Wskoczył za Szczęsnego, zachwycający mecz z Realem Madryt. Kosmiczny występ. Zadecydował jeden gol
Środowego wieczoru, najbardziej interesująco zapowiadał się mecz między Realem Madryt a Juventusem w Lidze Mistrzów. Apetyty kibiców po wtorkowych zmaganiach były bardzo duże. Fani znów chcieli zobaczyć grad bramek. Tymczasem, tak się nie stało, jednak akcji było co nie miara. Obie defensywy były świetnie dysponowane, ale spokojnie mogło paść więcej goli. Zwycięzca został wyłoniony. Tym samym, Juventus "śrubuje" swoją fatalną passę.

W środę 22 października rozegrano kolejną serię meczów w Lidze Mistrzów. Kibice mieli ochotę na grad goli po tym, co zafundowały wczorajsze spotkania. W sumie, w dziewięciu starciach padły 43 bramki.
Jednym z ciekawiej zapowiadających się pojedynków był ten na Bernabeu. Miejscowy Real Madryt podejmował pogrążony w kryzysie Juventus. Wystarczy przypomnieć, że ostatni wygrany mecz "Starej Damy" miał miejsce... 13 września, kiedy udało jej się pokonać Inter Mediolan 4:3. Ostatnio jednak podopieczni Igora Tudora przegrali z Como.
Teraz przyszedł czas na kolejne wymagające starcie. W tym celu Juventus wystawił swój jeden z mocniejszych składów, z Vlahoviciem na szpicy, Di Gregorio w bramce czy Kenanem Yildizem na skrzydle. Real również nie dał taryfy ulgowej rywalom. Xabi Alonso postawił na Kyliana Mbappe, Viniciusa Juniora czy Jude'a Bellinghama.
Przynajmniej jedna bramka powinna paść. Defensywa Juventusu ma ręce pełne roboty
W ciągu pierwszych kilkunastu minut meczu w ataki częściej udzielali się gracze Juventusu. W 10. minucie nadszedł pierwszy strzał w spotkaniu. Weston McKennie sprawdził czujność Thibauta Courtois, jednak ten zdołał się rzucić i obronić. Cztery minuty później znów został zmuszony do reakcji. Tym razem Federico Gatti posłał silne uderzenie na bramkę Realu, ale i tym razem Belg nie dał się zaskoczyć.
W 16. minucie spotkania na Bernabeu pierwszą lepszą okazję mieli "Królewscy". W polu karnym po rzucie rożnym najlepiej odnalazł się Aurelien Tchouameni, który strzałem z główki postraszył Michele Di Gregorio. Włoski golkiper zdołał jednak złapać futbolówkę.
Kolejna groźna akcja Realu nastała w 25. minucie. Federico Valverde zagrał krótką piłkę do Brahima Diaza, wymijając obrońcę "Starej Damy". Marokańczyk z ostrego kąta, ale Di Gregorio znów był czujny. Chwilę później Tchouameni uderzył na bramkę, jednak futbolówka została odbita od Kalulu, który uratował Juventus.
Chyba najlepszą sytuację do strzelenia bramki mieli "Los Blancos" w 40. minucie spotkania. Brahim Diaz sprytnie minął obrońcę Juventusu i jeszcze upadając zdołał zagrać do Kyliana Mbappe, który wysunął się na dogodną pozycję do strzału. Francuz uderzył, jednak Di Gregorio udało się wybronić. Dlatego też, piłkarze zeszli do szatni przy bezbramkowym remisie.
W końcu padła bramka. Bellingham bohaterem, Di Gregorio też
Od początku drugiej połowy obie ekipy ruszyły do zmasowanych ataków. Dwie minuty od wznowienia spotkania groźną sytuację miał Juventus. Obrońca Realu, Alvaro Carreras źle zagrał piłkę i w efekcie przejął ją Pierre Kalulu. Uderzył, jednak interwencja Edera Militao uratowała podopiecznych Xabiego Alonso. Za to w 50. minucie do piłki ścigali się Teun Koopmeiners i brazylijski obrońca Realu. Holender okazał się szybszy i zdołał jeszcze, napierany przez Militao, uderzyć na bramkę Courtois. Belg jednak uratował zespół w sytuacji praktycznie "sam na sam".
W 57. minucie z akcją wyszli zawodnicy "Los Blancos". Przy piłce znalazł się Vinicius Junior, który zaczął mijać obrońców Juventusu w ich polu karnym jak tyczki. W końcu uderzył, jednak trafił w słupek. Szczęśliwie futbolówka wylądowała pod nogami Jude'a Bellinghama, który skierował ją do siatki. 1:0 dla Realu Madryt.
W 71. minucie przyszła chwila chwały Di Gregorio. Włoski bramkarz popisał się podwójną interwencją. Najpierw powstrzymał uderzenie Kyliana Mbappe, a za chwilę próbę dobitki Brahima Diaza. Za to w 85. minucie fantastyczną, heroiczną interwencją popisał się Raul Asencio. W sytuacji, w której dwóch piłkarzy Juventusu rozgrywało piłkę w pobliżu pola karnego Realu, Hiszpan wykonał idealny wślizg, którym zablokował uderzenie i wyręczył belgijskiego golkipera.
Fatalna passa Juventusu nie ma końca
Mecz zakończył się skromnym zwycięstwem Realu Madryt 1:0. Choć wynik mógł być wyższy. W wielu sytuacjach świetnie jednak interweniował bramkarz Juventusu, Michele Di Gregorio. Zdecydowanie, to dzięki niemu "Stara Dama" uniknęła blamażu. W tym spotkaniu pokazał, że jest godnym następcą Wojciecha Szczęsnego, którego przed minionym sezonem zastąpił w bramce Juventusu.
Kilkukrotnie też dobrze, bo na linii strzału Hiszpanów ustawiali się włoscy defensorzy. Należy też pochwalić postawę Thibauta Courtoisa, który wzorowo wywiązał się ze swoich obowiązków i zachował czyste konto.
Juventus nie schodzi z pechowej ścieżki. To już siódmy mecz z rzędu bez wygranej. Podopieczni Igora Tudora muszą wziąć się w garść.
Zobacz również:













