- Było tylko dwóch bramkarzy światowej klasy - powiedział kiedyś reprezentant ZSRR Lew Jaszyn, zdobywca Złotej Piłki z 1963 roku. - Jeden to Lew Jaszyn, drugi to ten niemiecki chłopak, który grał w Manchesterze. Trautmann. Legendarny Anglik Gordon Banks wzorował się na Trautmannie. I nie tylko on. Gyula Grosics - bramkarz złotej jedenastki Węgier - stosował dalekie wyrzuty piłki ręką podpatrzone u Niemca. Bert Trautmann czytał w myślach swoich rywali Bert Trautmann grał w młodości w piłkę ręczną, a potem przeniósł z niej niektóre obyczaje na boisko piłkarskie. W swojej karierze obronił 60 proc. rzutów karnych. Słynny trener Manchesteru United Matt Busby posądzał niemieckiego bramkarza o czytanie w myślach swoich przeciwników. - Nie myślcie gdzie uderzać piłkę Trautmannowi. Najpierw strzelajcie, a potem myślcie. Jeśli cokolwiek zaplanujecie przed strzałem, on odczyta to co macie zamiar zrobić - powtarzał swoim piłkarzom. Trautmann był postacią kontrowersyjną. Nieustępliwy, zacięty, nie lubił przyznawać się do błędów. Bywało, że wylatywał z boiska z czerwoną kartką. Należał jednak do największych osobowości piłkarskich swoich czasów. W 1964 roku w jego pożegnalnym meczu wyprowadzał na boisko drużynę złożoną z gwiazd Manchesteru City i Manchesteru United z Bobby Charltonem i Denisem Law. Ich rywalem była reprezentacja Anglii z Stanley’em Matthewsem. Z powodów politycznych nigdy nie zagrał w reprezentacji RFN. W 1953 roku niemiecki selekcjoner Sepp Herberger spotkał się z Trautmannem i powiedział mu, że presja opinii publicznej w Niemczech uniemożliwia mu powołanie zawodnika grającego w Anglii. Bert musiałby wrócić do kraju. Nie chciał tego. Nie pojechał na szwajcarski mundial, na którym Herberger poprowadził RFN do pierwszego w historii tytułu mistrzów świata. W barwach Manchesteru City Trautmann zagrał 545 meczów (508 w lidze). Jego pomnik z napisem "Bert Trautmann - City legend. 1923-2013" stoi obok Etihad Stadium. Za zasługi dla pojednania Niemiec z Wielką Brytanią otrzymał w 2004 roku Order Imperium Brytyjskiego. Rok później trafił do Galerii Sław National Football Museum. Zmarł w Hiszpanii, w La Llosa pod Walencją, gdzie na starość szukał słońca jak wielu ludzi w jego wieku. Historia życia Trautmanna to fascynująca opowieść pełna dramatów. Urodzony w czasach międzywojennych w Bremie w rodzinie, którą kryzys światowy doprowadził do nędzy. Żebrał na ulicach, imał się każdego zajęcia, by było na chleb. Grał w piłkę nożną, ręczną, w dwa ognie. W wieku 10 lat zapisał się do Jungvolk, która była prekursorem Hitlerjugend. Gdy wybuchła wojna pracował w warsztacie samochodowym jako praktykant. W 1941 roku wstąpił do Luftwaffe. Nie nadawała się na operatora radia, więc został spadochroniarzem. Uciekał przed wszystkimi zanim trafił do obozu jenieckiego w Anglii Służył w okupowanej Polsce. Daleko od frontu mógł uprawiać sport. Za jakiś głupi kawał, po którym ranny został sierżant z jego kompanii, skazano go na trzy miesiące więzienia. Potem przeniesiono do walki z ZSRR, gdzie życie straciło 70 proc ludzi z jego jednostki. W książce "Podróż Trautmanna" wyznał Catrine Clay, że kilka razy nosił się z zamiarem popełnienia samobójstwa patrząc na okrucieństwo Niemców na Wschodzie. Kiedy wrócił z frontu wschodniego otrzymał Żelazny Krzyż I klasy. Potem walczył na Zachodzie, gdzie miał brać udział w obronie Normandii przed lądowaniem aliantów. Był jednym z nielicznych, który przeżył bombardowanie w Kleve. Jego jednostka została całkowicie rozbita, dostał się do niewoli, ale zbiegł z obozu we Francji. Uciekał też Rosjanom, Amerykanom, musiał unikać Niemców, bo groziło mu rozstrzelanie za dezercję. Wracał do Bremy z jedną myślą: by nie dostać się w ręce Sowietów. Anglicy wysłali go do obozu dla jeńców wojennych w Ashton-in-Makerfield, a potem w Lancashire. Podczas przesłuchań, pokazano mu zdjęcia z obozów koncentracyjnych w Polsce. Organizm tego nie wytrzymał. Powróciła depresja i myśli samobójcze. Po latach stwierdził, że, choć urodził się w Niemczech, czuje się bardziej Anglikiem. Przesłuchiwany w obozach dostał kategorię C jako nazista. Potem zmieniono ją na B (nie nazista). Odmówił repatriacji. Z więzienia wyszedł po trzech latach. Już w obozie jenieckim zasłynął z klasy piłkarskiej. Grał w polu, ale kontuzja zmusiła go do zmiany pozycji. Występował w skromniutkim St Helens Town, gdzie w 1949 roku zobaczył go skaut Manchesteru City. Od nazisty do bohatera Manchesteru City Społeczność żydowska Manchesteru protestowała wobec zatrudnienia przez klub nazisty. Kapitan City Eric Westood, który brał udział w lądowaniu w Normandii, zaprosił Berta do siebie. - Wojna się skończyła. Teraz jesteś jednym z nas. Potrzebujemy cię - powiedział. Protesty na trybunach trwały jeszcze potem bardzo długo. W demonstracjach wzięło udział 20 tys osób. Krzyczeli na niego "nazista" z trybun stadionu City, a także wyzywali na obiektach rywali. Z biegiem lat wspaniałą grą przekonywał do siebie kibiców. Właściwie miał na imię Bernd, ale Anglicy nie potrafili wymówić jego imienia. Tak został Bertem. Już na zawsze. W 1955 roku Trautmann dotarł z City do finału Pucharu Anglii. Na Wembley przybyło 100 tys osób. Obok rodziny królewskiej na stadionie była rodzina Trautmanna. Newcastle było lepsze zwyciężając 3-1. Rok później w finale Manchester City zwyciężył Birmingham City 3-1. Bert rzucił się pod nogi rywala, który złamał mu kręgi szyjne. Nie opuścił placu gry. Założono mu ortezę. Po latach wyznał, że miał szczęście, bo uraz sprawił, że nic nie widział. Do lekarza zgłosił się po dwóch dniach od urazu, gdy skończyły się obchody pierwszego trofeum zdobytego przez City od 1937 roku. Żonaty był trzy razy. Małżeństwo z Brytyjką Margaret Friar rozpadło się po dramacie 20-letniego syna Johna, który zginął w wypadku samochodowym, kilka miesięcy po zwycięskim finale Pucharu Anglii w 1956 roku. Para nie umiała pogodzić się ze stratą. Drugi raz Bert ożenił się w Birmie, gdzie pracował jako trener. Z Niemką Ursulą Van der Heyde. Był też trenerem reprezentacji Mjanmy, którą poprowadził na igrzyska olimpijskie w Monachium, prowadził Tanzanię, Liberię, Pakistan i Jemen. Z trzecią żoną poślubioną w 1990 roku zamieszkał w bungalowie pod Walencją. Dwie dekady wcześniej, zimą 1971 roku, kiedy Bert miał 47 lat, zaginał na miesiąc. Mieszkał wtedy na północy Walii. Odnaleziono go w Manchesterze. Znajomi uważali, że krył się za tym jakiś tajemniczy romans. Dariusz Wołowski Manchester City - Real Madryt. Gdzie i kiedy oglądać transmisję meczu? Kiedy odbędzie się mecz Manchester City - Real Madryt? Pierwszy półfinał Ligi Mistrzów we wtorek o godz. 21. Transmisja tv meczu Manchester City - Real w Polsacie Sport Premium, z kolei transmisja internetowa (online livestream) na Polsat Box Go. Relacja "na żywo" z meczu City - Real na Sport.Interia.pl. ZOBACZ TEŻ: Gabriej Jesus zdobył cztery gole z Watfordem w Premier LeagueManchester City zaprosił na swoje obiekty reprezentację UkrainyPółfinał Manchester City - Real zagraża Lewandowskiemu. Z dwóch powodów