Rafael Benitez ma być kolejnym człowiekiem, którego los zmienił jeden gol. Gol stracony w 90. min meczu z Lyonem gospodarzom zapewnił awans, a Liverpoolowi odebrał zwycięstwo i kontrolę nad sytuacją. Drużyna Beniteza musi wygrać dwa ostatnie mecze i liczyć, że pewnym awansu Francuzom będzie się chciało bić Fiorentinę. W sezonie 2007-2008 Liverpool był już w fazie grupowej nad przepaścią, ale potem rozbił Porto, Besiktas i Marsylię wbijając im aż 16 goli! Wtedy jednak zależał od siebie. Dziś wszystko wskazuje na to, że triumfator z 2005 roku pożegna rozgrywki na etapie zawstydzającym, a wtedy Benitez zostanie pewnie z klubu wyrzucony. To będzie zła nowina także dla Manuela Pellegriniego, bo wychowanek Realu stanie się jego "dyżurnym" następcą. Cierpliwość wyczerpuje się także w Monachium, wobec Louisa Van Gaala. Holender został zatrudniony, by odbudować potęgę Bayernu, który wydał latem gigantyczne kwoty na transfery, a przecież dokonał też nadludzkiego wysiłku zatrzymując Francka Ribery'ego. Tymczasem w Bundeslidze jest szósty, a w Champions League pozostał mu tylko cień nadziei. Najlepsze skrzydła świata nie są w stanie unieść drużyny, bo Ribery i Robben wciąż się leczą. Bayern potrzebuje cudu i nawet zwycięstwo nad Juventusem w Turynie może być za mało. Los upadających sław trenerskich mógł podzielić Jose Mourinho, ale w pięć ostatnich minut meczu w Kijowie Inter zdobył tyle punktów, ile w ciągu 355 wcześniejszych i z ostatniego miejsca awansował na pierwsze. Ma to znaczenie kapitalne, bo nawet gdyby teraz przegrał na Camp Nou, awans zapewni mu triumf nad Rubinem w Mediolanie. Sytuacja w grupie jest fascynująca, wszystkie drużyny walczą o awans. I tu może urodzić się sensacja większa od niepowodzeń Beniteza, van Gaala, czy Mourinho razem wziętych, choć przecież każdy z nich zna smak triumfu w Champions League. Los Pepa Guardioli zależy tylko od niego, ale broniąca trofeum Barcelona musi wygrać z Interem, a potem zremisować w Kijowie. "Jeśli nie zdobędziemy w tych meczach sześciu punktów, to znaczy, że na wyjście z grupy nie zasłużyliśmy" - mówi młody trener, który był objawieniem poprzedniego sezonu, dając klubowi w 15 miesięcy pięć trofeów. Niedawno prezes Barcy Joan Laporta głosił, że jego drużyna jest jedyną w Europie zdolną przełamać fatum ciążące nad zespołami broniącymi trofeum w Lidze Mistrzów. Dziś sytuacja Barcy jest nie do pozazdroszczenia. Ewentualna klęska w grupie byłaby najboleśniejsza dla Zlatana Ibrahimovica, który uciekł latem z Mediolanu po to, by wreszcie zdziałać coś Champions League. Dotąd nie zdobył w fazie pucharowej bramki, a naprawdę brakuje niezbyt wiele, by tym razem nie miał nawet okazji. Atletico już odpadło, Bayern i Liverpool nie zależą od siebie i tylko Barca, choć jest na trzecim miejscu w grupie, ma jeszcze swój los w swoich rękach. Wygląda na to, że wielbiciele rozstrzygnięć niespodziewanych, będą w tym roku jednak usatysfakcjonowani. Od lat narzekali, że Champions League jest przewidywalna, że wciąż wygrywają ci sami, a skład 1/8 finału można łatwo przewidzieć już po losowaniu grup. Tym razem bez ofiar wśród futbolowych potęg się nie obejdzie. Liverpool, Barcelona i Bayern zdobywały Puchar Europy w sumie aż 12 razy. W finale w 1974 roku Bawarczycy pokonali Altetico. Teraz te wielkie drużyny mogą zostać ofiarami fazy grupowej. INTERESUJESZ SIĘ FUTBOLEM? PODYSKUTUJ Z DARKIEM WOŁOWSKIM! Zobacz także: Liverpool prawie za burtą, awans Lyonu Remis Barcelony w Kazaniu, finisz Interu Cztery gole Arsenalu, porażka Olympiakosu Sevilla z awansem, Petrescu z szansami