Konia z rzędem temu, kto przewidziałby, że tegoroczny finał Ligi Mistrzów będzie tak jednostronny. Przed meczem usiadłem na trybunie prasowej obok dziennikarza z Francji. - To już wiem, komu będziesz kibicował - zażartowałem. On natomiast uśmiechnął się i pokiwał palcem mówiąc, że sprawa wcale nie jest tak oczywista, bo pochodzi z Marsylii, a tamtejsi kibice, jak doskonale wiemy, delikatnie rzecz ujmując... nie przepadają za Paryżanami. Wstyd przyznać, ale jednogłośnie orzekliśmy jednak, że czeka nas wyrównany mecz. I trudno spodziewać się tak widowiskowej goleady, jak przed kilkoma dniami we Wrocławiu, gdzie Chelsea rozbiła Betis 4:1. Nieco ponad dwie godziny później zrozumieliśmy, jak koszmarny był to błąd. Inter rozbity przez PSG w finale Ligi Mistrzów. Co działo się po meczu? Inter był na Allianz Arenie drużyną bez pomysłu, bez jakości i bez zaangażowania. Przewaga paryżan była niepodważalna od pierwszej do ostatniej minuty. Trudno przypomnieć sobie aż tak jednostronny finał Ligi Mistrzów, nie tylko pod względem wyniku, ale i gry. Włochom paradoksalnie pozostało się tylko cieszyć, że ich klęska nie była jeszcze bardziej dotkliwa, bo piłkarze PSG swoje zmarnowali, czego o "Nerazzurrich" w zasadzie nie można powiedzieć. Nie dziwią więc minorowe nastroje, w jakie wpadli piłkarze Interu po spotkaniu, co też odbiło się na pracy czekających na nich w strefie mieszanej dziennikarzy. Poza Denzelem Dumfriesem oraz Nicolo Barellą, którzy - oddelegowani przez klub - odpowiadali na pytania na specjalnie przygotowanych podestach, reszta drużyny niemal jak jeden mąż odmawiała wywiadów. Niestety, dotyczyło to także Piotra Zielińskiego, na którego czekała grupka przedstawicieli polskich mediów. W strefie mieszanej pojawił się jednak także "szef wszystkich szefów" we włoskiej ekipie - prezes Giuseppe Marotta. Jak ogłosił, w przyszłym tygodniu ma spotkać się z Simone Inzaghim, by przeanalizować ewentualną dalszą wspólną przyszłość. - Czy ten wynik może wpłynąć na jego przyszłość? Absolutnie nie. Inzaghi ma jeszcze rok do końca kontraktu i postanowiliśmy spotkać się ponownie w przyszłym tygodniu, a to analiza, którą wykonujemy co sezon. Dużą część zasług za ten sezon należy zdecydowanie przypisać Simone Inzaghiemu - stwierdził włodarz "Nerazzurrich". I dodał: Sam włoski szkoleniowiec wzbudził jednak spore zamieszanie w temacie swojej najbliższej przyszłości. Zapytany o nią na konferencji prasowej stwierdził bowiem, że nie jest w stanie jednoznacznie zadeklarować, że wciąż będzie szkoleniowcem Interu podczas klubowych mistrzostw świata, które rozpoczną się już za dwa tygodnie - 15 czerwca. Najbliższe dni w Mediolanie będą więc niezwykle gorące. Z Monachium - Tomasz Brożek