło, a klubem, który sondował możliwość ponownego ściągnięcia Brazylijczyka na Camp Nou, jest Barcelona. - Nie otrzymaliśmy żadnych ofert, ale prawdą jest, że mieliśmy bardzo powierzchowne kontakty z FC Barceloną - przyznał Leonardo. Dociskany przez dziennikarzy dodał: - Powiedzieli, że chcą go kupić, ale my nie byliśmy tymi sprzedającymi. Tak, to są słowa prezesa FC Barcelony, Josepa Marii Bartomeu, ale nie dostrzegaliśmy, by Barcelona naprawdę przyjęła pozycję kupującego - zaznaczył. W każdym razie dyrektor nie wyklucza, że do transakcji w końcu dojdzie. - Neymar może opuścić PSG, jeśli będzie oferta, która pasuje każdemu. Ale do tej pory nie wiemy, czy ktoś chce go kupić, ani za jaką cenę. Pewne jest, że wszystko to nie nastąpi w jeden dzień... - zakomunikował Leonardo, przy okazji wysyłając wyraźny sygnał samemu Neymarowi: - PSG chce opierać się na piłkarzach, którzy chcą zostać i budować coś dużego. Nie potrzebujemy zawodników, którzy mieliby zrobić przysługę klubowi, zostając w PSG. Z Barcelony do PSG Neymar przeszedł w sierpniu 2017 roku za rekordową sumę 222 mln euro. AG