Lille zasłużyło na ten tytuł. Nie przegrało żadnego meczu z trójką głównych rywali: PSG, Monaco i Lyonem. W sześciu meczach z tymi drużynami zdobyło 12 punktów. Miało najlepszą obronę w Ligue 1, tracąc zaledwie 23 gole. Drugi w tej statystyce Paris Saint-Germain - 28. Przegrało tylko trzy spotkania podczas gdy paryżanie aż osiem. Do kadry mistrzów świata na Euro powołanie dostał bramkarz zespołu Mike Maignan. W jedenastkach sezonu roi się dziś od piłkarzy Lille: Maignan, Sven Botman, Burak Yilmaz, Benjamin Andre. Pomysł na zarabianie w "lidze talentów" Nie ma mowy o przypadku. Potwierdzają to też inne fakty. Aby sięgnąć po mistrzostwo, w lidze, w której tytuł od kilku lat z góry zarezerwowany jest dla bogaczy z Paryża z dwoma najdroższymi piłkarzami świata w historii, trzeba mieć pomysł. Ktoś musi go opracować, a potem wdrożyć w życie. Lille miało takich ludzi. Gerard Lopez kupił - zadłużony na 60 milionów euro - klub w 2016 roku. Biznesmen z obywatelstwem hiszpańsko-luksemburskim korzystał głównie ze środków amerykańskich funduszy inwestycyjnych. Jego plan był dosyć prosty. Lille miało wychowywać i promować młodych piłkarzy, których potem można drogo sprzedać. Francja jest idealny miejscem do realizacji takich projektów, bo lokalne akademie dostarczają mnóstwo zdolnych zawodników, nieprzypadkowo więc slogan Ligue 1 brzmi "Liga Talentów". Francuskie rozgrywki skupiają uwagę skautów ze wszystkich największych lig. Sprzedaż piłkarzy idzie dobrze i się nie zatrzymuje. Nieprzypadkowo we francuskie kluby w ostatnich latach inwestują fundusze inwestycyjne. Bordeaux kupił amerykański King Street, Olympique Marsylia - amerykański biznesmen Frank McCourt, byłym właścicielem PSG też byli Amerykanie z Colony Capital. Nicea znalazła się z kolei w rękach jednego z najbogatszych Anglików sir Jima Ratcliffe’a. Sprowadził Glika do Monaco. Dwa razy ograł PSG, teraz z Lille Lopez do realizacji swojego planu zatrudnił właściwych ludzi. Popełniał błędy, bo najpierw powierzył prowadzenie zespołowi Marcelo Bielsie. Pod wodzą Argentyńczyka Lille stoczyło się na dno. Ale kto się nie uczy na błędach? Kolejne decyzje właściciela doprowadziły "Dogi" do czwartego w historii tytułu. Za sukcesem Lille stoi przede wszystkim Luis Campos, uważany dziś za najlepszego specjalistę od skautingu i zarządzania klubem piłkarskim na świecie. Portugalczyk jako jedyny człowiek we Francji był w stanie ograć dwa razy PSG. Wcześniej pracował jako dyrektor sportowy w AS Monaco. I w 2017 roku klub z Księstwa zdobył mistrzostwo przerywając serię czterech tytułów zdobytych przez paryżan. Jest przyjacielem Jose Mourinho i menedżera Jorge Mendesa, co w oczach wielu jest wadą, a nie zaletą. To właśnie Campos zbudował potęgę tamtego Monaco. Sprowadził do zespołu trenera Leonardo Jardima i takich piłkarzy jak: Thomas Lemar, Djibril Sidibe (późniejszy mistrz świata), Tiemoue Bakayoko. - Doprowadziłem również do tego, że w Monaco grali: Fabinho, Bernardo Silva, Glik - mówił jednym z wywiadów Campos. Ojciec Kyliana Mbappe przyznaje dziś, że to za sprawą tego skauta pierwszy profesjonalny kontrakt z Monaco podpisał napastnik PSG. Z Monaco Campos przyszedł do Lille i sformował nową drużynę, która po latach znów zwyciężyła w lidze z Paris Saint-Germain. To on sprowadził na północ Francji bohaterów tego sezonu: Yilmaza, Jose Fonte, Benjamina Andre. Stał za transferem Rafaela Leao, które Lille sprzedało do Milanu za 35 milionów euro. Rocznie Portugalczyk pokonuje 350 tys. kilometrów. Osobiście dogląda każdego transferu, rozmawia z piłkarzami. Po Yilmaza przyjechał do Turcji i przez kilka dni namawiał go do projektu Lille. Był krytykowany, że sprowadza już wypalonego napastnika z ligi tureckiej za lubianego we Francji Loica Remy’ego. Dziś okazuje się, kto ma rację. Christophe Galtier utrzymał Lille w lidze, teraz zdobył mistrzostwo To Campos polecił do Lille Christophe’a Galtiera. Pochodzący z Marsylii trener długie lata był asystentem, samodzielną pracę rozpoczął dopiero po 40-tce w Saint-Etienne i spędził w tym klubie osiem owocnych lat. Na północ Francji przeprowadził się w grudniu 2017 roku z misją utrzymania drużyny w lidze. Udało się, choć po mękach, ale już w kolejnym sezonie było wicemistrzostwo kraju, potem czwarte miejsce i w końcu tytuł. Galtier całkowicie oddaje się swojej pracy. W bardzo osobistym wywiadzie, który ukazał się kilka lat temu w magazynie "L’Equipe", mówił że dla trenerki poświęcił swoje życie prywatne, pracuje 24 godziny na dobę, jest skoncentrowany niemal obsesyjnie tylko na wyniku i na losie swojej drużyny i jej piłkarzy. Należy do zupełnie innej kategorii szkoleniowców, niż ci, których zatrudnia PSG. Nie miał tak bogatego c.v. jak Pochettino, Tuchel, Emery, Ancelotti, ani tak dużej pensji, ale ciężką pracą, determinacją w wieku 54 lat zdobył mistrzostwo Francji. Dokonał tego z zespołem, którego budżet wynosi 150 milionów euro wobec 600 milionów euro PSG, blisko 300 milionów Lyonu i 200 milionów Monaco. Przyszłość Lille nie jest różowa Galtier w odróżnieniu od Lopeza i Camposa nadal pracuje w Lille. W grudniu ubiegłego roku Lopez odsprzedał klub firmie Callisto, która należy do luksemburskich funduszy inwestycyjnych Merlyn Partners. Swoją decyzję tłumaczył niezrozumiałymi decyzjami władz ligi francuskiej. Chodziło głównie o przerwanie rozgrywek z powodu pandemii koronawirusa. - To nas jednak zmobilizowało. W ramach rewanżu stworzyliśmy tak silną grupę, która dziś zdobyła mistrzostwo - powiedział Luksemburczyk. Wraz z nim Lille opuścił Campos, ale nikt nie ma wątpliwości, że tytuł to jego dzieło. Na stanowisku dyrektora sportowego zastąpił go Olivier Letang, były dyrektor w PSG i Rennes. Galtier został, choć chwilę się wahał, ale nie wiadomo, co będzie z nim w przyszłości. Trenerowi Lille w czerwcu kończy się kontrakt i coraz częściej pojawiają się informacje, że odejdzie. Francuz wymieniany jest w gronie kandydatów do objęcia funkcji trenera w Nicei, Lyonie, ale też w Napoli. Nowy mistrz Francji mimo sukcesu przypomina kolosa na glinianych nogach. Na koniec poprzedniego sezonu długi Lille wynosiły 200 milionów euro. Pokrył je nowy właściciel, ale francuscy ekonomiści specjalizujący się w sporcie, zauważyli, że aby wyrównać swoją stratę przewidział sprzedaż najlepszych piłkarzy. A większość podstawowych zawodników Lille znajduje się na liście życzeń klubów z największych lig europejskich. Drużyna zostanie osłabiona. Trudno jej będzie bronić tytuł. Merlyn Partners działają tak, aby interes kręcił się dalej. Chcą zarabiać i mistrzostwo Francji na pewno pomoże im w realizacji tego celu. To model, który nad Sekwaną nie zawsze się sprawdza. Nie wszystkim poszło tak dobrze jak Lopezowi, i jego następcą z Luksemburga. Amerykanie wycofują się właśnie z Bordeaux i "żyrondyści" stoją na skraju bankructwa. Marsylia z McCourtem ma swoje problemy, a w lidze w tym sezonie podratował ich Arkadiusz Milik. Przyszłość finansowa Lille, a co za tym idzie sportowa, też nie jest różowa. Olgierd Kwiatkowski