W Marsylii istnieje specjalne określenie dla gwiazdy zespołu, która ma strzelać gole. To "grand attaquant", "wielki napastnik". To piłkarz, który ma być nie tylko skuteczny, ale stać się symbolem tej drużyny, jego ikoną. Zawodnikiem, z którym bez żadnego "ale" identyfikują się kibice. Słynny lekarz wielkim napastnikiem Marsylii OM czeka na takiego piłkarza dobrych kilka lat, a może i dłużej. Najlepszy przykład? Kiedy w pierwszej fazie pandemii koronawirusa w marcu ubiegłego roku postacią numer 1 we Francji stał się pochodzący z Marsylii lekarz, specjalista od chorób zakaźnych, Didier Raoult sportowa prasa pisała, że "Marsylia w końcu znalazła swojego grand attaquant". Raoult stanął w opozycji do całego medycznego establishmentu, głównie paryskiego, zalecając leczenie hydroksychlorochiną. Krytykowany przez wielu kolegów po fachu znalazł obrońców również wśród kibiców Marsylii, którzy na murach wypisywali popierające go hasła. Kiedy Arkadiusz Milik podpisał kontrakt z OM, a nawet wcześniej, kiedy we Francji jego transfer stał się tematem numer 1, nie mogło więc zabraknąć nagłówków, tytułów z określeniem "grand attaquant". "Czy to w końcu będzie ten wielki napastnik?" - pyta "L’Equipe". "Marsylia czeka na wielkiego napastnika!" - pisało "Le Figaro". "Wszystko, co trzeba wiedzieć o Arkadiuszu Miliku, nowym wielkim napastniku OM" - nieco ironicznie opisuje reprezentanta Polski "Le Parisien". I tak w kółko. Jean-Pierre Papin - największy z wielkich Określenie "wielki napastnik" w Marsylii stworzyła historia. Na tej pozycji na Stade Velodrome grywali wybitni piłkarze nie tylko w dziejach klubu, ale francuskiej ligi i światowej piłki. W większości sondaży, plebiscytów, rankingów do dziś najwybitniejszym piłkarzem w historii OM jest Jean-Pierre Papin, jeden z "grand attaquant". Mimo że nie było go już w drużynie, która w 1993 roku zdobyła Puchar Europy, a nawet grał wtedy przeciw niej - w Milanie - JPP pozostaje klubową legendą. Papin w latach 1986-1992 strzelił 182 goli w 274 meczach. Cztery razy był mistrzem Francji, zdobył Puchar Francji, grał w finale Ligi Mistrzów, dostał "Złotą Piłkę" dla najlepszego piłkarza Europy w 1991 roku. Jest drugim strzelcem w historii OM. To był rzeczywiście "grand attaquant". Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Pierwszym wielkim napastnikiem w historii tego klubu był Szwed Gunnar Andersson. Grał w Marsylii w latach 50. XX wieku. Zdobył 194 goli we wszystkich rozgrywkach, co jest klubowym rekordem. Miał przydomek "pan 50 procent", bo zazwyczaj strzelał połowę wszystkich bramek Marsylii w jednym sezonie. W 1969 roku do OM przyszedł Josip Skoblar, Jugosłowianin, z pochodzenia Chorwat. Był naprawdę niesamowity. W 100 pierwszych meczach w barwach OM strzelił 100 goli. W sezonie 1970-71 został królem strzelców, zdobywając 44 goli (nie wykonywał rzutów karnych) co jest rekordem francuskiej ligi. Od czterech lat OM nie ma wielkiego napastnika W czasach współczesnych najwybitniejszym z napastników Marsylii był Didier Drogba mimo że grał na Lazurowym Wybrzeżu tylko jeden sezon. Wystarczyło, żeby pokochali go kibice. Zdobył 32 gole. Z OM został sprzedany do Chelsea za 37,5 miliona euro. Fani nie chcieli go za żadne skarby puścić do Londynu. Ale ówczesny prezes klubu nie mógł oprzeć się takiemu zarobkowi. Drogba do dziś jest częstym gościem na Stade Velodrome. Uwielbia Marsylię. Po Drogbie przyszedł czas na Mamadou Nianga (100 bramek przez pięć sezonów), pochodzącego z okolic Marsylii Andre-Pierre Gignaca, Bafetimbi Gomisa, ale ostatnie lata to czas posuchy. W Marsylii od co najmniej czterech lat nie ma "wielkiego napastnika". Nie spełnili pokładanych w nich nadziei: mistrz świata Florin Thauvin, Grek Kostas Mitroglou, który właśnie opuszcza klub, nieobliczalny Mario Balotelli, obecny w zespole - kupiony za 14 milionów euro z Boca Juniors - Dario Benedetto. Teraz cała nadzieja Marsylii i piłkarskiej Francji (to jeden z najpopularniejszych klubów w tym kraju) spoczywa na Arkadiuszu Milku. 26-letni Polak ma być "grand attaquant" OM. Nawiązać do chlubnych tradycji, którą stworzyli: Andersson, Skoblar, Papin, Drogba, Niang, Gomis i inni. Trudne zadanie, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że to nie ta sama Marsylia co w czasach "wielkich napastników". Olgierd Kwiatkowski