W pierwszym meczu pomiędzy RB Lipsk i Manchesterem City - rozegranym w Niemczech - doszło do sporej sensacji. Podopieczni trenera Pepa Guardioli prowadzili wówczas już 1:0 po trafieniu Riyada Mahreza, lecz ostatecznie mecz zakończył się remisem 1:1. Do wyrównania doprowadził obrońca drużyny z Lipska - Josko Gvardiol. Wydawało się więc, że rozgrywany w Anglii rewanż będzie niezwykle interesujący. Stało się jednak inaczej. Manchester City rozbił Lipsk 7:0, a największą gwiazdą spotkania był strzelec pięciu bramek - Erling Haaland. Norweg wyrównał tym samym rekord Luiza Adriano i Leo Messiego. Tylko ta trójka była w stanie strzelić pięć goli w jednym meczu Ligi Mistrzów. Gwiazdor Manchesteru City zapewne zdołałby poprawić ten wynik, gdyby nie fakt, że niespodziewanie Pep Guardiola ściągnął go z boiska w trakcie drugiej połowy. Hiszpański szkoleniowiec zaskoczył także podczas swoich wypowiedzi po spotkaniu. Liga Mistrzów. Pep Guardiola zaskoczył po meczu. Rozczarowała go... Julia Roberts - Jestem porażką w Lidze Mistrzów. Nawet jeśli wygram te rozgrywki trzy razy z rzędu, nic to nie zmieni. W moim życiu mam trzech idoli. To: Michael Jordan, Tiger Woods oraz Julia Roberts - zaczął w zaskakujący sposób swój pomeczowy wywód Pep Guardiola. - Julia Roberts kilka lat temu przyjechała do Manchesteru. Nie było to w latach 90., a za czasów Sir Alexa Fergusona, kiedy Manchester United seryjnie zdobywał trofea. Przybyła w czasie, gdy to my byliśmy lepsi od United - kontynuował trener Manchesteru City. - Julia Roberts poszła wówczas na stadion Manchesteru United. Nie przyszła do nas - stwierdził rozżalony Pep Guardiola. - Właśnie dlatego, nawet jeśli wygram Ligę Mistrzów, nie będzie to mogło równać się z faktem, że Julia Roberts była w naszym mieście i nie przyszła nas pooglądać. Nawet triumf w Lidze Mistrzów nie przykryje tego rozczarowania - zakończył swoją wypowiedź Hiszpan.