W lidze Raków pokazał formę i bez problemów pokonał Jagiellonię Białystok. W meczu z Karabachem obrona i napastnik była bez zmian. Trener Szwarga wymienił natomiast środek pola - w miejsce Gustava Berggrena i Bartosza Nowaka byli Ben Lederman i Giannis Papanikolaou. A w ataku za Johna Yeboaha grał Marcina Cebula. W zespole Rakowa było trzech Polaków i ośmiu obcokrajowców. Także Karabach w dużej mierze polega na zagranicznych zawodnikach. W wyjściowej jedenastce było czterech Azerów, a do tego Francuz, Algierczyk, Brazylijczyk, Czarnogórzec, Kolumbijczyk, Albańczyk i zawodnik z Wysp Zielonego Przylądka. Największym doświadczeniem wyróżniał się Yassine Benzia, który rozegrał ponad 140 meczów w Ligue 1. Rywalem był zespół, który przez ostatnie lata dziewięć razy z rzędu grał w fazie grupowej europejskich pucharach. Na dodatek to kat polskich klubów - do tej poradził sobie z Wisłą Kraków, Piastem Gliwice, Legią Warszawa i Lechem Poznań. Raków chciał przerwać tę fatalną passę. Raków - Karabach. Mistrz Polski w opałach W pierwszych minutach grę prowadzili mistrzowie Polski, ale nie było im łatwo stworzyć okazję. Były dwa stałe fragmenty, ale wyjaśnione przez gości. Po kolejnym rzucie wolnym Łukasz Zwoliński zbiegł na bliższy słupek, musnął piłkę, ale Kevin Medina wybił na rzut rożny. Po dośrodkowaniu strzał głową Frana Tudora złapał bramkarz. Gospodarze musieli jednak uważać na szybkie wyjścia Karabachu. Obrona, która w tym sezonie nie straciła jeszcze bramki, spisywała się dobrze albo miała mnóstwo szczęścia, kiedy Benzia z jedenastu metrów kopnął wysoko nad poprzeczką. Po chwili strzał Leandro Andrade sprzed linii wybił Stratos Svarnas. Raków przez dobrych kilka minut był w sporych opałach i sam nie potrafił zaatakować. Kilka razy niewiele brakowało, by ryzykowane rozgrywanie piłki pod własną bramką, skończyło się stratą. Karabach nadal atakował i wyglądało, że jest coraz bliżej gola. Po zmianie stron do głosu wrócił Raków. Przeprowadził kilka groźnych akcji, ale wciąż nie było dogodnej sytuacji bramkowej. W końcu najlepszy na boisku w ofensywie Rakowa Cebula zaatakował indywidualnie, wpadł w pole karne, minął rywala i sprzed linii końcowej podał. Piłka odbiła się od kilku zawodników, na końcu od Łukasza Zwolińskiego, a do swojej bramki wepchnął ją Szachrudin Mahammadalijew. Karabach od razu zaatakował i zagotowało się w polu karnym gospodarzy. Ale to Raków miał lepszą okazję, tyle że Koczerhin zwlekał ze strzałem. Trener Szwarga widział problemy na boisku i zdecydował się dokonać za jednym zamachem trzech zmian. Dwie minuty wstrząsnęły Rakowem I szkoleniowiec Rakowa miał nosa - Svarnas dokładnie dośrodkował na głowę Fabiana Piaseckiego. Zmiennik Zwolińskiego uderzył głową w środek bramki, a bramkarz Karabachu popełnił dziecinny błąd i przepuścił piłkę do siatki. 2:0! Radość mistrzów Polski trwała krótko. Hamidou Keyta też dobrze podał w pole karne, Redon Xhixha uprzedził Svarnasa i strzałem głową zdobył kontaktowego gola. I mistrz Azerbejdżanu poszedł za ciosem. Keyta zaatakował drugą stroną, wstrzelił piłkę w pole karne, trafił w Xhixhę i było 2:2. W 87. minucie goście byli blisko trzeciej bramki, oddali trzy strzały, ale Raków przetrwał. W odpowiedzi kolejny błąd bramkarza Karabachu, uderzył Piasecki, ale piłkę sprzed bramki wybili obrońcy. Za chwilę pięknym strzałem zza pola karnego w samo okienko popisał się nowy zawodnik częstochowian - Sonny Kittel i mistrz Polski ponownie prowadził. Mecz zakończył się zwycięstwem częstochowian 3:2. Dzięki temu przed rewanżem Raków nie stoi na straconej pozycji.