Mecz lepiej rozpoczęli goście, którzy za sprawą napastnika Sloana Privata w 12. minucie wyszli na prowadzenie. Snajper Guingamp uwolnił się spod opieki podczas rzutu rożnego i strzałem głową zdobył bramkę. "Żyrondyści" odrobili straty już po czterech minutach, za sprawą Francoisa Kamano. Napastnikowi gospodarzy dopisało szczęście, bo po jego strzale był rykoszet, który całkowicie zmylił bramkarza. Z każdą kolejną minutą miejscowi mieli coraz większą przewagę, co udokumentowali wyjściem na prowadzenie. Bramkę w 36. min zdobył Gaetan Laborde, ale przed kamerami telewizji kajał się, że w pierwszej połowie nie zapewnił zespołowi wyższego prowadzenia. - Miałem jeszcze dwie sytuacje, powinienem je wykorzystać i zdobyć bramki. Ogólnie zagraliśmy dobrą pierwszą połowę, mimo że źle zaczęliśmy. Na szczęście szybko wyrównaliśmy - powiedział. Laborde zrehabilitował się po zmianie stron, zdobywając gola w 65. min z pola karnego po lekkim, ale precyzyjnym strzale. Akcja została sprokurowana fatalnym zagraniem obrońcy gości Jeremy’ego Sorbona, wzdłuż własnej bramki. Wydawało się, że gol napastnika "Żyrondystów" właściwie rozwiał wątpliwości, komu należał się awans do półfinału Pucharu Ligi Francuskiej. Nic bardziej mylnego, o emocje w ostatnich minutach zadbał Nicolas Benezet, który w 88. min zdobył kontaktową bramkę. W tej akcji lepiej mógł zachować się Igor Lewczuk, który w walce o pozycję nie wyprzedził Mendy'ego, ale już nie odpowiadał za nabiegającego, lecz niekrytego Benezeta. Goście nabrali wiatru w żagle i ruszyli do bardziej skomasowanego ataku, ale nie zdołali doprowadzić do remisu i przedłużyć swoich szans na awans. Sędzia przedłużył mecz o trzy minuty. Ty też możesz pomóc! Czekamy na Twoje wsparcie na pomagam.interia.pl!