Argentyńczyk czeka, aby wrócić na tron już od czterech lat. Ostatni raz został w ten sposób nagrodzony w roku 2015, potem nadeszła niespotykana seria trzech kolejnych zwycięstw Realu Madryt w Lidze Mistrzów, więc na najwyższe miejsca w najbardziej prestiżowym plebiscycie w świecie futbolu wspinali się Ronaldo (dwukrotnie) i Modrić. Teraz ani jednego, ani drugiego nie ma już w rozgrywkach europejskich. Zresztą, od dawna wiadomo, że realnym konkurentem dla Messiego może być z tej dwójki jedynie Portugalczyk. Skoro jednak nie uda mu się powtórzyć ostatnich sukcesów, jeszcze w barwach Realu, a na dodatek nie przerasta o głowę rywali w Serie A (w klasyfikacji strzelców jest nawet za Krzysztofem Piątkiem), to oznacza również, że na szóstą Złotą Piłkę nie ma na dzisiaj szans. Trudno też przypuścić, że nawet dobre występy w czerwcowym Final Four Ligi Narodów (Portugalia walczy o triumf ze Szwajcarią, Holandią i Anglią) mogłyby przechylić szalę. Nie jest to oczywiście wykluczone, ale futbol reprezentacyjny nie jest już taką kartą przetargową jak kiedyś, skoro żadnemu z francuskich mistrzów świata nie udało się w ostatniej edycji choćby zbliżyć do zwycięstwa w tym prestiżowym plebiscycie. Kto może zatem zagrozić Messiemu? Dla młodych zawodników Ajaksu (de Jong, de Ligt), nawet jeśli zachwycają, jest to pewnie jeszcze próg zbyt wysoki. A gwiazdy Liverpoolu - przede wszystkim Salah i Mane? Gdyby doszli do końca w Lidze Mistrzów i w Premier League, szanse byłyby bez wątpienia niepomiernie większe. Najwięcej zależy jednak od samego Messiego, bo to on ma dzisiaj wszystkie karty w ręku. Zbudował przez ostatnią dekadę taki kapitał, że nawet w przypadku niepowodzeń w reprezentacji czy w Lidze Mistrzów (vide lata 2014, a jeszcze bardziej 2010), i tak rozstrzygał rywalizację na swoją korzyść. Co więcej, prowadzi wśród europejskich strzelców, mając na koncie 33 gole po 32 meczach ligowych Barcelony. Pod tym względem goni go tylko Mbappe (27), ale przewaga i tak jest ogromna. Ekipa Argentyny, przygotowująca się co Copa America i położona całkowicie na jego barkach, niewiele może tu przesądzić. A jeśli, to bardziej na korzyść swojego kapitana. Jeśli jeszcze Messi spełni obietnicę daną kibicom Barcelony, że po czterech latach przerwy przywiezie wreszcie na Camp Nou puchar Ligi Mistrzów, wątpliwości nie będzie już żadnych. Remigiusz Półtorak