- Już po tygodniu wszyscy zrozumieli, że nie przyjechałem do Paryża, aby w spokoju kończyć karierę, ale żeby jeszcze coś pokazać, walczyć o miejsce, nie zapominając o głównym celu: sprawić, aby przeze mnie drużyna stawała się lepsza - twierdzi włoski mistrz świata. Sytuacja w bramce PSG jest dość specyficzna. Na początku sezonu mistrzowie Francji mieli aż sześciu (!) bramkarzy z zawodowymi kontraktami (Buffon, Areola, Trapp, Cibois, Descamps, Innocent), co jest niespotykane nawet w wielkich klubach. W walce o miejsce w podstawowym składzie liczyło się tak naprawdę tylko tych trzech pierwszych. Od tego czasu Trapp został wypożyczony do Eintrachtu Frankfurt, a Buffon i Areola walczą o jedynkę. Za Włochem przemawia doświadczenie i charyzma, za Francuzem tytuł mistrza świata, co oznacza, że nie można go odstawić tak łatwo na boczny tor. Trener Thomas Tuchel nie określił jasno, kto jest u niego głównym bramkarzem i kto będzie występował w najważniejszych meczach. Na początku sezonu trochę "pomogła" mu dyskwalifikacja Buffona w trzech meczach Ligi Mistrzów, za czerwoną kartkę jeszcze z poprzedniego sezonu, więc sytuacja rozwiązała się w sposób naturalny. Co jednak będzie, kiedy karencja minie? Doświadczony Włoch podkreśla za każdym razem, że jest do dyspozycji ekipy, ale miejsca nie zamierza oddawać. Przy okazji warto przypomnieć o pewnym nieporozumieniu, które wynikło po wcześniejszych wypowiedziach Tuchela. W jednym z wywiadów radiowych (dla RMC Sport) Niemiec przyznawał, że "powiedział Areoli, iż zajmuje pole position, aby zostać numerem 1". Mówił jednak nie po francusku, tylko w rodzinnym języku, a rozmowa była tłumaczona na żywo i w tym tłumaczeniu... dokonano pewnych skrótów. Okazało się - jak Tuchel dopowiadał kilka dni później na konferencji prasowej - że przekaz był trochę inny. "Powiedziałem, że rozmawiałem z Alphonse’m i mówiłem mu o numerze 1, ale było to jeszcze zanim Gigi do nas przyszedł. Od tego czasu Buffon podpisał kontrakt i sytuacja się zmieniła. Bo Gigi to Gigi" - mówił Niemiec bez ogródek. To dobrze pokazuje, jaką pozycję ma Włoch w drużynie. Zresztą, nie tylko w Paryżu. Jak przyznał teraz, dzwonił do niego również selekcjoner Roberto Mancini z zapytaniem, czy byłby dyspozycyjny w nagłym przypadku. - Powiedziałem, że oczywiście, ale już wiem, że nie będę potrzebny. Jest Donnarumma, Perin Sirigu, także Cragno, który się dynamicznie rozwija, więc nie widzę już żadnej możliwości, aby wrócić do drużyny narodowej - uważa Buffon. I nie kryje ciepłych słów dla... Cristiana Ronalda ("Jeśli jestem w stanie bronić na wysokim poziomie w wieku 40 lat, to dlatego, że zainspirował mnie wielką kulturą pracy"), trenera Tuchela ("pokazuje niesamowitą empatię i pogodę ducha") oraz Verratiego ("widzę go codziennie na treningu i zapewniam, nie jest gorszy od Neymara i Mbappe"). Ale zna też swoją wartość. Na pytanie, czy zajęcia z Neymarem i Mbappe dają mu dodatkową motywację, odpowiada wprost: - Myślę, że dla nich również pojedynki z Gigim Buffonem są stymulujące. Najwyraźniej wszyscy, którzy wysyłali go na emeryturę będą musieli jeszcze trochę poczekać. Włoch odkrył niedawno, że w Paryżu jest... ulica Buffona, ale musiał tłumaczyć synowi, iż chodzi nie o niego, a o XVIII-wiecznego filozofa i matematyka, George'a-Louisa Leclerca hrabiego Buffona. Remigiusz Półtorak Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Ligue 1