Oficjalnie PSG powstało w 1970 roku w wyniku fuzji z Paris FC. Przez trzy lata klub borykał się z wieloma problemami organizacyjnymi, a władze miasta nie chciały go wspomóc, uważając za "sztuczny twór z przedmieść". Nic nie zapowiadało, że będzie to najpotężniejszy zespół piłkarski we Francji. Przełom nastąpił w 1973 roku. W restauracji, która znajdowała się naprzeciw obecnego centrum treningowego PSG Camp des Loges w Saint-Germain-en-Laye spotkali się m.in. znany projektant mody Daniel Hechter, były piłkarz reprezentacji Francji a potem trener PSG Just Fontaine, przyszły prezydent klubu Henri Patrelle i Jean-Paul Belmondo. Nowi działacze lubili się dobrze ubierać, szczególne w charakterystyczne czerwone koszule. Nazwano ich potem "bandą czerwonych koszul". Najważniejsze, że podpisali deklarację o finansowaniu klubu. PSG rozpoczęło nowy rozdział w historii. Belmondo był wiceprezesem klubu do 1976 roku. Odszedł ze stanowiska, bo nie chciał się pogodzić ze zwolnieniem swojego przyjaciela Fontaine’a. Historycy PSG twierdzą, że obecność znanego aktora we władzach określiła przyszłość klubu. Paris Saint-Germain miało być "mieszanką pasji i show-biznesu". Klub mógł się wybić tylko dzięki temu, że wygrywał, ale też sprowadzał gwiazdy, które przyciągają na stadion kibiców tak jak do kin na film przyciąga nie tylko fabuła, ale i pierwszoplanowi dobrze opłacani aktorzy. Belmondo pozostał kibicem PSG, choć po przyjściu nowych właścicieli, najpierw Canal + w 1991 roku, a potem Amerykanów w 2006 i Katarczyków w 2011 roku, jego zapał do przychodzenia na Parc des Princes osłabł. - Ile zainwestowałem w PSG? Dużo. Szkoda, że nie zachowałem jakiś udziałów. Dziś to bogaty klub - mówił w 2017 roku podczas telewizyjnego wywiadu. Dodał, że Neymar, Edinson Cavani i Mbappe jego zdaniem zarabiają za dużo. Ale Belmondo uwielbiał nie tylko piłkę nożną. W wywiadzie dla "L’Equipe" przyznał, że chciał być zawsze jak legendarny francuski bokser Marcel Cerdan. Boksował w wieku 16 lat, stoczył 12 walk, potem grał bokserów w kilku filmach. Cerdan pozostał do końca życia jego wielkim idolem. Ale cenił też wyjątkowo Mohammeda Aliego. W latach 70. I 80. był stale obecny na trybunach kortów Roland Garrosa. Podczas jednego z meczów Boris Becker podszedł do loży gdzie siedział aktor i uścisnął mu rękę. Zdjęcie obiegło świat. Jeździł też oglądać turnieje tenisowe do USA, do Palm Springs i Indian Wells. Jak przyznał lubił też szybkość. Pokazał to m.in. w słynnym filmie "Do utraty tchu". Ale nie angażował się aż tak bardzo w wyścigi samochodowe, choć śledził je regularnie. Za to jego syn został kierowcą wyścigowym. O tym jak bardzo Belmondo był związany ze światem sportu świadczą reakcje po jego śmierci działaczy, trenerów, sportowców. We francuskich mediach we wtorek o Belmondo mówili: byli i obecni szefowie PSG, bokserzy, tenisiści. Sportowy dziennik "L’Equipe" poświęcił zmarłemu aktorowi aż osiem stron. Nazwał go "asem nad asy" i "dzieckiem sportu". Olgierd Kwiatkowski