Francuski mistrz świata, niespełna 20-letni napastnik, który od półtora roku robi niespotykaną furorę na europejskich boiskach był bohaterem gigantycznego transferu latem 2017. Jeszcze nikt wcześniej nie zdecydował się na zapłacenie 180 mln euro (145 + 35 w bonusach) za tak młodego zawodnika. Przejście z Monaco do PSG, jakkolwiek wiele już na ten temat napisano, zawierało jednak - jak się teraz okazuje - bardzo smaczne tajemnice. Zupełnie niespodziewane. Najciekawsze są klauzule, które... ostatecznie nie zostały wpisane do kontraktu. Pokazują bowiem, że PSG nie był skłonny spełniać każdego życzenia piłkarza i jego otoczenia. Klub nie zgodził się np. na to, by Mbappe stał się automatycznie najlepiej opłacanym graczem paryskich milionerów w momencie zdobycia Złotej Piłki, ani na specjalną premię za tzw. "utratę szansy", gdyby mistrzowie Francji zostali wykluczeni z Ligi Mistrzów z powodu niespełnienia warunków finansowego fair play. Działacze nie zgodzili się również na pokrycie dodatkowych kosztów za... 50 godzin lotów w ciągu roku w prywatnym jecie. Rodzina Mbappe uzyskała za to 30 tys. euro (miesięcznie) na opłaty za wynajęcie mieszkania i zatrudnienie trzech osób (majordomusa, szofera i ochroniarza). Co ciekawe, pozyskanie Mbappe mogło wynieść nie 180 mln, ale 214 mln euro. I byłyby to pieniądze wydane nie przez PSG, ale przez Real Madryt. Wiosną 2017 roku "Królewscy" w zasadzie doszli już do porozumienia z Monaco, gdzie nastolatek wtedy występował i w imponujący sposób wypłynął na szerokie wody. Stało się to już po tym, jak szefowie Monaco podjęli decyzję o jego transferze, nie chcąc godzić się na najnowsze żądania finansowe. Mbappe i jego rodzice, pełniący funkcję najbliższych doradców, chcieli, aby zawodnik był wynagradzany na poziomie Radamela Falcao, największej gwiazdy zespołu, czyli 8 mln euro netto za sezon. Szesnaście razy więcej niż pierwszy zawodowy kontrakt, który zawodnik podpisał zaledwie rok wcześniej! W lipcu 2017 na stole leżała już oferta z Madrytu. Teoretycznie 180 mln euro, ale w praktyce 214 mln, bowiem obydwa kluby zdały sobie sprawę, że do zapłaty będzie jeszcze 34 mln euro podatków w Hiszpanii. Real zapewnił, że weźmie to na siebie. Wtedy jednak okazało się, że Mbappe chce grać w Paryżu, a nie w Madrycie. Dlaczego? W dokumentach Football Leaks tego nie ma, ale prawdopodobnie chodziło o większe prawdopodobieństwo gry w pierwszym składzie. Ostatecznie Monaco zgodziło się na odejście swojego gracza do największego rywala, za taką samą kwotę, która został wynegocjowana z Realem (czyli 180 mln euro), choć przy okazji wymyślono dość zadziwiającą konstrukcję - bezpłatne wypożyczenie przez pierwszy sezon z opcją obowiązkowego wykupu. I to wcale nie dlatego, jak początkowo przypuszczano, że PSG chciał zmieścić się w ramach finansowego fair play. W końcu zaledwie miesiąc wcześniej Neymar został kupiony za rekordowe 222 mln euro. Chodziło o podatki. Paryżanie sprytnie unikali w ten sposób dodatkowych wydatków na poziomie ok. 30 mln euro. Negocjacje trwały do ostatniej chwili, dosłownie, bo umowę podpisano 31 sierpnia, gdy... Mbappe był na zgrupowaniu reprezentacji. Jakie pieniądze się za tym kryły dla niego? Premia za sam podpis - 5 mln euro płatna w dwóch ratach. Do tego zarobki na poziomie 10 mln euro netto, ale nie wypłacane co roku w takiej samej wysokości. Działacze PSG, chcąc zatrzymać zawodnika na jak najdłużej, wynegocjowali rosnący system wynagrodzenia. 7 milionów w sezonie 2017-2018, 9,3 mln w tym roku i milion więcej w każdym kolejnym. Ciekawa jest jeszcze obecność w całej transakcji Jorge Mendesa, jednego z najbardziej znanych agentów, który zajmuje się interesami m.in. Cristiano Ronaldo, Jose Mourinho, Radamela Falcao i Angela Di Marii. Obecność dosyć dziwna, jeśli przypomnimy, że "klan" Mbappe regularnie odmawiał współpracy z menedżerami, którzy trzęsą rynkiem transferowym, opierając się na własnym wyczuciu i na pomocy mało znanej paryskiej adwokat Delphine Verheyden. Skąd więc wziął się Mendes, kasując przy okazji 5 proc. dla siebie, czyli 9 mln euro? Pewności nie ma, ale najprawdopodobniej to wynagrodzenie od Monaco za podbijanie stawki we wcześniejszych negocjacjach z Realem. Wiadomo natomiast, jak podają Football Leaks, że suma 124 mln euro z transferu (77 mln euro zostało przelane pod koniec lipca) poszła do kieszeni właściciela klubu z małego księstwa Dmitrija Rybołowlewa, który... właśnie został zatrzymany przez policję, bo jest podejrzewany o korupcję i płatną protekcję w innej sprawie. Remigiusz Półtorak