- Jestem do dyspozycji dyrekcji. Nie jestem po to, żeby łamać ich tyłki. Jeżeli uważają, że moje wyniki są złe, to jest moment, żeby odejść. Jeśli potrzebne są zmiany jestem do dyspozycji - powiedział Portugalczyk tuż po przegranej 0-1 z Lens. Marsylia po raz drugi z rzędu została ograna na własnym boisku. W poprzedniej kolejce uległa broniącemu się przed spadkiem Nimes. Bardzo szybko z zespołu, który miał walczyć z czołowe lokaty pogrąża się w przeciętność. OM jest w tej chwili na szóstej pozycji w Ligue 1 i do prowadzącego PSG traci 10 punkt, do trzeciego Lyonu - osiem. Problemem trenera są kontuzje i słaba forma fizyczna zawodników. Po raz kolejny OM było nieskuteczne i niemrawe w ofensywie. W pierwszej połowie z Lens oddało tylko jeden strzał na bramkę rywali. - Pod względem taktycznym oni byli lepsi. Grali z większą intensywnością, choć też mieli tylko trzy dni przerwy. Lepiej poradzili sobie z rotacją - przyznał Villas-Boas. Rozwiązaniem kłopotów w ofensywie ma być przyjście Arkadiusza Milika. Praktycznie wszystkie przeszkody na drodze reprezentanta Polski do Marsylii zostały usunięte. 26-letni napastnik jest spodziewany lada chwila na Lazurowym Wybrzeżu. Oczekuje się go z coraz większą niecierpliwością. Ale sytuacja dla polskiego piłkarza nie jest wcale dobra. Drużyna gra pod presją. Przed meczem kibice Marsylii powiesili kilka obraźliwych transparentów pod adresem piłkarzy i władz klubu. "Przynosicie nam wstyd", "Jesteście wstrętni". Niewykluczone, że to wcale nie zarząd czy piłkarze, ale najpierw pracujący od 2019 roku Andre Villas-Boas opuści zespół ze Stade Velodrome. ok