20-letni bramkarz młodzieżowej reprezentacji Polski w czwartek rozegrał drugi w karierze mecz w barwach pierwszej drużyny Paris Saint-Germain. W 58. minucie spotkania wyjazdowego z RC Lens Bułka popełnił fatalny w skutkach błąd. Wyprowadzając piłkę podał do napastnika rywali Ignatiusa Ganago. Kameruńczyk z zimną krwią wykorzystał pomyłkę. To była jedyna bramka spotkania. Finalista Ligi Mistrzów i mistrzowie Francji mimo znacznych osłabień w składzie (nie grało aż siedmiu podstawowych piłkarzy) trochę niespodziewanie ulegli na inaugurację Ligue 1. Jak można się było tego spodziewać, Bułka został surowo oceniony przez francuskie media. Dostawał najniższe noty w zespole za swój występ, choć "L’Equipe" równie ostro oceniło hiszpańskiego pomocnika Pablo Sarabię - obu piłkarzom wystawiono ocenę 2 w 10-stopniowej skali. W PSG nikt jednak nie pomstuje na Polaka. To był dopiero jego drugi mecz w barwach paryżan. Poprzedni zagrał przed rokiem również w Ligue 1. Wtedy, z FC Metz, gola jednak nie puścił. Jak Marcin Bułka przyjmie swój błąd? - Wierzę w tego chłopaka z całego serca. Znam go dobrze od dziecka. Marcin ma charakter sportowca. To twardy chłopak. Podniesie się. Wstanie, obetrze kurz, będzie pracował i grał dalej. Podniesie się, bo musi się podnieść. Jest młody, przyszłość przed nim i musi znosić również takie ciężkie chwile - mówi w rozmowie z Interią Marek Chański, który przez wiele lat szkolił piłkarza PSG w Escoli Varsovia, warszawskiej szkółce Barcelony. Trener bramkarzy Escoli zwraca uwagę na dwa kluczowe aspekty tej sytuacji. Pierwszy wynika ze specyfiki gry na bramce. - Bramkarz jest jak saper. Popełni jeden błąd, a Marcin go ewidentnie popełnił, co czasami kończy się źle dla drużyny. Wszyscy ten błąd widzą, oceniają, krytykują. 20-letni bramkarz zawsze będzie miał lepszy i gorszy mecz, lepsze i gorsze zagranie i u bramkarza to wszystko widać, u napastnika nie pamiętamy o przegranym dryblingu. Nie mamy z tego powodu prawa kasować i skreślać takiego zawodnika - mówi Chański. Kolejny aspekt to taktyka. Bułka mógł uniknąć tego błędu, gdyby grał tak jak się dawniej grało albo jak się często nadal gra w Polsce - wykopując piłkę na oślep, wyrzucając ją ręką. Ale bramkarz PSG - zapewne pod wpływem taktyki obranej przez Thomasa Tuchela - szukał piłkarza do którego miał zagrać piłkę, by rozpocząć akcję. Niemiec ma obsesję na punkcie kreatywnej gry i posiadania piłki. - Piłka nożna poszła w tą stronę, że bramkarz musi grać nogami. Tak wygląda współczesna piłka, rozgrywamy od tyłu, wciągamy przeciwnika. Na świecie bramkarz rzadko kiedy gra z ręki długą piłkę chyba, że ją łapie i wyprowadza szybki atak. Marcin wybrał trudne dla siebie rozwiązanie, ale konieczne z punktu widzenia filozofii gry. Pomylił się i z tego - niestety - poszła bramka. - tłumaczy Chański. W niedzielę PSG gra na Parc des Princes z Olympique Marsylia. To przeciwnik dużo bardziej wymagający niż Lens. Jeden a kandydatów do czołowych miejsc w tym sezonie. - Dla Marcina taki rywal może być lepszy. Trudniej gra się z rywalem, który sporadycznie atakuje - tak jak było w przypadku Lens - bo w takich sytuacjach bramkarz częściej się dekoncentruje - zauważa rozmówca Interii. Jak jednak po takim wieczornym koszmarze czują się zawodnicy? - W takiej chwili bramkarz nie może się doczekać następnego meczu. Jest takie powiedzenie, że jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz. Był mecz, który zawaliłeś, ale przed tobą następny, w którym chcesz się zrehabilitować. W takiej chwili bramkarz szczególnie potrzebuje zaufania. Myślę, że w PSG mają mądrych trenerów, którzy wiedzą jak się zachować wobec swojego zawodnika - zapowiada Chański. Tuchel zapowiedział, że "jeśli trzeba, PSG zagra w niedzielę tym samym składem", choć możliwy jest powrót do gry Neymara i Di Marii. Obaj jednak będą najwyżej po jednej sesji treningowej. O zmianie bramkarza jak na razie nic nie mówił. Olgierd Kwiatkowski