Spotkanie rozpoczęło się zgodnie z planem, w podstawowym składzie drużyny gości znalazł się polski napastnik Arkadiusz Milik. W trzeciej minucie po ofensywnej akcji ekipy z Marsylii, miała ona wykonywać rzut rożny. Z trybun zaczęły jednak w kierunku narożnika boiska lecieć przeróżne przedmioty, rzucane przez kibiców gospodarzy. Arbiter wstrzymał zawody, moment później jeden z przedmiotów trafił w głowę Dimitriego Payeta. Jak pokazały telewizyjne powtórki, został on trafiony w tylną część głowy wypełnioną wodą plastikową butelką rzuconą z trybuny "Bad Gones" zajmowaną przez tzw. ultrasów OL. Olympique Lyon - Olympique Marsylia. Skandal w meczu z udziałem Arkadiusza Milika Francuz padł na murawę, podbiegli do niego medycy w celu udzielenia pomocy. Arbiter po chwili ogromnego zamieszania podjął decyzję o przerwaniu spotkania. Odesłał piłkarzy obu drużyn do szatni. Nie wiadomo, czy rywalizacja będzie kontynuowana. To nie pierwszy tego typu przypadek w tym sezonie ligowym we Francji. Podobne wydarzenia miały miejsce jeszcze w kilku innych spotkaniach (w tym także z udziałem Olympique Marsylia). Kibic, który rzucił butelką w Payeta został zidentyfikowany i zatrzymany przez służby porządkowe. Zostanie przekazany policji. Payet przekazał, że jest zszokowany. Piłkarze z Marsylii odmówili dalszego udziału w zawodach, ale na ich wznowienie nalega delegat francuskich rozgrywek. Na tę chwilę organizatorzy są zdecydowani na to, by mecz odbywał się dalej, ale piłkarze wciąż przebywali w szatniach. Kto zdobędzie "Złotą piłkę" - SPRAWDŹ! Blisko było decyzji, by spotkanie zostało wznowione. Zaanonsował to spiker, a na rozgrzewkę wyszli gospodarze. Na murawie nie pojawili się jednak zawodnicy Olympique Marsylia ani sędziowie. Naciski na gości trwały, ale ci pozostawali niewzruszeni i nie chcieli wznawiać meczu. Ostatecznie do kontynuacji nie doszło - oświadczenia wydały wszystkie możliwe instancje związane z organizacją spotkania. Zapowiadane są ogromne kary za całe zajście mające obciążać Olympique Lyon. Decyzje w tej sprawie zapadną w kolejnych dniach. MR